Filmy

Nowy film Vegi to delikatny powiew świeżości. Small World - recenzja

Konrad Kozłowski
Nowy film Vegi to delikatny powiew świeżości. Small World - recenzja
0

Small World miał być oddzielony grubą kreską od pozostałych produkcji Patryka Vegi z kilku powodów. Nie tylko poruszany temat miał się do tego przyczynić, ale także sposób realizacji. Czy reżyser zdołał stworzyć coś innego? Coś lepszego od kilku jego wcześniejszych filmów?

Sama zapowiedź oraz zwiastuny "Small World" wprowadzały nas w atmosferę niepokoju. Na początku nie ujawniano zbyt wiele, a później celem była gra na emocjach, byśmy jak najdogłębniej przeżyli tragedię, która dotyka bohaterów filmu. Sprawa handlu ludźmi i niewolników nie jest łatwym tematem, dlatego niektórzy mieli sporo obaw co do tego, czy Patryk Vega zdoła udźwignąć ten ciężar w swojej produkcji. Nie są to bowiem okoliczności na wypełnianie niektórych scen sprośnymi żartami czy głupkowatymi docinkami. To psułoby skrzętnie budowane napięcie, a jego w "Small World" nie brakuje. Już na samym początku zaliczę więc na plus podejście reżysera do tematu.

To film Patryka Vegi - nie da się tego nie zauważyć

Atutem filmu jest też sama fabuła i odpowiednie tempo. Historia zajmuje niecałe 2 godziny i nie czułem się znużony akcją. Nie zabrakło miejsc, w których na chwilę zwalnialiśmy, by dać wybrzmieć niektórym wydarzeniom, natomiast dynamiczne pościgi czy wymiana ognia to nadal konik Patryka Vegi, który wciąż czerpie wiele frajdy z kręcenia takich scen i to po prostu widać. Początek historii to porwanie małej dziewczynki, którą matka stara się odzyskać, gdy tylko zorientowała się, że ma szansę dogonić porywaczy. Na jej drodze staje policjant, który początkowo nie wierzy w wymówki łamiącej przepisy kierującej autem. Gdy zmieni zdanie, dołączy do zespołu zajmującego się ściganiem porywaczy i ruszy za nimi drogę.

Rozmach Small World jest sporym atutem filmu

Razem z nim wielokrotnie będziemy przekraczać granice krajów i odwiedzimy sporo egzotycznych wciąż dla Polaków regionów. Ukazanie rozmachu nielegalnego przedsięwzięcia wyszło twórcom filmu jak należy - dostrzegamy różne zakątki świata, spotykamy różne kultury, ale cel postaci Piotra Adamczyka nie ulega zmianie. Aktor wcielał się w wiele odmiennych postaci i prawdę mówiąc ten występ można zaliczyć do jednego z jego najlepszych. Doskonale udaje mu się wcielić w ambitnego, gotowego na niemal wszystko agenta, a w dodatku sprawnie posługuje się językiem angielskim, co nie powinno razić nawet anglojęzycznej widowni. Co więcej, zdecydowana większość filmu jest nakręcona właśnie w innym języku niż polski, co jest miłą odmianą i szansą dla produkcji na wykroczenie poza granice polskich kin.

Realizacyjnie "Small World" nie odstaje od tego, do czego przyzwyczaił nas Patryk Vega do tej pory, a miejscami udaje mu się podnieść poprzeczkę. Wciąż zauważalne są w filmie charakterystyczne dla niego ujęcia i inne rozwiązania, ale korzysta z nich w odpowiedni sposób, więc nie ma się wrażenia, że oglądamy w kółko to samo. Udaje mu się nawet zaskoczyć widza niektórymi przejściami czy kadrami. Gdyby jednak zorganizowano konkurs na rozpoznawanie filmów Patryka Vegi, to oglądając "Small World" każdy zorientowałby się na seansie czyjego filmu zagościł. Styl i charakter reżysera czuć na każdym kroku. Aktorsko film wypada zaskakująco dobrze - nie można przyczepić się do żadnej z kreacji na ekranie, bo każdy wywiązał się ze swoich obowiązków co najmniej nieźle. Dotyczy to Julii Wieniawy, która zdołała pohamować swoją przesadnią ekspresję, jak również Mariety Żukowskiej i Piotra Stramowskiego. Nie razi po oczach sztuczność, przez co obraz jest bardziej wiarygodny.

Co by było, gdyby Small World nakręcił ktoś inny?

Jest to więc jednocześnie wada i zaleta "Small World", ponieważ mądre wykorzystanie tego, co robi dobrze sprawia, że film ogląda się przyjemnie. Trudno jednak obronić się przed poczuciem, że wykonano zbyt mały krok naprzód, względem wcześniejszych produkcji, by uczynić "Small World" początkiem nowego rozdziału w jego karierze. Dawka świeżości jest niewielka, ale wyczuwalna, dzięki czemu seans mija dość szybko i daje pewną satysfakcję. Nie jest to (jeszcze?) kino amerykańskie, dlatego jestem bardzo ciekaw tego, jak bardzo inaczej wypadłby "Small World", gdyby tego tematu podjęła się inna osoba i na fotelu reżysera zasiadłby ktoś inny.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu