Samsung wystartował ze sprzedażą nowego flagowca, czyli Galaxy Note'a czwartej generacji. Do końca tego miesiąca produkt ma się pojawić w 140 krajach....
Samsung wystartował ze sprzedażą nowego flagowca, czyli Galaxy Note'a czwartej generacji. Do końca tego miesiąca produkt ma się pojawić w 140 krajach. Sprzętem mogą się już cieszyć klienci w Korei Południowej, gdzie pojawiły się doniesienia o wadach konstrukcyjnych produktu. Pisaliśmy o tej sprawie, pewnie do niej wrócimy, jeśli wydarzy się coś ciekawego. Póki co warto wspomnieć o innej kwestii: korporacja powołała ponoć grupę roboczą, która ma się zająć naprawą biznesu mobilnego.
Na początek mapka (widoczna powyżej), z której można się dowiedzieć, jak Samsung zaplanował "inwazję" Note'a 4. Można, ale nie jest to proste - dla mnie Europa stała się kolorową plamą. Trochę namieszali z tymi kółeczkami. Ten bałagan można jednak w miarę szybko ogarnąć. Gorzej spawa wygląda w przypadku bałaganu w biznesie mobilnym. Padnie pewnie pytanie, czy można w tym przypadku mówić o jakimś bałaganie? Przecież ten oddział zarabia miliardy dolarów i uczynił z koreańskiej korporacji bardzo rozpoznawalnego gracza na arenie międzynarodowej. To prawda, ale koreańskie media donoszą, że powstała specjalna grupa złożona z pracowników różnych oddziałów firmy. Taka jednostka z pewnością przyda się Samsungowi.
Chociaż azjatycki gigant zarabia na sprzedaży sprzętu mobilnego krocie i nadal jest liderem w segmencie smartfonów, to ostatnie wyniki kwartalne mogły wprowadzić niepokój w szeregi decydentów i akcjonariuszy firmy. Sprzedaż spada i to w czasie, gdy branża rośnie, zyski też przestały rosnąć niczym na diecie sterydowej. Niejednokrotnie wspominano już o tym, że korporacja przeznacza zbyt dużo środków na marketing i wydaje tę kasę nieefektywnie. Trudno w to nie wierzyć - przy kilkunastu miliardach dolarów przeznaczanych na wspomniany cel, część środków z pewnością jest wyrzucana w błoto. Trzeba zatem sprawdzić, co działa niewłaściwie i spróbować to zmienić. Może się wówczas okazać, że firma jest w stanie notować znacznie lepsze zyski bez widocznego podkręcania sprzedaży.
Problemy nie dotyczą tylko wyrzucania pieniędzy na nieefektywny marketing. W tak dużej i starej firmie jak Samsung z pewnością nazbierało się więcej wątków wymagających rozpatrzenia i ewentualnego podjęcia kroków. Wystarczy spojrzeć na Microsoft i wietrzenie, jakie zafundował korporacji nowy CEO. Są zwolnienia, zamykanie oddziałów, przeprowadzki, wygaszanie projektów - najpierw uderzy to po kieszeni, ale z czasem powinno dać spore oszczędności. Samsung powinien pójść podobną drogą i najwyraźniej podjął kroki w tym kierunku.
Zapewne wielu z Was zdaje sobie sprawę z tego, jak funkcjonuje jeden z konkurentów Samsunga, czyli Xiaomi: nie wydają olbrzymich sum na marketing, starają się to robić sprawnie, ale niskim kosztem przy udziale mediów społecznościowych, umiejętnie wykorzystują też zainteresowanie, jakim obdarzyły ich media. Nie produkują więcej, niż są w stanie sprzedać, nie przesadzają z niepotrzebnymi bonusami, które mogłyby podnieść cenę produktu, nie szaleją z marżą. Wszystko to sprawia, że ich sprzęt może być sprzedawany w atrakcyjnej cenie. Dla Samsunga i pozostałych większych firm to problem, bo muszą teraz szybko reagować na zmiany. Warto mieć przy tym na uwadze, że mniejszych firm pokroju Xiaomi, spragnionych sukcesu i gotowych na walkę z gigantami jest więcej.
Na razie Samsung rządzi w segmencie smartfonów i to przez jakiś czas z pewnością się nie zmieni. Firma musi jednak działać, by przedłużyć swą dominację. Powoływanie grup roboczych, które ogarną problemy i wskażą na najważniejsze błędy jest już krokiem we właściwym kierunku. Pytanie, czy ludzie z różnych oddziałów będą w stanie efektywnie współpracować oraz szybko prezentować wyniki. I czy potem korporacja zrobi z tego pożytek?
Grafika pochodzi z profilu Samsunga na Fb
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu