Gdy firma traci miliardy dolarów, trudno przejść obok tego obojętnie i nie ma znaczenia, czy rzecz dzieje się w Azji, Europie czy USA. Zazwyczaj trzeba się z tego wytłumaczyć - chociażby przed akcjonariuszami. Tych ostatnich przeprosił dzisiaj Samsung, a sprawa dotyczyła klapy Galaxy Note 7. Ale to nie jedyny powód, by wyrazić skruchę...
Samsung powtórzył przeprosiny wynikające z zeszłorocznej wpadki: temat Note'a 7 chyba jest już zamykany, wszyscy chcą o nim zapomnieć. Obecnie straty wywołane wprowadzeniem na rynek wadliwego flagowca ocenia się na 6 mld dolarów. Porażająca kwota, dla wielu firm, nawet tych dużych, byłby to koniec w biznesie. Ale nie dla Samsunga, który znacznie większe pieniądze zarabia w ciągu jednego roku. Teraz po prostu pozostaje czekać na kolejnego flagowca - akcjonariusze, pracownicy i fani firmy pewnie trzymają kciuki za Galaxy S8.
Na wpadce produktowej nie kończą się jednak kłopoty koreańskiego giganta. Za klęskę Note 7 przepraszał wiceszef rady dyrektorów, Kwon Oh-hyun - nie zrobił tego prezes, ponieważ od kilku kwartałów leży w szpitalu, ani jego syn, który sprawuje faktyczną władzę w firmie. Ten ostatni nie mógł spotkać się z udziałowcami, ponieważ od kilku tygodni przebywa w areszcie. Jay Y. Lee jest oskarżany m.in. o korupcję i krzywoprzysięstwo, w niekorzystnym dla siebie scenariuszu może się zmierzyć z naprawdę długim wyrokiem.
Samsung przeprasza za skandal, jaki wybuchł wokół tej sprawy, ale jednocześnie broni swojego wiceprezesa i faktycznego szefa. To akurat zrozumiałe. Warto w tym miejscu podkreślić, że chociaż przeprosiny są kierowane do akcjonariuszy, ci ostatni nie mają powodów do narzekań, bo kurs papierów wartościowych firmy mocno urósł w poprzednich kwartałach. Najwyraźniej wspomniane kryzysy uznano za dość błahe, a przyszłość widziana jest w jasnych barwach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu