Felietony

Samochód elektryczny wywołuje skrajne emocje. Czy słusznie?

Tomasz Szwast
Samochód elektryczny wywołuje skrajne emocje. Czy słusznie?
Reklama

Samochód elektryczny, kiedy tylko pojawia się jego temat, potrafi wywołać burzę. Zwolennicy i przeciwnicy elektromobilności ścierają się między sobą o to, czy samochód elektryczny to przyszłość, czy może ślepy zaułek w rozwoju motoryzacji. Czy jednak jest o co się sprzeczać?

W jaki sposób najłatwiej wywołać burzliwą dyskusję wśród miłośników motoryzacji? Samochód elektryczny to idealne narzędzie do tego celu. Wystarczy kilka słów, jedno niewinne pytanie, by dyskusja przerodziła się w wielką kłótnię. Dlaczego tak się dzieje? Głównie z uwagi na to, że wciąż trwa spór o to, ile tak naprawdę jest wart samochód elektryczny i co potrafi w rzeczywistości. Wymiany spostrzeżeń obejmują również temat infrastruktury towarzyszącej i serwisu. Najważniejsza pozostaje jednak kwestia ekonomiczna. Czy samochód elektryczny jest opłacalny? Na to pytanie praktycznie wszyscy odpowiedzą, że to zależy od mnóstwa czynników. A skoro tak jest, to czy rzeczywiście elektryki powinny wywoływać takie emocje? Mam wrażenie, że wcale nie. Wszystko rozbija się o ich rzeczywiste zastosowanie.

Reklama

Nie jest żadną nowością, że każdy samochód przeznaczony jest do innego scenariusza użytkowania. Wybierając spośród samochodów spalinowych zwracamy uwagę, między innymi, na silnik. Jeśli ma to być samochód do miasta, postawimy na niewielką pojemność przekładającą się na niewielkie spalanie. Przy częstym jeżdżeniu w dłuższe trasy przyda się za to zdecydowanie bardziej dynamiczna jednostka napędowa. Dokładnie tak samo jest z samochodem elektrycznym. To, co dla jednych okaże się rozwiązaniem bardzo komfortowym, a przede wszystkim oszczędnym, dla innych będzie zupełnie niepraktyczne. Nie możemy zatem wrzucić wszystkich do jednego worka i każdy przypadek rozpatrywać indywidualnie. Dla jednego samochód elektryczny okaże się świetnym wyborem, a dla kogoś innego czymś zupełnie nietrafionym.

W niniejszym materiale chciałbym pochylić się nad problemem samochodu elektrycznego w roli czegoś kontrowersyjnego. Okazuje się bowiem, że elektryk wcale nie jest taki cudowny, jak mówią jego zwolennicy, ani tak beznadziejny, jak głoszą sceptycy. Jest tak dobry, w jakim stopniu wykorzystywane są jego największe atuty.


Samochód elektryczny to tylko kolejna zabawka?

Choć samochody elektryczne są coraz popularniejsze na polskich drogach, dla wielu wciąż pozostają fanaberią. Argumentami, którymi uzasadniają swoją postawę wobec tych pojazdów zajmę się nieco później. Teraz wspomnę jedynie o tym, że w świadomości pewnej grupy osób samochód elektryczny to coś absolutnie zbędnego. Po co zatem go kupować? Według nich, tylko i wyłącznie po to, by móc pochwalić się nim przed innymi. Jak powszechnie wiadomo elektryki wciąż nie należą do najtańszych środków lokomocji, a wręcz przeciwnie. Dostępne w sprzedaży samochody elektryczne możemy podzielić na drogie i bardzo drogie. Wymarzony samochód do szpanowania pieniędzmi? Niektórzy tak myślą, za co skądinąd część odpowiedzialności ponoszą sami posiadacze elektryków.

Można przyjąć, że obecnie samochód elektryczny zajmuje miejsce gdzieś obok iPhone'a czy Thermomixa. Jest bardzo praktyczny, przydatny i funkcjonalny, jednak głównie za sprawą naprawdę wysokiej ceny przez niektórych uznawany za kompletnie niepotrzebny i gorszy od dotychczas stosowanych rozwiązań. Gdzie tu wina posiadaczy samochodów elektrycznych? Głównie w tym, co niewielka część z nich publikuje w mediach społecznościowych. Śledząc niektóre dyskusje można mieć wrażenie, że nie rozmawia ze sobą grono entuzjastów, a bezkrytyczna sekta, dla której samochód napędzany energią elektryczną to wręcz obiekt kultu. Nie posiada wad, a jedynie cechy i całe mnóstwo zalet.

Naturalnie, wcale tak nie jest. Na ten moment samochód elektryczny ma całe mnóstwo wad, które trudno będzie przekroczyć nie tylko w najbliższym czasie, ale również w nieco dłuższej perspektywie czasowej. Z czym zatem, tak właściwie, mamy do czynienia? Samochód elektryczny to cud techniki, czy może raczej błędna droga w rozwoju motoryzacji, z której należy jak najszybciej zawrócić? Jak zwykle w tego typu dyskusjach prawda leży po środku.



Ładowanie samochodu elektrycznego trwa znacznie dłużej niż tankowanie

Elektrykiem można jeździć naprawdę tanio, ale też bardzo drogo

Zacznijmy od tego, co wywołuje największą burzę w dyskusji o elektrykach, czyli od kosztu ich eksploatacji. Jedni twierdzą, że korzystanie z samochodu elektrycznego jest bardzo tanie, co może zrekompensować wysoki koszt zakupu. Z kolei ich oponenci podkreślają, że taka sytuacja ma miejsce tylko w jednym scenariuszu użytkowania. Darmowe ładowarki w popularnych miejscach to już przeszłość, dlatego zostaje tylko jedna opcja. Jazda samochodem elektrycznym może kosztować grosze pod warunkiem, że zdecydowanie najczęściej ładujemy go z gniazdka w naszym domu. Opłacalność rośnie nadal, o ile zdecydujemy się na montaż instalacji fotowoltaicznej. Dzięki niej, przy szczęściu i dobrej pogodzie, uda się naładować samochód praktycznie za darmo.

Reklama

To jednak tylko jedna strona medalu. Druga jest zdecydowanie mniej ciekawa. Posiadacze samochodów elektrycznych, którzy korzystają wyłącznie z ładowarek udostępnianych publicznie, mogą za przejechanie każdych 100 kilometrów płacić zdecydowanie więcej niż w przypadku jazdy samochodem spalinowym. Zgodnie z wyliczeniami niektórych testerów, decydując się na skorzystanie z jednej z najdroższych sieci ładowarek na rynku, można za przejechanie takiego dystansu zapłacić nawet niecałe 100 złotych. W takiej sytuacji zakup samochodu elektrycznego nie jest już aż tak opłacalny.

Wniosek? Atuty samochodu elektrycznego najmocniej odczuwają mieszkańcy domów jednorodzinnych wyposażonych w instalację fotowoltaiczną. Cóż, najprawdopodobniej jeszcze przez najbliższy czas tak właśnie będzie. Owszem, nawet na miejscu postojowym w budynku wielorodzinnym można zamontować szybką ładowarkę, jednak w takiej sytuacji będziemy czerpać prąd wyłącznie z sieci. W dodatku koszt modernizacji instalacji może być naprawdę wysoki, a to właśnie przyszły użytkownik elektryka musi go ponieść.

Reklama


Ładowanie samochodu elektrycznego w domu to najtańsze rozwiązanie

Samochód elektryczny nie nadaje się na dłuższe trasy

Nie ma takiej dyskusji o samochodach elektrycznych, w której nie zostałby wspomniany właśnie ten argument. O ile jazda wokół komina nie stanowi problemu nawet dla nieco tańszych elektryków, tak sprawne poruszanie się między miastami oddalonymi o setki kilometrów to już nierzadko spory problem. Obecnie, zwłaszcza w Polsce, punktów ładowania (już nie mówiąc o szybkim ładowaniu) jest jak na lekarstwo. Choć infrastruktura rozwija się dynamicznie, wciąż wiele jej brakuje.

Czym skutkują problemy z dostępnością infrastruktury? Przede wszystkim koniecznością wcześniejszego zaplanowania dłuższego wyjazdu. W planie podróży musimy uwzględnić nie tylko punkt A i punkt B, ale również punkty pośrednie, w których znajdują się ładowarki. Na każdej z nich spędzić trzeba przynajmniej kilkadziesiąt minut, by przygotować samochód do dalszej jazdy. Z całą pewnością nie jest to rozwiązanie wygodne i praktyczne, zwłaszcza kiedy do ładowarki ustawi się kolejka.

Z powyższego wynika, że codzienna eksploatacja samochodu elektrycznego może być powodem sporu, jednak jest to jeden z tych sporów, w których każdy ma rację. Trzeba też pamiętać o tym, że w miarę upływu lat infrastruktura do ładowania elektryków będzie rozbudowywana, przez co problem ładowania w trasie zostanie ograniczony do minimum.

Jest jednak pewien problem, który nawet w przyszłości może być solidnym mankamentem samochodu elektrycznego. O czym mowa? Mam tu na myśli brak możliwości skorzystania z niego w relatywnie krótkim czasie, gdy zapomnę go naładować. Pojawiła się potrzeba pilnego wyjazdu? Samochód spalinowy po prostu tankuję i jadę we właściwym kierunku. Na naładowanie samochodu elektrycznego z pustą baterią musiałbym poczekać nawet kilka godzin.



Choć punktów ładowania jest coraz więcej, to wciąż sporo za mało

Spór o samochód elektryczny będzie trwał. Emocji nie unikniemy

Czy zatem słusznie samochód elektryczny wywołuje u niektórych skrajne emocje? Niezależnie od tego, czy mówimy o hurraoptymizmie, czy sporej antypatii, lepiej powstrzymać się od gwałtownych reakcji. Wszystko dlatego,  że na obecnym etapie rozwoju elektromobilności dyskusję o samochodzie elektrycznym można sprowadzić do dwóch słów: to zależy. Samochód elektryczny może okazać się fantastycznym środkiem transportu, jednak póki co w określonym scenariuszu użytkowania. Jeśli możemy ładować go samodzielnie, bez ponoszenia wysokich kosztów energii na publicznych ładowarkach, jego atuty stają się nie do przecenienia. Gdy dodamy do tego scenariusz, kiedy to korzystamy z elektryka niemal wyłącznie w okolicach miejsca zamieszkania, zakup samochodu elektrycznego może okazać się bardzo dobrą decyzją.

Reklama

Koniecznie należy jednak pamiętać o tym, że perspektyw jest tyle, ilu użytkowników. Jeśli ktoś mieszka w bloku, w dodatku bez własnego miejsca postojowego i możliwości instalacji punktu ładowania, nie można przekonywać go na siłę do atutów elektryka. Podobnie w sytuacji, kiedy dana osoba podróżuje naprawdę dużo i najchętniej pozostałaby przy starym, sprawdzonym dieslu.

Dyskusja o samochodach elektrycznych jest bardzo potrzebna, jednak wyłącznie spokojna i merytoryczna. Argumenty zagorzałych zwolenników i zaciekłych przeciwników lepiej przyjmować z dużym dystansem i ostrożnością. Każda sytuacja jest inna i należy o tym pamiętać. A Wy co sądzicie o elektrykach? Kupilibyście już teraz?

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama