Felietony

OnePlus - co zostało z dawnego buntownika?

Tomasz Szwast
OnePlus - co zostało z dawnego buntownika?
Reklama

OnePlus to firma, w kierunku której spoglądano z wielkimi nadziejami. Chiński producent zapowiedział, że będzie produkował dokładnie takie smartfony, jakich oczekują użytkownicy. Miały być szybkie, przyjazne użytkownikom, a przy tym zauważalnie tańsze niż flagowce. Jak jest dziś?

Doskonale pamiętam czasy, w których marka OnePlus prezentowała światu swój pierwszy smartfon. Choć pewnie nie wszyscy to pamiętają, smartfony nie były wówczas aż tak fajnymi urządzeniami, jak obecnie. Ich wydajność w większości przypadków pozostawała mocno dyskusyjna. Działo się tak za sprawą zarówno niezbyt mocnych podzespołów, jak i tego, co wówczas robili producenci oprogramowania. Wszyscy wiodący gracze starali się, by oprogramowanie dostępne w produkowanych przez nich smartfonach oferowało tak wiele funkcji, jak to tylko możliwe. Efekt? Mocno przeładowany interfejs i mnóstwo zmarnowanej pamięci na dane. Co gorsza producenci smartfonów grubo przesadzali z nakładkami systemowymi, przez co nawet flagowe urządzenia nie działały idealnie płynnie.

Reklama

Cóż, jeszcze kilka lat temu można było kupić urządzenie z najwyższej półki cenowej i obserwować, jak jego komponenty nie radzą sobie z zapewnieniem płynności animacji. Nie dziwi zatem wcale, że klienci raczej nie byli z nich zadowoleni. Czekali na debiut urządzenia, które będzie po prostu przyjazne. Na smartfon, który nie zaoferuje mnóstwa nikomu niepotrzebnych bajerów, ale za to będzie pracował naprawdę płynnie. Oczywiście najlepiej by było, gdyby było to urządzenie o topowej specyfikacji, tyle tylko, że nieco tańsze.

Wiodący gracze nie chcieli wówczas nawet słyszeć o tym, by taki telefon pojawił się na rynku. Z kolei klienci mieli do wyboru albo urządzenia flagowe, które działają całkiem nieźle, albo tanie smartfony, na których kulturę pracy lepiej spuścić zasłonę milczenia.


Właśnie w takich okolicznościach zadebiutowała marka OnePlus. Marka, której ambicją było udowodnienie dużym graczom, że da się robić świetne smartfony, które nie tylko bardzo dobrze działają, ale również nie rujnują portfela. Z uwagi na tak szumne deklaracje, smartfony OnePlus były nazywane zabójcami flagowców. Co kryło się pod tym określeniem? To ciekawy temat, któremu warto przyjrzeć się bliżej.

OnePlus czyli zabójca flagowców

Czym konkretnie chciała być marka OnePlus? Przede wszystkim producentem smartfonów, które będą szczególnie chętnie wybierane przez osoby interesujące się nowymi technologiami. W pierwszych latach istnienia marki jej oferta była dedykowana niemal wyłącznie tym, dla których branża mobilna to obiekt zainteresowania. Co o tym świadczy? Chociażby model dystrybucji pierwszych generacji smartfonów OnePlus. O ile dziś bez trudu znajdziemy je w ofercie dużych sklepów internetowych, tak kiedyś byliśmy skazani na zamówienie ze strony internetowej producenta i oczekiwanie, aż nasz egzemplarz w końcu do nas trafi.

Kiedy już przyjechał, na co konkretnie mogliśmy liczyć? Pierwsze OnePlusy aspirowały do miana zabójców flagowców, co miało określony wpływ na ich specyfikację techniczną. Wewnątrz można było znaleźć absolutnie topowe komponenty odpowiedzialne za wydajność, jednak z pozostałymi elementami specyfikacji bywało różnie. Chcąc stworzyć urządzenie równe flagowcom w wydajności, a jednocześnie zauważalnie tańsze, trzeba było decydować się na mądre kompromisy. W ten sposób powstało urządzenie bardzo wydajne, jednak z nieco mniejszymi możliwościami multimedialnymi, zwłaszcza w kwestii robienia zdjęć i nagrywania filmów.

Cięcia objęły również nakładkę systemową, jednak w tamtych czasach było to wyłącznie atutem. Ci, którzy pamiętają przeładowane interfejsy Samsung TouchWiz doskonale wiedzą, co mam na myśli. W porównaniu do nich oprogramowanie OnePlus prezentowało się schludnie, estetycznie, a przede wszystkim działało naprawdę nieźle.

Reklama

Co było potem? Niestety chiński producent zrezygnował z miana zabójcy flagowców, na rzecz producenta pełnoprawnych urządzeń z najwyższej półki cenowej. Jak sobie z tym poradził? Delikatnie mówiąc miał zmienne szczęście.


Reklama

Jak wróg flagowych smartfonów stał się jednym z nich

Pierwszą przesłanką zwiastującą wolę płynięcia razem z rynkowym prądem był model OnePlus 6. Dlaczego właśnie on? Głównie z uwagi na fakt, ze firma postanowiła zainspirować się nowym wyglądem iPhone'ów i wyposażyła telefon w charakterystyczne wcięcie w ekranie. Naturalnie władze OnePlusa spotkała za ten ruch fala krytyki, jednak już wtedy było widać, że nie ma woli przeciwstawiania się liderom rynku. OnePlus chciał stworzyć nie tańszą alternatywę, a telefon, który będzie walczył jak równy z równym i oferował wszystko to, co potentaci. Nawet jeśli te zmiany nie podobają się użytkownikom.

Kolejnym krokiem do zyskania antypatii dotychczasowych fanów był model OnePlus 6T. Co prawda wcięcie w ekranie udało się zauważalnie zmniejszyć, jednak nadal pozostało. Zniknął za to skaner linii papilarnych umieszczony na obudowie, a pojawił się czytnik znajdujący się pod ekranem. Niestety przy okazji zdecydowano się również na dalsze inspiracje poczynaniami firmy Apple. OnePlus 6T został pozbawiony wyjścia słuchawkowego. Jak zareagowali sympatycy OnePlusa? Opinie wahały się między negatywnymi a skrajnie negatywnymi.

Tuż po tych modelach w sprzedaży pojawił się smartfon, który do dziś uznawany jest za najlepszy w historii marki OnePlus. Naturalnie jest to OnePlus 7 Pro. Co było w nim tak wyjątkowe, że wzbudził powszechne zainteresowanie? Przynajmniej kilka elementów specyfikacji, o których warto powiedzieć kilka słów.

Zacznijmy od tego jak OnePlus 7 Pro wyglądał. Był telefonem nie dość że praktycznie bezramkowym, to jeszcze pozbawionym wcięcia w ekranie. Producent zdecydował się na zastosowanie wysuwanej kamerki przedniej, czym na nowo odzyskał utraconą sympatię. Co jeszcze rzucało się w oczy? Rewelacyjna wydajność i przepiękny ekran o wysokiej częstotliwości odświeżania 90 Hz. OnePlus 7 Pro był fenomenalny do tego stopnia, że sam postanowiłem go kupić, choć miał pewne wady.


Reklama

OnePlus 7 Pro, a po nim już tylko gorzej

Jak wspomniałem wyżej, OnePlus 7 Pro miał przepiękny wyświetlacz i cechował się niezrównaną wydajnością. Imponował również wysuwaną przednią kamerką i tym jak elegancko prezentował się w dłoni użytkownika. Gdzie zatem można było szukać wad tego smartfona? Cóż, to wciąż nie był pełnoprawny flagowiec, choć mocno zbliżył się do nich pod względem ceny. OnePlus 7 Pro dysponował szybkim ładowaniem przewodowym 30 W, jednak bezprzewodowego w specyfikacji nie było. Norma odporności na zabrudzenia i zachlapania? Tego też zabrakło. Jakość zdjęć i filmów? Na owe czasy bardzo dobra, jednak z pewnością nie na poziomie flagowców Samsunga, Huawei czy Apple.

Mimo że nie było to idealne urządzenie, do perfekcji brakowało mu naprawdę niewiele. Był to jednak ostatni OnePlus, który wzbudził zachwyt zainteresowanych. Co było później? Niestety wiele dobrego się nie wydarzyło. Kolejne generacje OnePlusów były koszmarnie nudne. Ewidentnie było widać, że firma coraz ściślej integruje się z dominującą nad nią marką Oppo. Dość powiedzieć, że w samych Chinach autorska nakładka OnePlus została zastąpiona tą z Oppo. Kolejne generacje? To po prostu typowe, flagowe urządzenia, które spisują się bardzo dobrze. Sęk w tym, że nie wyróżniają się na tle rynkowych liderów niczym szczególnym. Są bardzo fajne, bardzo wydajne, ale za bardzo wysoką cenę. Dokładnie tak, jak wszystkie inne smartfony z tej półki cenowej.

Warto również wspomnieć o tym, że OnePlus postanowił poszukać klientów również w innych miejscach. Na rynku pojawiły się smartfony ze średniej półki cenowej, sprzedawane pod nazwą OnePlus Nord. Pojawiły się również dedykowane akcesoria, na czele ze słuchawkami bezprzewodowymi.

Współcześnie OnePlus to poprawny producent elektroniki użytkowej, jednak z całą pewnością brakuje mu tego czegoś, czym potrafił wzbudzić zainteresowanie kilka lat wcześniej. Nie jest już mobilnym buntownikiem, a firmą taką, jak wszyscy.


Najlepszy zabójca flagowców? To wcale nie był OnePlus

Na koniec kilka słów o smartfonie, który wręcz wzorowo wpisał się w koncepcję flagship killer czyli zabójcy flagowców. Nie było to jednak, zapewne wbrew oczekiwaniu zarządzających marką OnePlus, urządzenie wyprodukowane przez tę firmę. W mojej i nie tylko mojej opinii takim urządzeniem był smartfon Xiaomi Mi 9. Oferował topową wydajność,  bardzo dobre wyposażenie multimedialne i nienajgorsze oprogramowanie. A wszystko to w cenie nieprzekraczającej 2000 złotych. Świetny smartfon, który jednak musiał zniknąć z rynku dość szybko, ponieważ tuż po jego premierze zmieniła się polityka Xiaomi co do najwyższej półki cenowej. Postanowiono zakończyć konkurowanie ceną i zrobić dokładnie to, co OnePlus. Produkować flagowce dokładnie takie, jak wszyscy inni.

OnePlusowi nie udało się zdobyć w Polsce większej popularności, choć niektóre modele mogły sprzedawać się całkiem nieźle. Cóż, firma nigdy nie miała lekko. Wystarczy wspomnieć o samej konkurencji wewnętrznej w grupie BBK, gdzie OnePlus walczy z Oppo, realme i vivo. Mimo tego firma trwa na rynku i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś błyśnie czymś naprawdę ciekawym.

Co Wy sądzicie o tym producencie? Korzystaliście kiedyś ze smartfona OnePlus? Na Wasze wrażenia czekamy w komentarzach.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama