Smartfony

Rewolucja się udała. Nie pamiętam kiedy ostatnio korzystałem z wejścia słuchawkowego

Jakub Szczęsny
Rewolucja się udała. Nie pamiętam kiedy ostatnio korzystałem z wejścia słuchawkowego
296

Nie pamiętam, choć mam taką możliwość. W moim prywatnym telefonie komórkowym producent zdecydował się (zeszłoroczna premiera) na umieszczenie we flagowcu coraz częściej pomijanego wejścia słuchawkowego. Mimo tego nie pamiętam kiedy ostatnio z niego korzystałem - głównie dlatego, że od bardzo długiego już czasu mam w zwyczaju nosić ze sobą jedynie bezprzewodowe warianty.

Myśląc o tym zagadnieniu postanowiłem przejrzeć swoje poprzednie teksty na ten temat: znalazłem nawet jedną z takich publikacji, którą napisałem w trakcie "momentu przejścia" na rynku smartfonów. Apple na dobre rozpoczęło trend ku rezygnacji z "przestarzałego", choć mającego swoje niewątpliwe zalety rozwiązania. Niemniej cały czas podnosiłem wtedy argument mówiący za tym, że "konsumentowi warto dać wybór, przynajmniej na razie". Jeszcze dwa, trzy lata temu głównym problemem zagadnienia słuchawek bezprzewodowych był fakt, iż rynek nie produkował wtedy tak dobrych konstrukcji w szerokim wachlarzu półek sprzedażowych.

Dopóki nikt tych zmian nie wdroży, nie będziemy na nie gotowi. Zaletami takiego wdrożenia może być nagły wysyp słuchawek – we wszystkich kategoriach cenowych. Każdy znajdzie coś dla siebie i ostatecznie każdy będzie zadowolony. Dopóki nikt się za to nie zabierze – o przyzwyczajeniu do zmian nie będzie mowy. Zatem – Apple, przybijam piątkę i życzę: „powodzenia”.

Mój tekst z czerwca 2016 roku

Wtedy też krok Apple upatrywałem w kategorii "katalizatora" dla rynku słuchawek bezprzewodowych i wcale się w tej materii nie pomyliłem. Również tacy producenci jak Xiaomi zaczęli na poważnie czerpać z tej idei i doszło nawet do tego, że mamy do czynienia obecnie z mniej lub bardziej udanymi klonami AirPodsów. Mnie te konstrukcje nie zaskakują - od niemal czterech lat korzystam ze słuchawek bezprzewodowych: głównie takich, które oparte są na pałąku nakładanym na szyję. Z bazowej konstrukcji słuchawek wyciąga się / odpina się pojedyncze "pchełki" na kabelkach i wtyka je się w uszy. Pałąk zaś kryje w sobie wszystkie wymagane moduły oraz akumulator (tak było w moich poprzednich LG HBS900, tak jest i w moich obecnych LG HBS810). Wszystkie dotychczas używane przeze mnie akcesoria audio charakteryzowały się także obecnością obsługi kodeka aptX od Qualcomm, a co za tym idzie nigdy nie miałem większych problemów z głośnością / jakością dźwięku, a także rozjeżdżaniem się warstwy audio z obrazem.

Rynek odpowiednio zareagował na trend

Ci konsumenci, którzy chcą korzystać z flagowców czasami nie mają wyboru: producenci bez wstydu pozbywają się w nich gniazd słuchawkowych na rzecz np. oszczędzenia miejsca w obudowie. Niestety, nie idzie za tym żadna korzyść w kontekście pojemności akumulatora, czy też "zdrowszego" upakowania modułów. Brak jacka 3,5 wiąże się głównie z... mniejszą ceną wyprodukowania konkretnego urządzenia. I to by było właściwie na tyle. Aczkolwiek warto wskazać na to, że wraz z obowiązującym trendem nieco rozruszał się rynek słuchawek bezprzewodowych. Zobaczcie sami:

Do 2023 roku rynek bezprzewodowych słuchawek (Bluetooth) ma poważnie zyskać na wartości - do 2,6 miliarda dolarów. Jednocześnie jest to jeden z szybciej rozwijających się segmentów - cały czas trwa ewaluacja dotychczas wydanych konstrukcji oraz ich modyfikacja: Apple w tym momencie dzierży jedną z bardziej popularnych idei odnoszących się do ich budowy. Najpierw wyśmiewano pomysł na dwie niezależne słuchawki ładowane w specjalnej stacji dokującej. Obecnie nikogo już to szczególnie nie dziwi i co więcej - zapatrzeni w Apple konkurencyjni producenci śmiało korzystają z pomysłów Cupertino. Spójrzcie na takie AirDotsy, które od AirPods różnią się głównie tym, że kosztują "zawrotne" 30 dolarów za zestaw.

Nie jest to oczywiście jedyna konstrukcja czerpiąca garściami z apple'owskich idei. Warto jednak pamiętać o tym, że właściwie cały rynek rozrywkowy obecnie kombinuje z własnymi słuchawkami bezprzewodowymi ze wsparciem dla najnowszych technologii współuczestniczących w bezkablowym peletonie. W dalszym ciągu własne akcesoria robi Jabra, Sennheiser również nie boi się konkurencji na tym polu, warto pamiętać o Sony, Shure, Plantronics, JBL oraz Jaybird.

Również producenci smartfonów bardzo chętnie produkują własne akcesoria audio - oczywiście nie bazujące na tradycyjnym kablu. Nokia w trakcie ostatniej premiery smartfonowej: Nokia 7.1 w Londynie pokazała także słuchawki True Wireless Earbuds i Pro Wireless pozycjonując je jako świetne sprzęty np. dla osób, które sporo biegają. LG kontynuuje natomiast to, co wypracowało sobie już kilka lat temu za pomocą marki LG Tone. Samsung również nie zostaje w tyle.

Na potrzeby rynku słuchawek bezprzewodowych odpowiedział również Qualcomm

W czerwcu tego roku pisałem dla Was o Qualcommie, który bardzo mocno wziął sobie do serca to, co dzieje się na rynku urządzeń bezprzewodowych i stworzył nowy, atrakcyjny cenowo układ dla słuchawek z natywną obsługą asystentów głosowych:

QCC3026 to dedykowany słuchawkom Bluetooth SoC bazujący na Qualcomm TrueWireless. Co więcej, jest to komponent z niskiej półki: nie oznacza to jednak, że jest on zwyczajnie słaby. Intencją producenta było stworzenie możliwie jak najlepszego elementu, który będzie kosztował jak najmniej. Qualcommowi udało się także zmniejszyć apetyt QCC3026 na energię – w porównaniu do podobnych komponentów będzie on konsumował o około połowę mniej miliamperogodzin. W kontekście słuchawek Bluetooth to bardzo ważne – z reguły ich producenci mocno oszczędzają na akumulatorach.

Oparte na tym SoC-u słuchawki będą mogły pochwalić się jeszcze niższą ceną niż poprzednie konstrukcje przy okazji zachowania wszystkich najpotrzebniejszych funkcji oraz dostępności dobrej jakości dźwięku. Przy okazji Qualcomm umożliwia takim sprzętom rozsądniejsze korzystanie z energii zgromadzonej w akumulatorze: newralgicznym komponencie wszystkich słuchawek bezprzewodowych. Te z reguły nie charakteryzują się potężnymi bateriami i trzeba je ładować co 2-3 dni. W moim przypadku uzupełnianie zapasów jest wymagane co 3 dni (LG HBS 810 / LG Tone ULTRA powstałe we współpracy z firmą JBL).

Słuchawki bezprzewodowe są wygodniejsze. I basta

Między innymi ze względu na to, że posiadam taki zestaw bezprzewodowy nie zainwestowałem w zestaw głośnomówiący do samochodu. Słuchawki "na szyi" zupełnie wystarczają mi do tego, aby obsłużyć rozmowy głosowe: wystarczy, że wyciągnę jedną pchełkę i włożę ją do ucha (o ile jeszcze jej tam nie mam), wcisnę jeden przycisk w trakcie trwania powiadomienia o nadchodzącej rozmowie i... voila. A gdy chcę do kogoś zadzwonić: wciskam ten sam przycisk i zlecam Google Now wybranie odpowiedniego numeru.

Nie grzebię się w kablach, nie muszę ich nigdzie podpinać, a fakt istnienia ograniczonej żywotnością baterii wcale mi nie przeszkadza - często bowiem ładuję słuchawki obok telefonu komórkowego, który przecież musi "najeść się" codziennie wieczorem. Mimo, że mam dostęp do jacka 3,5 mm - nie korzystam z niego z powodu własnych przyzwyczajeń, których absolutnie nie żałuję.

Czyli rewolucja się udała?

Udała się: stworzony trend zrobił wiele dobrego dla rynku słuchawek bezprzewodowych: konsumenci mają doskonały wybór takich konstrukcji. Oczywiście, istnieją również ci, którzy za nic nie wyobrażają sobie przejścia na bezkablowe odpowiedniki: ale zawsze jest tak, że nie wszystkich udało się zadowolić. Coraz mniej osób już płacze za "utraconym jackiem" i za jakiś czas przynajmniej w smartfonach o nim zapomnimy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu