Jeszcze 2 tygodnie temu było niemal pewne, że samochody spalinowe pożegnamy w Europie już w 2035 roku. Teraz okazuje się, że tak wcale nie musi być, a co najbardziej zaskakujące, na przeszkodzie stają Niemcy.
W życiu pewna jest tylko śmierć i podatki
Parafraza klasyka nie jest wcale przypadkowa, 2 tygodnie temu napisałem, że zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych w Europie w 2035 roku jest praktycznie pewny. Jednak po tym jak nowa rezolucja została przegłosowana przez Parlament Europejski, musi być jeszcze jednogłośnie zaakceptowana przez wszystkie kraje członkowskie. Takie głosowanie miało odbyć się w marcu, ale obecnie zostało przełożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Swoje wątpliwości względem nowego prawa wcześniej zgłaszali między innymi Włosi, Węgrzy, a także Polacy. Teraz jednak wyraźne veto postawili... Niemcy. To o tyle zaskakujące, że do tej pory byli oni jednymi z orędowników elektryfikacji, a ich koncerny są na najlepszej drodze do przejścia na elektromobilność nawet wcześniej niż w 2035 roku.
Niemcy zdali sobie jednak sprawę, że w branży motoryzacyjnej, która odpowiada za 5% ich PKB, pracuje ponad 800 tys. ludzi, a proces elektryfikacji floty pojazdów oznacza zwolnienia. Mimo swojego zaawansowania, samochody z napędem elektrycznym są łatwiejsze w budowie i nie trzeba do ich produkcji tylu ludzi. Nie dalej jak kilka dni temu Ford ogłosił, że z fabryki w Kolonii zwolni ponad 2300 osób, a można oczekiwać, że niemieckie koncerny będą zmuszone do podobnych ruchów w najbliższych latach. Dlatego niemiecki rząd z orędownika elektryfikacji, zamienił się w umiarkowanego sceptyka, który zamierza forsować inne rozwiązania.
Jednym z nich jest tzw. paliwo syntetyczne. Chodzi o wytwarzanie paliwa z odzyskanego z atmosfery dwutlenku węgla. Jego wykorzystanie do napędzania pojazdów ma być neutralne dla środowiska, bo dwutlenek emitowany przez pojazdy napędzane takim paliwem, będzie wyłapywany i ponownie zamieniany na paliwo. Testy takiego rozwiązania prowadzi już między innymi Porsche i jest szansa, że będzie stosowane na większą skalę. W odwodzie są też inne technologie, jak chociażby spalanie wodoru, które testuje Toyota. Wygląda więc na to, że Europa zaczyna szukać alternatyw dla samochodów z bateriami. Swoje obiekcje względem roku 2035 jako granicznej daty zgłosił też między innymi koncern Renault, który chciałby przesunięcia tego terminu na 2040 rok, a to może oznaczać poparcie Francji. Przy takiej opozycji może być ciężko przegłosować nowe prawo w obecnej formie.
Przez 12 lat sporo się może zmienić
Nie mam wątpliwości, że Unia Europejska zrobi wszystko aby ograniczyć emisję CO2 w najbliższych latach, ale niekoniecznie musi to zrobić dzięki samochodom z bateriami. Wygranymi takiej decyzji mogą być takie firmy jak Toyota, które forsują rozwiązania hybrydowe oraz wykorzystujące wodór. Paliwa syntentyczne to też ciekawa alternatywa. Nie oznacza to jednak, że inwestycje poniesione na elektryfikację pójdą na marne. Tesla wyraźnie pokazuje, że ta branża ma ogromny potencjał do rozwoju i wprowadzania rozwiązań, które obniżą koszty produkcji i obciążenie dla środowiska związane z wydobywaniem potrzebnych surowców. Jedno jest pewne, najbliższa dekada w branży motoryzacyjnej będzie bardzo ciekawa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu