Samsung Galaxy S21 to smartfon, od którego prezentacji właśnie mija rok. Lada dzień poznamy jego następcę, a na rynku pojawił się mocno zbliżony model - Galaxy S21 FE. Czy po roku nadal warto go kupić? Spora przecena to jeden z argumentów na tak. Co oprócz tego?
Samsung Galaxy S21 to najnudniejszy smartfon, z jakim miałem do czynienia. Czy to źle?
Samsung Galaxy S21, czyli podstawowa wersja ubiegłorocznej Galaktyki to smartfon, który nigdy mnie nie przekonywał. Niby nic mu nie brakowało, nawet rekomendowałem go jako jedną z rozsądnych decyzji zakupowych, a jednak podchodziłem do niego z dystansem. Dwa miesiące z S21 jako podstawowym smartfonem pozwoliły mi zweryfikować, czy moje uprzedzenia były zasadne.
Na samym wstępie chciałbym wyraźnie zaznaczyć, co znajdzie się w treści niniejszego materiału. Nie będzie to, w żadnym wypadku, recenzja produktu. Prezentacja Galaxy S21 miała miejsce rok temu. Od tego czasu każdy, kto tylko miał ochotę i możliwości, wypowiedział się na jego temat w wyczerpujący sposób. Doskonale wiemy, jakie bolączki ma ten smartfon. Wiemy ile trzyma na baterii, jakie zdjęcia robi, jak prezentuje się wyświetlacz i co można powiedzieć o jego wydajności. Zdajemy sobie sprawę z powodów, dla których warto go kupić. W końcu, jak na linię Galaxy S przystało, jest ich naprawdę bardzo wiele.
Po co zatem powstaje ten tekst? Między innymi po to, by spojrzeć na ten smartfon z nieco innej perspektywy, zwłaszcza cenowej. To właśnie Galaxy S21 był bohaterem jednej z najciekawszych, smartfonowych promocji, jakie producenci zorganizowali w 2021 roku. W momencie, gdy flagowy Samsung Galaxy kosztował mniej niż 3000 złotych, a w dodatku zakup premiowany był jednym z najlepszych zegarków dla smartfonów z Androidem - Galaxy Watch 4, łatwo było stracić dla niego głowę i trochę pieniędzy. Dodatkowo, zaledwie kilka dni temu zadebiutował na rynku bardzo zbliżony smartfon, którego cena utrzymuje się na podobnym poziomie - Samsung Galaxy S21 FE.
W przededniu premiery kolejnej generacji flagowych smartfonów koreańskiego producenta, warto rozliczyć się z przeszłością. Podsumować to, z czym mieliśmy do czynienia do tej pory, by z czystą głową otworzyć się na nowe. Ten materiał jest właśnie o tym.
Samsung Galaxy S21 - skąd się u mnie wziął, skoro nigdy go nie chciałem?
Jak do tego doszło, że jako osoba preferująca smartfony Apple, stałem się jego posiadaczem? Przesądził o tym pewien nieszczęśliwy wypadek, w wyniku którego zaledwie miesięczny Apple Watch SE został rozbity. Choć w dalszym ciągu dało się z niego korzystać, wyraźne pęknięcie i odłamanie się kawałka szybki powodowało, że stracił jakąkolwiek odporność na czynniki zewnętrzne. Wystarczyłoby przypadkowo zapomnieć o jego zdjęciu przed kontaktem z wodą, na przykład podczas mycia naczyń, by pożegnać się z nim na dobre.
Firma Apple nie oferuje usługi naprawy zegarków Apple Watch. Jeżeli usterka nastąpiła z winy producenta i w okresie gwarancji, zegarek wymieniany jest na nowy na koszt producenta. Gdy gwarancja nie obowiązuje albo awaria miała miejsce z winy użytkownika, trzeba ponieść cały koszt wymiany, co czyni taki zabieg nieopłacalnym. Koszty wymiany samej szybki w nieautoryzowanych serwisach również nie należą do najtańszych.
Wymiana zegarka nie była jedynym kosztem, z jakim musiałbym się liczyć chcąc pozostać na dłużej w ekosystemie Apple. Kondycja baterii w użytkowanym przeze mnie iPhonie 11 Pro malała w oczach, tracąc po kilka procent każdego miesiąca. Czas wymiany zbliżał się coraz szybszymi krokami.
Zupełnym zbiegiem okoliczności, akurat w tym momencie pojawiła się wspomniana wyżej promocja na Samsunga Galaxy S21. Szybka kalkulacja na podstawie serwisów z ogłoszeniami pozwoliła na wysnucie wniosku - wymiana używanych urządzeń Apple na nowe marki Samsung odbędzie się praktycznie bezkosztowo. Jeszcze tego samego dnia, moja główna karta SIM wylądowała w nowym Samsungu prosto ze sklepu, a na nadgarstku pojawił się Galaxy Watch 4 w wersji o średnicy 44 mm. Tak zaczęła się przygoda, która trwa do momentu publikacji niniejszego materiału.
Smartfon, z którym można się zanudzić
Mijały kolejne dni w towarzystwie nowego nabytku, przepełnione wnioskami odnośnie wad i zalet Samsunga względem poprzednio użytkowanego smartfona. Naturalnie, brakowało mi rozwiązań typowych dla ekosystemu firmy z Cupertino, takich jak iMessage czy AirDrop, jednak w gruncie rzeczy odczuwałem zadowolenie z przesiadki. Cóż, między flagowym urządzeniem z 2019 roku, a podobnie pozycjonowanym z 2021 roku, siłą rzeczy, musiała być różnica. O dziwo, większa niż myślałem.
Co jest największym atutem Samsunga Galaxy S21? Moim zdaniem jego wielkość. Jest odczuwalnie mniejszy od zdecydowanej większości flagowców z Androidem, co sprawia, że łatwiej się z niego korzysta w codziennym użytkowaniu. Ekran o przekątnej 6,2 cala, w połączeniu z niewielkimi ramkami i całkiem ergonomicznym wyprofilowaniem smartfona okazał się dla mnie optymalny. A to wcale nie koniec atutów związanych z wyświetlaczem.
Wykonany w technologii AMOLED ekran Samsunga Galaxy S21 jest po prostu przepiękny. Nie można przyczepić się ani do jakości wyświetlanych kolorów, ani do kontrastu czy zbyt małej jasności. Wszystko jest dokładnie takie, jak być powinno w smartfonie z wyższej półki cenowej. Z resztą, nie od dziś wiadomo, że Samsung jest mistrzem w dziedzinie projektowania świetnych wyświetlaczy do swoich urządzeń. Wisienką na torcie jest wyższa niż standardowa częstotliwość odświeżania, w tym przypadku 120 Hz. Naturalnie, można ją wyłączyć w ustawieniach systemowych, jednak po co to robić, skoro wygląda to tak spektakularnie? W pełni akceptuję to, że smartfon wytrzyma na baterii nieco krócej, jeśli mogę przez ten czas oglądać tak idealnie płynne animacje.
Do tego, co znalazło się wewnątrz Galaxy S21, również ciężko mi mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że spora grupa klientów szukających smartfona o wysokiej wydajności, ma zastrzeżenia co do osiąganych przez zastosowany układ SoC temperatur. Zgodnie z relacją zainteresowanych, SoC Samsung Exynos 2100 potrafi rozgrzać się tak mocno, że można to odczuć po spadku wydajności w najbardziej wymagających grach.
Grzeje się? Tylko w wymagających zadaniach
Przyznam szczerze, nie jestem smartfonowym graczem, a moja ulubiona gra na tak małym ekranie to Deluxe Ski Jump. Czasami zdarza mi się też zagrać w jedną z produkcji dostępnych w ramach usługi chmurowej na platformie Xbox. Ja żadnego przegrzewania nie dostrzegłem, co wynika z mojego stylu użytkowania smartfona. Nie kwestionuję jednak istoty problemu, a jeśli wśród czytelników jest ktoś, kto korzysta z Galaxy S21 do gier, mam wielką prośbę o uzupełnienie mojego wywodu o doświadczenia w tym zakresie. Sekcja komentarzy czeka.
Nie znajduję również powodów do narzekania na system operacyjny, zarówno w kwestii responsywności jak i stabilności. Przez cały czas, odkąd Samsung Galaxy S21 znalazł się w moich rękach, poznawałem zalety systemu Android 12 z autorską nakładką Koreańczyków - One UI. Nie zdarzyło mi się doświadczyć problemów z przycinaniem animacji interfejsu, a problem ze stabilnością pojawił się tylko raz - smartfon zawiesił się podczas korzystania z aplikacji mojego banku, a jedynym rozwiązaniem okazał się restart urzązenia. Nie mam jednak pewności, czy problem powstał z winy systemu operacyjnego, czy samej aplikacji, dlatego nie mam zamiaru nikogo o to obwiniać. Zwłaszcza, że cały czas mowa o pojedynczym incydencie.
Jaki z tego wniosek? Samsung Galaxy S21 to naprawdę przyjemny smartfon. Tak przyjemny, że aż… nudny. Wręcz bardzo nudny. Nudny do tego stopnia, że mogę określić go najnudniejszym smartfonem, z jakim miałem do czynienia kiedykolwiek. Nie ma mowy o jakimkolwiek efekcie WOW, czymś, co naprawdę mocno zaskoczy, ale też nie znalazłem w nim niczego, co by mi przeszkadzało na dłuższą metę.
Korzystanie z S21 na co dzień jest bardzo proste - ja go używam, a on działa. I tak każdego, kolejnego dnia.To jednak elektronika użytkowa, która nie powinna dostarczać wrażeń i nadmiernych emocji, a po prostu robić to, co do niej należy. Z tego zadania podstawowa Galaktyka S z 2021 roku wywiązuje się wzorowo.
O co chodzi z tą baterią?
W internecie spotkałem się z wieloma opiniami, jakoby Samsung Galaxy S21 dysponował bardzo słabą baterią. Na tyle słabą, że nie jest w stanie wytrzymać pełnego dnia użytkowania. Cóż, krótko mówiąc, nie mogę się z tym zgodzić. Być może właśnie dlatego, że nie wykorzystuję go do gier. Niemniej, w moim, raczej dość typowym scenariuszu użytkowania, wytrzymuje na naładowanej do pełna baterii cały pełny dzień, a na wieczór zostaje jeszcze spory zapas, w sam raz na obejrzenie kilku filmów na YouTube czy odcinka ulubionego serialu do poduszki.
Moja historia używania tego smartfona wskazuje, że nie będzie dla niego problemem wytrzymać około 6 godzin na włączonym ekranie. Statystyki dostępne z poziomu oprogramowania mówią, że dziennie zużywam około 80% baterii. W mojej opinii, do zwykłego, codziennego korzystania ze smartfona, Samsung Galaxy S21 to bardzo dobry wybór. Pod względem baterii również, choć zawsze mogło być lepiej.
Aparat jak to w droższych Samsungach
Czy aparatowi w Samsungu Galaxy S21 można cokolwiek zarzucić? I tak, i nie. Z jednej strony, jak przystało na flagowy smartfon tej marki, potrafi robić naprawdę piękne zdjęcia. W dobrych warunkach oświetleniowych jest tak, jak tego oczekujemy, czyli wzorowo. W gorszych również daje radę, choć tryb nocny mógłby być nieco lepszy. Nie oznacza to jednak, że ten, z którego korzystać możemy, jest zły. Kwestia kolorów i odwzorowania warunków świetlnych po zmroku to temat, w którym praktycznie każdy użytkownik ma swoje zdanie - jednemu wystarczy, że można rozpoznać wszystko to, co jest w kadrze, inny oczekuje, że smartfon zrobi z nocy dzień, co nijak nie pasuje do rzeczywistych warunków, a jeszcze inny, wymaga perfekcyjnego odwzorowania. S21 dostarcza zadowalające nocne fotki i na tym poprzestańmy.
Uzupełnieniem głównego aparatu jest ultraszerokokątny, który również robi dokładnie to, co powinien robić, w dodatku z bardzo dobrym skutkiem. Trudno mu cokolwiek zarzucić. Nieco inaczej wygląda jednak kwestia teleobiektywu, który jest, a jakby go nie było. Ze specyfikacji technicznej dowiadujemy się, że oferuje przybliżenie optyczne zaledwie 1,1x. Po co zatem producent umieścił go w tym telefonie? Przede wszystkim po to, by spełniał rolę pomocniczego obiektywu do trybu portretowego. Z tym, że inaczej niż w tanich smartfonach rodem z Chin, nie jest tylko chwytem marketingowym, a stanowi wartość dodaną - zdjęcia portretowe prezentują się świetnie.
Obecność tego obiektywu przekłada się również na możliwość wykonywania zdjęć z trzykrotnym zbliżeniem hybrydowym. Powstałe w ten sposób fotografie są ok, ale nic ponadto. Przyznam szczerze, z możliwości zbliżenia hybrydowego i cyfrowego nie korzystam praktycznie wcale. Obiektyw ultraszerokokątny jest dla mnie zdecydowanie ważniejszy.
Smartfon, którego nie sposób ocenić
Samsung Galaxy S21 to smartfon, którego nie potrafię ocenić. I to wcale nie dlatego, że jest jakimś wyjątkowo specyficznym urządzeniem, w sprawie którego ciężko mieć jednoznaczną opinię. Wręcz przeciwnie, to sprawdzony, przewidywalny, do bólu poprawny i solidny smartfon, w którym, na dobrą sprawę, nie ma się do czego przyczepić na tyle mocno, by go skrytykować.
Z jednej strony oferuje wszystko to, czego możemy oczekiwać od smartfona za 3000 złotych. Z drugiej, nic ponadto. Jest do bólu nudny, ale to żadna wada. W obecnej cenie trudno byłoby odmówić mu rekomendacji. Jeśli ktoś szuka smartfona z Androidem, który dobrze leży w dłoni, świetnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu, ma bardzo dobry aparat i nie zawodzi od strony szybkości i stabilności oprogramowania, to właściwy wybór.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu