Motoryzacja

Lexus twierdzi, że w elektrykach brakuje wam manualnej skrzyni biegów

Kamil Pieczonka
Lexus twierdzi, że w elektrykach brakuje wam manualnej skrzyni biegów
Reklama

Jak donosi jeden z brytyjskich magazynów motoryzacyjnych, Lexus pracuje obecnie nad formą manualnej skrzyni biegów dla aut elektrycznych. Będzie to swego rodzaju wirtualne rozwiązanie, które ma poprawić wrażenia z jazdy.

Lexus twierdzi, że elektryki są nudne

Jak wszyscy wiemy większość aut elektrycznych nie posiada skrzyni biegów, nie licząc kilku wyjątków jak Porsche Taycan. Silnik elektryczny może pracować w takim zakresie obrotów, że nie ma potrzeby komplikować całej konstrukcji montując dodatkową przekładnię. Poza tym patrząc na sprzedaż nowych samochodów i tak większość klientów wybiera obecnie automatyczne skrzynie biegów. Mało kto ma ochotę machać drążkiem zmiany biegów w samochodzie służącym do jazdy z punktu A do B. Lexus twierdzi jednak, że przez brak skrzyni biegów w samochodach elektrycznych, jazda nimi jest mniej angażująca i nie sprawia tyle przyjemności.

Reklama

Dlatego japoński producent testuje obecnie swego rodzaju wirtualną skrzynię biegów, która ma być montowana w jego elektrycznych samochodach w przyszłości. W kokpicie pojawił się zatem drążek do zmiany biegów oraz pedał sprzęgła, ale tak naprawdę nie są one do niczego podłączone. Oba elementy dają co prawda haptyczną informację zwrotną, ale są czysto elektronicznymi przełącznikami, które wpływają tylko na charakter silnika elektrycznego oraz dźwięk wydobywające się z głośników. Specjalnie stworzone oprogramowanie ma imitować zarówno podwyższone obroty jak i charakterystyczne zachowanie silnika podczas przełączania biegów. Szczerze powiedziawszy brzmi to dla mnie trochę jak fanaberia. Sami zobaczcie.

O ile rozumiem przyjemność płynącą ze zmiany biegów w samochodach sportowych podczas jazdy na torze, o tyle montaż takiego rozwiązania w luksusowych pojazdach, jakimi są Lexusy, kompletnie do mnie nie przemawia. Z jednej strony to tylko wprowadzenie kolejnego zbędnego elementu, który może się zepsuć, a z drugiej wątpliwa przyjemność wynikająca z "wachlowania" drążkiem w miejskich warunkach. Jeśli kiedyś powstanie elektryczna wersja dajmy na to Toyoty Supra, to pewnie takie rozwiązanie byłoby przyjęte z dużym entuzjazmem przez klientów, ale w Lexusie? Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić statecznej limuzyny lub wielkiego SUVa ze sportowym zacięciem.

Toyota powinna chyba się skupić bardziej na innych aspektach związanych z elektryfikacją swojej gamy pojazdów, bo ma znaczne braki pod wieloma względami. W pierwszych testach modelu bZ4X okazuje się, że rzeczywisty zasięg na baterii znacząco odbiega od deklaracji producenta. Na tyle, że japońska firma bierze ten problem pod lupę i pewnie wstrzyma kolejne testy. Spore znaczenie ma tutaj fakt, że testy w Europie odbywają się obecnie w jesienno-zimowych warunkach, a to nigdy nie jest korzystne dla auta elektrycznego. Jeśli jednak zamiast zasięg jest mniejszy o 30 czy nawet 40% od deklarowanego, to problem wydaje się poważny. I wirtualną skrzynią biegów z pewnością nie da się go naprawić...

źródło: Evo

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama