Kupilibyście telefon, którego nei opłaca się naprawiać? Nie? To trzymajcie się z daleka od składaków.
Kupując smartfon, można zadać sobie pytanie - co jest dla nas najważniejsze w takim urządzeniu? Dla niektórych będzie to procesor, dla innych aparat czy ekran, a dla jeszcze innych - kombinacja wielu elementów, dająca określony efekt. Dla mnie jest to przede wszystkim możliwość używania danego urządzenia przez długi czas. Nie chcę znaleźć się w sytuacji, że mój telefon po dwóch latach przestał działać ze względu na to, że nie został zaprojektowany z myślą o trwałości. I tak, w takim wypadku powinienem korzystać z pancernych urządzeń, ale umówmy się - wszystko ma swoje granice i nie ma co popadać w skrajności. To, na czym jednak zależy mi w przypadku telefonu to to, by był wykonany solidnie, posiadał dobrą baterię którą można łatwo wymienić oraz podzespoły pozwalające na długie działanie.
A tak się składa, że składaki są tego absolutnym przeciwieństwem
Nie mam nic przeciwko składanym urządzeniom. Sam nie widzę wymiernych korzyści z korzystania z nich, ale wiele osób ma w tym temacie inne zdanie. I dobrze - mamy kapitalizm, nikt nie zabrania takich urządzeń produkować i cieszę się, że osoby, które chciały mieć składaka, dziś mogą go kupić. Jednocześnie jednak, ze względu na to, że coraz więcej marek ma swoje składane telefony, a od wypuszczenia pierwszych z nich minęło już kilka lat, mamy okazję zobaczyć, jak w praktyce wygląda ich użytkowanie. Owszem, firmy zachwalają, że elastyczne ekrany wytrzymują olbrzymią liczbę złożeń i rozłożeń, jednak jak wiemy, nie zawsze jest to zgodne z rzeczywistością.
Postanowiłem zobaczyć, jak wygląda sytuacja na polskim rynku. Oczywiście, nie jest to żadna miara tego, jak bardzo składaki się psują i nie chcę też wywoływać tutaj konkretnej marki do tablicy, ale wystarczy krótki rzut oka na OLX by zobaczyć, jak wiele jest uszkodzonych składanych urządzeń, gdzie wada dotyczy wewnętrznego ekranu. Rozlane panele OLED czy niedziałające matryce są na porządku dziennym. I nie - nie jest tak, że tych wyświetlaczy nie da się wymienić. Da się, ale wszystko jest kwestią kosztów. Fajnie pokazuje to narzędzie do wyceny naprawy na stronie Samsunga, gdzie za wymianę wyświetlacza w modelu Z Fold 3 trzeba zapłacić 3200 zł. W Z Fold 2 - 2500. Znacznie więcej niż takie urządzenia kosztują na rynku wtórnym. Nie ma więc absolutnie żadnego ekonomicznego sensu w ich naprawie.
Co to oznacza? Ano to, że takie smartfony, jeżeli się zepsują, najbardziej opłaca się... wyrzucić. Albo sprzedać tanio na części. W obu przypadkach trzeba pamiętać, że najdroższy element jest w tym wypadku tym najbardziej narażonym na zniszczenie. I tak - nie mam powodu nie wierzyć w to, że firmy realnie pracują nad tym, by składaki były coraz wytrzymalsze, ale pamiętajmy, że mówimy o urządzeniach za kilka tysięcy złotych. Jeżeli problem z opłacalnością naprawy pojawił się już na etapie, gdy ta technologia gości w superflagowcach, co stanie się, jeżeli urządzenia stanieją?
Wystarczy dosłownie nieco liznąć tego, co w internecie piszą użytkownicy, by zobaczyć, jak może wyglądać użytkownie takich smartfonów w rzeczywistości. Tak - są osoby, którym składaki działają bez najmniejszego zająknięcia (podobnie jak są i zwykłe telefony w których padają ekrany) i nigdy nie dowiemy się jak wygląda to z perspektywy statystyki, ale po prostu przez samą naturę takich urządzeń nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że w przypadku składaków o nieodwracalne zniszczenie ekranu jest łatwiej, a koszty naprawy są w takim wypadku jasnym wskazaniem na to, czy warto w ogóle się takiej naprawy podejmować czy nie.
Co niesie przyszłość - nie wiadomo. Chciałbym wierzyć, że elastyczne ekrany rozwiną się na tyle, by dało się powiedzieć z całkowitą pewnością, że składaki to urządzenia na których można polegać. Teraz, moim zdaniem, jest na to za wcześnie. Dlatego też w życiu nie rozważałem kupna składaka jako mojego smartfona i z pewnością nie poleciłbym go osobie, która priorytetyzuje funkcjonalność nad formą. W tym wypadku jestem zdania, że ogólną branżę skłądaków ratuje nieco fakt, że póki co jest to mocna nisza, a więc i głos osób, które spotkały się z brutalną rzeczywistością używania takiego urządzenia jest raczej słabo słyszalny.
Jestem ciekawy, jak będzie się to zmieniać w najbliższym czasie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu