Google

Drogie Google, kiedy przestanie nas ignorować? Pixele muszą trafić do Polski

Konrad Kozłowski
Drogie Google, kiedy przestanie nas ignorować? Pixele muszą trafić do Polski
50

Przed nami premiera szóstej generacji smartfona Google, a gigant nie przejawia ochoty uruchomienia oficjalnej sprzedaży Pixeli w Polsce. Dziś na przykład świetna okazja przechodzi nam koło nosa, bo oficjalny sklep nie wyśle zamówienia na polski adres.

Zaproszenie polskich dziennikarzy na premierę pierwszego Pixela mogła napawać optymizmem. Wydawało się, że od samego początku będziemy mieli nie tylko dostęp do nowości od Google w kontekście egzemplarzy testowych, ale postrzegałem to jako zapowiedź zmian, czyli uruchomienie oficjalnego sklepu dla Polaków. Tak się nie stało, a na przestrzeni następnych miesięcy i lat Pixel stał się jeszcze bardziej odległym produktem dla Polaków, niż był na początku. Niby możemy go kupić w kilku lokalnych sklepach, ale nie jest to oficjalna, wynikająca ze współpracy z producentem dystrybucja, a co najważniejsze chyba nikt o zdrowych zmysłach nie przepłaci w takim stopniu za smartfon. Przebitka bywa naprawdę bolesna dla portfela klienta - dziś w promocji Pixel 4a 5G kosztuje około 1200 zł, a w jednym ze sklepów w Polsce cena wynosi prawie 2900 zł...

Niektórzy kombinują i kupują (prawie) bezpośrednio od Google

Jako, że za naszą zachodnią granicą operuje niemiecki sklep Google, to pewnym wyjściem z tej sytuacji są usługi pozwalające na odebranie, przepakowanie i ponowne nadanie paczki. Z takiego rozwiązania korzysta się, gdy niemiecki Amazon nie wysyła danego towaru do Polski i z relacji wielu osób wynika, że taki system bywał skuteczny. Niestety, problemy zaczną się w momencie respektowania gwarancji przez Google, bo nawet jeśli nadamy uszkodzony sprzęt na własny koszt do serwisu, to firma nam go nie odeśle do Polski, ponieważ... nie będzie to możliwe z poziomu wewnętrznego systemu, więc należy ponownie korzystać z pośredników.

Pixele nie są idealne, ale często warte swojej ceny

Wizerunek Pixeli nie jest krystaliczny. Smartfony miewały swoje problemy, wady fabryczne i inne kłopoty, ale cieszą się sporą popularnością wśród wielu osób, którzy chętnie kupują kolejne modele, bo oferują coś innego, niż konkurencja. Pod niektórymi względami ten nieduży, poręczny Pixel 3, którego używam na co dzień, przewyższa nowe topowe smartfony. W wybranych okolicznościach to wlaśnie Pixelem robię zdjęcia, bo wiem, że efekt końcowy będzie zgodny z moimi oczekiwaniami, a interfejs Androida bezpośrednio od Google to w mojej ocenie najlepsze środowisko.

Rola Pixela na rynku zmieniała się przez lata, bo Google postanowiło też uczynić niektóre modele bardziej przystępnymi urządzeniami, które nie lądują w półce cenowej najnowszych flagowców. To był bardzo dobry krok, bo zdecydowanie więcej użytkowników może teraz skorzystać z opracowanych przez Google rozwiązań w aparacie i nie tylko, dlatego ta druga linia modeli z dopiskiem "a" w nazwie to świetna propozycja na tańszy telefon. Tym bardziej dziwi mnie, że Google - tak prężnie działając w ostatnim czasie w Polsce - nie zamierza rozszerzać działalności na kolejne kraje, gdzie te modele mogłyby się sprzedawać najlepiej. Nawet jeśli paczki miałyby wędrować do nas zza granicy i wracać tam w przypadku zwrotów lub gwarancji, to raczej nikomu by to nie przeszkadzało, bo nawet takie przesyłki są doręczane z dnia na dzień.

Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić

Nie sądzę, by w okolicach premiery Pixela 6 sytuacja uległa zmianie, ale Google na pewno działa na swoją niekorzyść przedłużając okres, w któym ich smartfony pozostają nieosiągalne dla zwykłego klienta. Do takiej sytuacji już zdążyliśmy generalnie przywyknąć, a dodatkowo większość użytkowników nie jest nawet świadoma istnienia takiego urządzenia, więc późniejsza zmiana nawyków zakupowych może być jeszcze trudniejsza, bo przecież zmiana marki najbardziej osobistego gadżetu nie jest taka łatwa.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu