Co by było, gdybyście mogli naładować swój smartfon w minutę, a auto - w 10? Nowe rozwiązania mogą to umożliwić.
Każdy z nas ładuje telefon regularnie, najdalej co drugi dzień. Niestety, w obecnym stadium rozwoju akumulatorów i zapotrzebowania telefonów na energię, jest to maks, który większość urządzeń jest w stanie w codziennym użytkowaniu wyciągnąć. Naturalnie, wciąż opracowane są nowe technologie, jeżeli chodzi o baterie, jednak ciągła batalia pomiędzy smukłością urządzenia a pojemnością ogniwa sprawiła, że w kwestii ogniw skupiamy się obecnie bardziej na tym, jak szybko możemy taką baterię naładować.
Już dawno przeszliśmy z podstawowego, superwolnego ładowania 5W na coraz szybsze standardy - 18 W, 25 W, 65W, a dziś 120 W nie robi wrażenia i spokojnie można spotkać średniopółkowca ładowanego z taką mocą. Jednak nawet taka technologia wciąż wymaga kilkudziesięciu minut by naładować ogniwo 5000 mAh, a dalsze zwiększanie mocy ładowania pozwala uszczknąć z tego minutę czy dwie. Jak się jednak okazuje - jest alternatywa, która może sprawić, że pełne naładowanie telefonu będzie trwało o wiele krócej.
Nowy rodzaj baterii zmieni podejście do ładowania?
Nowa technologia została opisana w jednym z opracowań naukowych opublikowanych przez Uniwersytet w Kolorado. Tamtejsi uczeni eksperymentowali z ładowaniem i rozładowywaniem superkondensatorów, sterując przepływem kationów (pozytywnie naładowanych jonów) w obwodzie. Dzięki temu naukowcy odkryli, że wpływając na zachowanie tych jonów mogą zmienić charakterystykę przepływu elektronów, co oznacza zmiany w tym, jak dziś myślimy o układach elektrycznych.
Technologia ta oczywiście póki co wciąż jest w fazie teoretycznej, jednak zmiany, jakie wynikają z lepszego zrozumienia zasad przepływu energii mogą być fundamentalne. Sami badacze sugerują, że wprowadzenie baterii i ładowarek, które wykorzystują nowe odkrycia może rozwiązać wiele problemów, przede wszystkim w przypadku urządzeń o bardzo dużych bateriach, jak samochody elektryczne.
Dziś ładowanie takiego elektryka trwa znacznie dłużej, niż zatankowanie pojazdu spalinowego. Badacze sugerują, że z nową technologią naładowanie takiej baterii do pełna zajęłoby 10 minut, a w przypadku laptopa czy smartfona — zaledwie minutę.
Naturalnie - w tym wypadku szybkie naładowanie ogniwa to jedno, ale jego zdolność do utrzymania i powolnego uwalniania energii, a także - zachowania pojemności po wielu cyklach ładowania jest czymś zupełnie innym. Już teraz szybkie ładowanie w smartfonach wpływa bardzo niekorzystnie na żywotności ogniwa. O ile jednak telefonów używamy kilka lat, o tyle takie rzeczy jak laptopy czy samochody elektryczne muszą wytrzymać ponad dekadę, a już przy obecnych standardach ładowania żywotność ogniwa jest często jednym z podstawowych problemów.
Dlatego w tym aspekcie także trwają badania. Jedno z najnowszych pokazuje, że do tej pory "źle" ładowaliśmy nasze urządzenia. Wyniki analizy przeprowadzonej na Uniwersytecie Humbolta w Berlinie pokazują, że jeżeli zaczęlibyśmy ładować nasze gadżety przy użyciu prądu impulsowego o wysokiej częstotliwości, możemy aktywnie przeciwdziałać problemowi starzenia się baterii i tym samym - rozwiązać jeden z największych problemów takich branż jak elektromotoryzacja. Zużyta bateria to bowiem problem nie tylko dla konsumenta, ale też - dla środowiska.
Czy jednak doczekamy się szybkiej komercjalizacji tych rozwiązań? Niesetety - w tym wypadku raczej nie można mieć wysokich nadziei na szybki przełom.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu