Okres świetności, w którym szczyty wszystkich list sprzedaży okupowała konsola Nintendo Wii, już się skończył - japońska korporacja popadła w kłopoty....
Okres świetności, w którym szczyty wszystkich list sprzedaży okupowała konsola Nintendo Wii, już się skończył - japońska korporacja popadła w kłopoty. Najnowszy sprzęt wyprodukowany przez firmę sprzedaje się słabo. Bardzo słabo. Niewiarygodnie słabo.
Tylko 160 000 konsol Nintendo Wii U znalazło nabywców w ciągu ostatnich trzech miesięcy (o 50 000 mniej, niż stare Wii). Zgadza się, mówimy o całym kwartale i wynikach sprzedaży na całym świecie. Wyniki są po prostu beznadziejne i nie wydaje się, żeby jakiekolwiek działania, poza szybką i drastyczną obniżką ceny, połączoną z nagłym wzbogaceniem oferty (tylko skąd wziąć te gry?), mogło je poprawić.
Na otarcie łez Nintendo ma wyniki sprzedaży 3DSa, którego w drugim kwartale 2013 roku kupiło 1,4 miliona osób. To wciąż spadek o 25%, w stosunku do analogicznego okresu w zeszłym roku, ale aktualna liczba użytkowników tej konsoli daje już powody do zadowolenia. Efektem zbudowania bazy klientów są wyniki sprzedaży software’u – tutaj odnotowano wzrost o 49% w stosunku do drugiego kwartału 2012 roku. Na 3DSa opłaca się już robić gry. Na Wii U się nie opłaca, więc deweloperzy się wycofują.
Co ciekawe, Nintendo wcale nie znajduje się na razie w złej sytuacji finansowej. Przychody wyniosły 832 miliony dolarów, udało się także wypracować 88 milionów dolarów zysku. Sprzedaż jednakże bezlitośnie spada, a w najbliższym czasie klienci przestaną się interesować przestarzałymi już Wii i DSem, które wciąż generują dużą część dochodów „wielkiego N” (łącznie sprzedano prawie 6 milionów gier w omawianym okresie).
Jak pokazała historia, jedna nieudana generacja, to za mało żeby pogrążyć Nintendo, tak długo jak ma dobrze sprzedającą się konsolkę przenośną. Z drugiej strony – dzisiaj 3DS musi konkurować również z urządzeniami mobilnymi, co na pewno podcina mu nieco skrzydła. Nie wątpię, że Wii U nie doczeka się spektakularnego sukcesu. Czas na zbudowanie bazy klientów już minął – tuż za zakrętem czają się PlayStation 4 i Xbox One, obydwa kuszą klientów next-genowością w pełnym znaczeniu tego słowa, nie mówiąc o bogatej bibliotece gier, które z pewnością w krótkim czasie sprawią, że liczba dostępnych tytułów na Wii U zacznie wyglądać blado. Pytanie brzmi więc: czy podczas złotych lat Nintendo odłożyło na tyle dużo pieniędzy, żeby przeżyć nadchodzący chudy okres?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu