Spora część z Was kojarzy pewnie serwis TripAdvisor - trwa okres wakacyjnych wyjazdów, więc zainteresowanie stroną powinno wzrosnąć. Przybędzie w nim ...
Serwis ukarany za opinie wrzucane przez użytkowników. Sprawiedliwe rozwiązanie?
Spora część z Was kojarzy pewnie serwis TripAdvisor - trwa okres wakacyjnych wyjazdów, więc zainteresowanie stroną powinno wzrosnąć. Przybędzie w nim także opinii użytkowników. Część okaże się pomocna, część będzie nie tylko mało warta, ale wręcz szkodliwa. Czy za te niedociągnięcia powinien odpowiadać serwis? Trwa dyskusja w tej kwestii, w tle mamy sporą karę finansową.
W grudniu ubiegłego roku włoski organ AGCM, odpowiednik naszego UOKiK, nałożył na TripAdvsor karę finansową: 500 tysięcy euro. Wnioskowało o nią m.in. stowarzyszenie hotelarzy, które przekonywało, że serwis nie postarał się, by sprawdzić wiarygodność zamieszczanych w nim opinii. Podejrzewam, że po tej decyzji na właścicieli podobnych stron padł blady strach: skoro pojawiła się jedna kara, to zaraz mogą się posypać kolejne. Aby uniknąć takiej sytuacji, należałoby zmienić formułę serwisu. Bo sprawdzanie każdej recenzji, opinii nie jest możliwe.
Ten argument uznał włoski sąd, który uchylił grzywnę nałożoną na serwis. W uzasadnieniu stwierdzono, że TripAdvisor nie przekonywał, iż wszystkie jego (wyświetlane u niego) recenzje są prawdziwe. Co więcej, zaznaczał, że ich weryfikacja nie jest możliwa. Uznano, że decyzja organu nakładającego karę jest niezrozumiała. Przedstawiciele serwisu odetchnęli oczywiście z ulgą, wyrazili zadowolenie z wyroku. Koniec tematu, wszystko wraca do normy? Na razie tak, ale to pewnie wstęp do większej batalii.
Hotelarze czy restauratorzy z pewnością nie odpuszczą i będą dążyć do tego, by ktoś odpowiadał za opinie wypisywane w Sieci. Pojawia się jednak proste pytanie: kto ma za to odpowiadać i jak egzekwować przepisy? Pisałem niedawno o tym problemie: prawo nie nadąża za zmianami rzeczywistości. Przepisy byłyby w miarę klarowne, gdy recenzjami hoteli, biur podróży, restauracji czy atrakcji turystycznych zajmowali się dziennikarze albo autorzy książek, gdy na tacy podany był autor opinii, łatwo było do niego dotrzeć, ewentualnie dochodzić swoich praw. Owych opinii publikowano znacznie mniej, sytuacja była łatwiejsza. Dzisiaj jest inaczej.
Rozumiem twórców serwisu, którzy nie chcą odpowiadać za swoich użytkowników, fizycznie faktycznie nie są w stanie weryfikować opinii. Rozumiem użytkowników, którzy chcą pisać recenzje i je czytać - czasem można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o miejscach, w których np. autor przewodnika nie był, a wspomniał o nim w książce (takie praktyki są dość powszechne). Teoretycznie spada ryzyko wakacyjnej wpadki. Rozumiem też hotelarzy, którzy boją się tego, że wiecznie niezadowolony klient będzie psuł im opinię. Albo, że zrobi to konkurencja podszywająca się pod klientów. Problem jest. Pytanie, czy będzie i rozwiązanie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu