Każda kolejna generacja urządzeń prześciga poprzednią. Co jakiś czas następuje rewolucja, a na rynek trafia wprost nowatorski produkt, który jednocześnie zastępuje inne. W taki sposób możemy mieć wszystko w jednym modelu. Taki przykład można idealnie przypisać do historii telefonów, które ostatecznie stały się smartfonami. Właśnie z nich korzystamy najczęściej na co dzień. Postanowiłem bliżej Ci pokazać, jak w dużym stopniu są już w stanie zastąpić inne wynalazki na elektryczność. Zaczynajmy wielkie przedstawienie!
Siedem urządzeń, które zastąpiłem smartfonem. Łącznie ważą pewnie kilkanaście kilogramów
Zamiast laptopa
Najbardziej prozaiczna sprawa. Swojego laptopa używałem przede wszystkim do przeglądania internetu w poszukiwaniu interesujących mnie wątków, najczęściej albo związanych z motoryzacją albo z tymi całymi Snapdragonami czy Exynosami, a także czegoś na odprężenie. Tu z pomocą zawsze przychodziły strony z ciekawymi felietonami. Osobiście uwielbiam teksty, w których autor patrzy na świat przez krzywe zwierciadło, ale wróćmy już do samego wątku głównego.
Również jeżeli chodzi o media społecznościowe, korzystałem z nich na laptopie. Muszę się jednak przyznać, że stosunkowo późno zacząłem ich używać. Co może zdziwić wiele osób, na samym początku dosyć aktywnie działałem na Google+, jednak ze względu na niewielką liczbę moich znajomych tam, trafiłem na Facebooka i potem Twittera. Z czasem coraz częściej przeglądałem je właśnie za pomocą swojego smartfona. Zawsze go miałem przy sobie i pozwalał na szybkie sprawdzenie właśnie dostarczonego powiadomienia lub odpowiedzenie na dopiero co otrzymaną odpowiedź na tweeta. Dobre, chociaż zdecydowanie wpływa negatywnie na nasze uzależnienie od tych dźwięków i wibracji.
Nie sposób nie zauważyć, że jednak obsługa za pomocą komputera jest na swój sposób szybsza. Owszem, laptop nie jest równie mobilny, co telefon, jednak pozwala wszystkie rzeczy wykonywać w krótszym czasie i nie wytwarza z nami aż tak toksycznej więzi. Nie będzie ciągle z nami w kieszeni (chyba że ktoś ma ogromne kieszenie, zupełnie inny temat). W przypadku smartfona dosięga nas największy problem, będący także jego plusem. Mobilność. Cóż, w tym przypadku nie zostaje nic innego jak zdrowy rozsądek i wyłączenie ciągłej synchronizacji social media. Polecam.
Wniosek: telefon zastępuje go znakomicie do surfowania po sieci, tylko niesie to również ze sobą wadę, którą musimy zwalczyć własnym rozsądkiem.
Odtwarzacz muzyki
Jestem człowiekiem z przełomu wieków i jeszcze pamiętam czasy, kiedy używało się odtwarzaczy muzyki. MP3 sprawdzały się w swoim zadaniu znakomicie. Można było wgrać na nie wiele piosenek, swobodnie przewijać i delektować się prostymi dźwiękami na tanich słuchawkach. Wątpię, że wtedy mógłbym wymagać czegokolwiek więcej.
Później nastąpił przełom. Dostałem swój pierwszy telefon pod choinkę, mimo że podchodziłem wtedy bardzo sceptycznie do tych środków łączności. Właśnie w tamtym czasie odkryłem możliwości tej słuchawki. Pozwalała nagrywać na siebie piosenki – wówczas już uznałem, że posiadanie osobnego odtwarzacza mija się z celem. Następnym urządzeniem była Nokia 5130 XpressMusic. Muzyczna nazwa zdecydowanie do czegoś zobowiązywała, szczególnie w połączeniu z migającą ramką wokół ekranu.
Potem mamy etap smartfonów. Efektowny graficznie interfejs, rozbudowane opcje oraz możliwość nawet pobierania okładek z sieci – to wszystko powoduje, że urządzenia mobilne świetnie sprawdzają się jako odtwarzacze muzyki. W połączeniu ze streamingiem muzyki dają prawie nieograniczone możliwości, chociaż płatne co miesiąc, ale nie ma nic za darmo. Niestety, już same głośniki multimedialne rzadko kiedy są wystarczające. Jednak nie można mieć wszystkiego – tu z odsieczą nadchodzą modele z głośnikami stereo (szczególne pozdrowienia dla HTC One M7/M8/M9).
Wniosek: „empetrójki” są passe.
Za konsolę
Niektóre osoby złapią się za głowę w tym miejscu. Jak można coś takiego napisać? W przeszłości należałem do grona gorliwych wyznawców idei #PCMasterRace, mimo że miałem chwilę zwątpienia i byłem o krok od kupna konsoli, ale zawsze wracałem do dobrej strony mocy. Pamiętam te czasy zaciętej rywalizacji AMD i Intela. Również gorąco wspominam Phenoma X4 II 965, który zawsze dbał o to, aby nigdy nie było mi zimno. Zapamiętałem także z tamtego okresu dbanie o to, żeby karta graficzna zawsze dawała sobie radę z nowymi tytułami. Potem chyba zacząłem dorastać i postanowiłem coś zmienić w życiu. Bynajmniej nie zostałem szafiarką, podjąłem bardziej odważny krok.
W pewnym momencie sprzedałem swojego „blaszaka”. Uznałem, że i tak nie będę miał już czasu na granie (co okazało się trafnym spostrzeżeniem), więc czas na pozbycie się peceta i kupno czegoś bardziej mobilnego. Skończyłem z laptoptem gamingowym Lenovo. Jestem z niego zadowolony, bo radzi sobie przy montażu wideo, sporadycznym graniem, świetnie sprawdza się do pisania, oferuje świetne głośniki i da się go trzymać na kolanach (względnie lekki…). Do tego na jednym ładowaniu wytrzymuje ok. 4, 5 godzin przy pisaniu. Niestety ma również swoje wady, takie jak ekran z odwzorowaniem barw z innego świata czy czerwone podświetlenie klawiatury – rozumiem, że czerwień czyni sprzęt szybszym, ale naprawdę? Wszystko, co gamingowe lub sportowe musi być czerwone?
Smutna, growa rzeczywistość
Przejdźmy do grania na telefonie. Cenię przede wszystkim minimalistyczne graficznie tytuły, które stawiają na jakość opowiadają historii, jak np. Loner. Nie muszę spędzać przy nich wielu godzin, aby zaspokoić swój głód do grania, a przy tym są po prostu ciekawe i dopracowane. Ewentualnie zostają porty gier z PC. Tutaj mogę wspomnieć o starszych odsłonach GTA – w połączeniu z padem bezprzewodowym taka rozgrywka staje się całkiem przyjemna. Nawet możemy bezproblemowo wtedy dogonić pociąg.
Osobiście negatywnie podchodzę do tytułów free-to-play, w których mamy ukrytych mnóstwo opcji płatnych. Lubię sporadycznie pograć w Real Racing 3. Jednak w wielu przypadkach ciągle dosięgają mnie okienka z informacją, że mogę coś kupić za specjalną walutę, a ta jest dostępna za realne pieniądze. Wolałbym za to zapłacić od razu na start, a nie otrzymywać ciągle „oferty specjalne”. Mistrzami jednak w tej dziedzinie są gry, w których prawie nic się nie da zrobić bez skorzystania z mikropłatności. Patrząc na przychody deweloperów takich produkcji, muszę przyznać, że to świetna ścieżka rozwoju pod względem ekonomicznym.
Wnioski: #PCMasterRace.
Za aparat
Tak, najczęściej używam smartfona zamiast aparatu. Nie, nie dlatego, że oferuje wyższą jakość, ponieważ nie oszukujmy się, ale wciąż pewne ograniczenia fizyczne stoją na drodze, aby uległo to zmianie. Kiedyś cieszyłem się swoją wspaniałą „cyfrówką” od Sony. Prawdziwy przełom nadszedł wraz z Samsungiem Galaxy SII, który pozytywnie mnie zaskoczył. Robił niezłe zdjęcia i nagrywał ładne filmy Full HD. Na swoje czasy naprawdę stanowił świetną propozycję, jedynie po zmroku nie radził już sobie równie zadowalająco, ale to naturalna kolej rzeczy.
Obecne smartfony pozwalają na fotografowanie w wysokiej jakości i dają sobie radę nawet w gorszych warunkach oświetleniowych. Osobiście cenię je za to, że mam je zawsze przy sobie. Wyciągam telefon, naciskam cyfrowy spust migawki i już. Mogę je szybko zedytować w Snapseedzie, zapisać lub od razu udostępnić światu na Instagramie albo innym portalu pozwalającym zyskać aplauz oraz poszanowanie (czytaj: serduszka).
Kiedyś zrobiłem porównanie zdjęć ze smartfona i lustrzanki. Oczywiście przy odrobienie umiejętności oraz doświadczenia ta druga zdecydowanie wygrywała, jednak w przypadku ujęć robionych w pośpiechu z tzw. „rąsi” telefon naprawdę pozwalał uchwycić kadr w estetyczny sposób. Za to lubię aparaty w telefonach. Są i działają szybko, prosto. Tak jak powinny.
P.S. Kiedy potrzebuję wyższej jakości używam bezlusterkowca i muszę powiedzieć, że taki duet w pełni mnie zadowala.
Wnioski: Wygoda smartfona jest nie do przebicia.
Za czytnik ebooków
Będzie krótszy akapit. Sprawa subiektywna, ponieważ czytanie książek na małym ekranie nie należy do najprzyjemniejszych, jednak dla mnie osobiście to komfortowe rozwiązanie. Wyjmuję telefon i już mogę czytać. Jeżeli coś muszę czytać w wersji elektronicznej, wolę sięgnąć po swój smartfon. W innym przypadku pozostaję wierny papierowi. Na chwilę obecną ani tablety, ani czytnik ebooków nie przekonały mnie do siebie, choć pewnie niedługo tam im jeszcze jedną szansę.
Wnioski: czytaj książki.
Za nawigację
Rozbudowane moduły łączności w telefonach zdecydowanie mają szerokie zastosowanie. W mojej opinii najważniejszym pozostaje użycie smartfona do nawigowania – szczególnie przy dostępności map offline urządzenie staje się bardzo wszechstronne. W porównaniu do tradycyjnej mapy czy nawigacji samochodowej, telefon pod każdym względem wypada lepiej. No, może za wyjątkiem baterii.
Wnioski: darmowe aktualizacje map i możliwość zapisania ich do pamięci – rewelacja.
Dlatego są popularne
Największą zaletą smartfonów jest to, że działają i spełniają funkcję wielu innych urządzeń. Przede wszystkim nie dublują innych, ani też nie starają się nimi na siłę stać. Zastanawiam się, co jeszcze więcej znajdziemy w nowszych urządzeniach. Oby producenci bazując na wymaganiach nas, klientów, podążali rzeczywiście rozsądną ścieżką.
A jakie urządzenia u Ciebie wyparł smartfon?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu