Świat

Ogromne naruszenie prywatności. Służba celna USA po cichu gromadzi dane z urządzeń podróżników

Patryk Koncewicz
Ogromne naruszenie prywatności. Służba celna USA po cichu gromadzi dane z urządzeń podróżników
Reklama

Amerykańska służba celna nielegalnie duplikuje wrażliwe dane z urządzeń podróżnych – od zdjęć, przez posty z social mediów aż po prywatną korespondencję.

Lotniska i przejścia graniczne to prawdziwe kopalnie prywatnych informacji. Podczas podróży w ramach odprawy dzielimy się danymi osobowymi i adresowymi, odciskami palców czy skanami tęczówki. Wszystko to w imię bezpiecznego i bezproblemowego transportu. Co jednak w przypadku, gdy służby mają dostęp do naszych telefonów i komputerów, gdzie znajdują się tony zdjęć i prywatnych plików? Niedopuszczalne? W teorii tak. W praktyce jednak amerykańskie organy celne za nic mają sobie prawa obywateli.

Reklama

Każdy jest podejrzany

Kontrola celna w USA cechuje się szczególnie rygorystycznymi zasadami. Stany Zjednoczone to kolebka imigrantów i jedno z najludniejszych państw świata. Służby nauczone licznymi zamachami terrorystycznymi przykładają dużą wagę do szczegółowej kontroli przybywających tam podróżnych, a gdy już znajdziesz się na celowniku, możesz być pewien, że zostaniesz dokładnie prześwietlony.

Źródło: Depositphotos

Z uwagi na to, strażnicy graniczni mają prawo do wglądu w sprzęt osób przybywających do kraju. Podczas kontroli mogą rzucić okiem na komputer, tablet czy telefon, nierzadko wymagając odblokowania urządzenia. Nie jest to żadna tajemnica i międzynarodowi podróżnicy powinni przygotować się na taką ewentualność. Okazuje się jednak, że poczynania instytucji kontrolne wykraczają dalece poza zwykłe oględziny sprzętu. Bez wiedzy użytkownika kopiują bowiem dane, przechowując je bez żadnego nadzoru.

Zdjęcia, wiadomości i dane medyczne. Wszystko w rękach CBS

Ze śledztwa The Washington Post wynika, że amerykańska straż graniczna posiada ogromną bazę danych, nielegalnie skopiowanych z urządzeń użytkowników, gromadzonych podczas kontroli. Z raportu wynika, że pracownicy Customs and Border Protection (CBP) posiadają dostęp do prywatnych danych ponad 10 tysięcy osób, w postaci zdjęć, notatek, wiadomości, kalendarzy czy dokumentacji medycznej. Federalna agencja – zatrudniająca ponad 60 tysięcy pracowników – może przechowywać dane przez 15 lat i według The Washington Post nie są one wystarczająco nadzorowane.

Co ciekawe, te wrażliwe treści mogą zostać przekazane do organów ścigania, takich jak wydziały lokalnej policji czy FBI. To rażące naruszenie prywatności zostało ujawnione w czwartkowym liście senatora Rona Wydena adresowanym do komisarza CBP, Chrisa Magnusa. Wyden nazywa sprawę „zezwoleniem na masowe przeszukiwanie prywatnych danych Amerykanów”, wzywając tym samym do natychmiastowych zmian w polityce służb.

Źródło: Depositphotos

CBS broni się tym, że praktyka przeszukiwania telefonów ma na celu zbadanie intencji osoby przybywającej do kraju i powołuje się na zabezpieczenia prywatności zatwierdzone przez adwokata z organizacji non-profit Electronic Frontier Foundation. Dodatkowo rzecznik CBS przekazał w oświadczeniu prasowym, że inwigilacja urządzeń jest przeprowadzana świadomie, rozsądnie i w zgodzie z opinią publiczną. Przedstawiciel instytucji zapytany o konkretną liczby zasłaniał się polityką prywatności i odmówił udzielenia komentarza.

Amerykańskie organy ściągania muszą posiadać zgodę sądu na przeszukanie urządzenia podejrzanego, a wcześniej szczegółowo uargumentować potrzebę wglądu w prywatne dane. Służby celne są jednak wyjątkiem i na mocy przyznanego im prawa mogą inwigilować sprzęt bez podawania powodu czy nawet podejrzenia popełnienia przestępstwa. Jeszcze bardziej absurdalny jest fakt, że podróżny nie ma w zasadzie nic do gadania. Jeśli odmówi, jego urządzenie może zostać legalnie skonfiskowane na pięć dni. Nie ma jednak w prawie mowy o możliwości kopiowania i przechowywania tych danych.

Źródło: Depositphotos

Czy można się przed tym jakoś zabezpieczyć? Cóż, istnieje kilka metod. Obywatele USA mogą w ramach przysługującego im prawa odmówić podania hasła do telefonu lub odblokowania go metodą biometryczną, nawet jeśli strażnik twierdzi, że jest to obowiązkowe. The Washington Post podaje także dwa alternatywne rozwiązania. Przede wszystkim warto zaszyfrować wrażliwe dane przy użyciu dedykowanych aplikacji. Drugą metodą jest zamknięcie wszystkich social mediów i wylogowanie się z komunikatorów tuż przed kontrolą, a następnie uruchomienie trybu samolotowego lub wciągniecie karty SIM. Dzięki temu pracownik CBS nie będzie mógł zaczytać nowych danych z aplikacji społecznościowych, co w minimalnym stopniu oszczędzi naszą prywatność.

Reklama

Stock image from Depositphotos 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama