Smartfony

Samsung Galaxy S5 – czy flagowiec Samsunga mógł być aż tak zły?

Tomasz Szwast
Samsung Galaxy S5 – czy flagowiec Samsunga mógł być aż tak zły?
8

Samsung Galaxy S5 to przykład na to, że nawet urządzenie z najwyższej półki cenowej może sprawić zawód. Choć wydawał się innowacyjny, oferował mnóstwo ciekawych funkcji i miał w sobie coś interesującego, konkurencja już dawno skręciła w inną stronę. Czy to był błąd Samsunga?

Jaki smartfon wyobrażacie sobie na dźwięk słowa flagowiec? Zapewne taki, który oferuje wszystko to, co w danym momencie na rynku najlepsze, najbardziej wydajne, najbardziej prestiżowe i najmodniejsze. Smartfon flagowy to urządzenie, które ma za zadanie zademonstrować technologiczny kunszt przedsiębiorstwa i sprawić, że klienci spojrzą na niego z szacunkiem. Owszem, większość wybierze modele z niższych półek cenowych, jednak skoro ta firma potrafiła opracować tak doskonałe urządzenie, zapewne te tańsze również są świetne, prawda?

Poza tym, to właśnie najwyższa półka smartfonów jest tą, do której trafia większość innowacji. To od flagowców zaczęła się moda na zabezpieczenia biometryczne, dodatkowe aparaty czy wycięcia w ekranie. Coś, co w danym roku trafia do flagowców, niedługo później znajdzie się również w tańszych urządzeniach. To flagowiec definiuje producenta. To flagowiec wyznacza trendy.

Dysponując tą wiedzą, producenci dwoją się i troją, by ich urządzenia z najwyższej półki były jak najlepsze. Od lat obserwujemy rywalizację Samsunga z Apple, a za ich plecami szeroką grupę pościgową, na czele z Xiaomi, Oppo i Huawei. Co ciekawe, z reguły to właśnie Samsung wychodzi z tego wyścigu zbrojeń obronną ręką. To smartfony marki Samsung, rok do roku, okazują się być tymi, na które warto zwrócić największą uwagę, kiedy nie dotyczą nas ograniczenia finansowe. Tymczasem, zdarzyły się również sytuacje, kiedy było zupełnie inaczej. Jedną z nich chciałbym opisać w niniejszym materiale.

Smartfon Samsung Galaxy S5, choć od strony technicznie był naprawdę porządnym urządzeniem, okazał się (najprawdopodobniej) najmniej udanym telefonem z całej serii. Dlaczego właśnie tak go postrzegam? Właśnie z uwagi na to, że Samsung zdecydował się na pójście w zupełnie innym kierunku, niż konkurencja, rozmijając się z oczekiwaniami klientów. Kiedy ci oczekiwali smartfona, który zaoferuje im odczucie korzystania z urządzenia z półki premium, otrzymali... wbudowany pulsometr. Cóż, to nie mogło się udać.

Samsung Galaxy S5 – Koreańczycy popłynęli pod prąd

Jak wspomniałem wcześniej, od strony technicznej Samsungowi Galaxy S5 ciężko było cokolwiek zarzucić, a wręcz przeciwnie. W momencie rynkowej premiery był jednym z najbardziej wydajnych urządzeń na rynku, a i możliwości multimedialne (jak zwykle w przypadku Samsunga) mogły imponować. Co się na nie składało? Między innymi wyświetlacz Super AMOLED o przekątnej 5,1 cala i rozdzielczości Full HD, ukryty pod taflą szkła Gorilla Glass 3, aparat główny o rozdzielczości 16 Mpix, kamerka do selfie o rozdzielczości 2 Mpix i wyjście mini jack o bardzo wysokiej jakości dźwięku. Samsung Galaxy S5 potrafił nagrywać wideo w rozdzielczości 4K, z odświeżaniem 30 klatek na sekundę.

Od strony wydajności to również smartfon, któremu ciężko było cokolwiek zarzucić. Procesor Qualcomm Snapdragon 801 z grafiką Adreno 330, a także 2 GB pamięci RAM w zupełności wystarczały mu do płynnej pracy. Pojawiły się również takie ciekawostki, jak rzadko spotykane gniazdo microUSB 3.0 (zanim zdobyło popularność, zostało zastąpione przez USB-C), norma odporności IP67 czy pulsometr umieszczony tuż obok aparatu głównego. Wzorem iPhone'a 5S, który zadebiutował kilka miesięcy wcześniej, na wyposażeniu telefonu znalazł się, zintegrowany z przyciskiem Home skaner linii papilarnych, jednak o tym, jak działał, nieco później.

Dlaczego zatem napisałem, że Koreańczycy popłynęli pod prąd, skoro od strony multimedialnej i sprzętowej wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Miałem na myśli, przede wszystkim, to, jak bardzo Samsung Galaxy S5 odstawał, pod względem stylistycznym, od swoich największych konkurentów. Co istotne, nie było to tylko Apple. Sony i HTC również mogły pochwalić się smartfonami, które wyglądały zupełnie inaczej, niż piąta generacja Galaktyki.

Na przełomie 2013 i 2014 roku, konkurencja Samsunga postanowiła, że mocno przyłoży się do tego, jak będą wyglądały jej smartfony. By te mogły zaprezentować się jak najlepiej, zdecydowano się na porzucenie zdejmowanych plecków i wyjmowanych baterii, na rzecz zamkniętych, zwartych, ale za to jak dobrze wyglądających konstrukcji. Rzućmy okiem na to, jak wyglądał iPhone 5S, czyli według wielu najładniejszy iPhone, jaki kiedykolwiek trafił do sprzedaży. Z przodu - tafla szkła i przycisk Home, również pokryty szkłem. Z tyłu - eleganckie połączenie metalu i szkła. Z boku - stylowa, płaska, ramka, łącząca wszystko w jedną, bardzo zgrabną całość. Sony Xperia Z? Z przodu i z tyłu tafle szkła, połączone metalową ramką.  HTC One? Szklany front, metalowy korpus. Samsung Galaxy S5? Poza Gorilla Glass 3 plastik, plastik, plastik i jeszcze raz plastik.

Owszem, ciężko było nie docenić tego, że baterię nadal można wymieniać bez problemu, a żeby dostać się do karty SIM czy karty pamięci nie trzeba dodatkowych narzędzi, jednak klienci zdawali się już być pogodzeni z tym, że wszystko to bezpowrotnie odchodzi do lamusa. Chcieli otrzymać telefon zgrabny, gustowny, elegancki, wykonany z jak najlepszych materiałów. Samsung Galaxy S5 nie mógł im zaoferować nic z tego. Był dokładnie taki sam, jak wszystkie poprzednie Galaktyki – cały w plastiku.

Na tym nie koniec problemów

Jakby tego było mało, Samsung Galaxy S5 zmagał się z jeszcze jednym, bardzo poważnym problemem, który we flagowcu po prostu nie miał prawa się zdarzyć. Owszem, jego oprogramowanie było rozbudowane jak żadne inne. Działała obsługa gestów, śledzenie twarzy czy rejestrowanie danych zdrowotnych, w oparciu o wspomniany już pulsometr. Sęk w tym, że system Android, w połączeniu z autorską nakładką Samsunga, był równie zaawansowany, co niestabilny. Do dziś pamiętam, jak testowałem kilka czy kilkanaście wersji oprogramowania, byle tylko zechciał połączyć się z odbiornikiem Bluetooth w samochodzie. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć drugiego, flagowego urządzenia Samsunga, które sprawiłoby mi tyle problemów ze stabilnością systemu, co właśnie Samsung Galaxy S5.

Co prawda Samsung zadbał o to, by Galaxy S5 otrzymał dwie duże aktualizacje systemu operacyjnego (od Androida 4.4.2 do Androida 6.0), jednak tę ostatnią otrzymał ze sporym opóźnieniem,  zupełnie tak, jakby Samsung rzucił ją od tak, na odchodne, chcąc jak najszybciej zapomnieć, że kiedykolwiek wyprodukował taki smartfon.

Czy było jeszcze coś, co wkurzało w Samsungu Galaxy S5? Ależ oczywiście, że tak! Jak wspomniałem wcześniej, miałem wrócić do tematu skanera linii papilarnych. O co chodziło? Otóż o ile w przypadku iPhone'a 5S wystarczyło przyłożyć palec do skanera TouchID, by go odblokować, tak w przypadku Samsunga konieczne było przejście całej procedury, polegającej na wybudzeniu smartfona, a następnie... przejechaniu opuszkiem palca po skanerze. Tak, sam dotyk nie wystarczył, skaner odcisków palców działał dokładnie tak, jak tego typu urządzenia z poprzedniej epoki. Czyżby Samsung za wszelką cenę chciał nawiązać do tego, co zrobiło Apple kilka miesięcy wcześniej? Jeżeli tak, to z wyjątkowo marnym skutkiem.

Rozstanie z plastikiem stało się faktem

Cóż, Samsung Galaxy S5 był ostatnim tego typu flagowym urządzeniem koreańskiego producenta. Jego następca, Samsung Galaxy S6, prezentował się zupełnie inaczej. Otrzymał obudowę wykonaną w całości ze szkła, pożegnano łatwy dostęp do baterii a także czytnik kart pamięci. Co prawda ten wrócił bardzo szybko, bo już w Samsungu Galaxy S7, jednak zmianę warto odnotować. Samsung Galaxy S6 był urządzeniem przełomowym w ofercie Samsunga, ponieważ kompletnie zmienił podejście do wzornictwa topowych modeli smartfonów. Zmienił również to, z jakich materiałów były wykonane. Jego następca, Samsung Galaxy S7, zwłaszcza w wersji Samsung Galaxy S7 Edge, sprawił, że Samsung wrócił na dawny tor, a kolejne Galaktyki znowu dyktowały trendy na rynku.

Od tego czasu musiało minąć kolejnych kilka generacji, zanim Samsung na powrót zdecydował się na częściowe stosowanie plastiku w urządzeniach z flagowych serii. Plastikowe plecki otrzymały, między innymi, Samsung Galaxy S20 (i nowsze) a także Samsung Galaxy Note 20. Był to jednak plastik o zupełnie innej jakości, zdecydowanie przyjemniejszy w dotyku i sprawiający znacznie lepsze wrażenie, niż ten, z którego zapamiętaliśmy Galaxy S5.

Podsumowując, Samsung Galaxy S5 był najmniej udanym flagowcem Samsunga, z jakiego przyszło mi korzystać. Praktycznie od pierwszego do ostatniego dnia byłem z niego mocno niezadowolony, dlatego bez żalu wymieniłem go na iPhone'a 5S, z którym spędziłem zdecydowanie więcej czasu. Do Androida zraziłem się do tego stopnia, że zdecydowałem się na powrót dopiero w 2019 roku, kiedy to w mojej kieszeni wylądował Samsung Galaxy Note 9. Cóż, wypadałoby się cieszyć, że Samsungowi już nigdy więcej nie przydarzyła się taka wpadka z flagowym urządzeniem. Niestety, był jeszcze Note 7...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu