Jeśli nie ma cię w Internecie, nie istniejesz. Jeśli nie udzielasz się na Facebooku, nie jesteś słyszany, trudno cię zauważyć. Tak przedstawia się z p...
Jeśli nie ma cię w Internecie, nie istniejesz. Jeśli nie udzielasz się na Facebooku, nie jesteś słyszany, trudno cię zauważyć. Tak przedstawia się z przymrużeniem oka funkcjonowanie we współczesnym świecie. Od kilku dni zastanawiam się, czy firma może sobie dobrze radzić, jeżeli nie ma jej w Sieci. Mam tu na myśli całkowitą nieobecność. Z zebranych informacji wynika, że nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Pytanie, jak długo to potrwa?
Szef twierdzi, że Internet to zabawa dla nastolatków
Przypomniała mi się rozmowa, jaką kiedyś odbyłem ze znajomym, młodym prawnikiem. Żalił się, że szef nie chce go wysłuchać i "olewa" Internet. Kolega chciał założyć kancelarii stronę, zaakcentować jej obecność w Sieci, pojawić się w social media. Cel? To chyba jasne: zwiększenie swojej widoczności oraz rozpoznawalności, dotarcie do nowych klientów. Jeśli nie trafią na tabliczkę na drzwiach wejściowych do budynku, jeśli ktoś im nie poleci kancelarii, to mogą ją znaleźć z pomocą Sieci. Ale nie znajdą.
Szef wspomnianej kancelarii na Internet patrzy ponoć z nieskrywanym lekceważeniem, by nie napisać z obrzydzeniem. I nie chodzi o agresję wyrażaną w tym medium, o anonimowość czy nadmiar reklamy, które czasem irytują. Po prostu uznaje to za dzieło robione przez młodych dla młodych, ale jedynie w celu zabawy. Jego zdaniem, powagi w tym brak. A do takiego miejsca nie ma sensu się pchać, bo to może jedynie zaszkodzić kancelarii. Spytałem, czy w takim układzie kancelaria cienko przędzie. W odpowiedzi usłyszałem, że nie - klientów ponoć nie brakuje.
Panie, ja nie mam czasu na takie rzeczy
Jakiś czas temu szukałem stolarza. Przeglądałem katalogi, strony internetowe, pytałem znajomych o kogoś sprawdzonego. W końcu koleżanka podrzuciła numer telefonu i zdjęcia rzeczy, jakie wykonał w jej mieszkaniu. Spodobały mi się. Próbowałem od niej wyciągnąć adres strony internetowej stolarza, ale powiedziała, że ma tylko numer telefonu. Dzwonię. Krótka rozmowa, pytam o stronę. W odpowiedzi słyszę coś w stylu: Panie, po co mnie strona? Ja nie ma czasu na takie rzeczy. Kto to będzie organizował, jak ja nie umiem?
Niedługo później spotkaliśmy się na żywo. Rozmowa na temat projektu, a przy okazji postanowiłem doradzić: zrobi pan stronę internetową, to klientów będzie więcej. Ktoś może to panu wykonać, koszt niewielki, do tego zdjęcia projektów - klienci będą drzwiami i oknami walić, bo fajne rzeczy pan robi w niezłej cenie. Odpowiedź: i tak nie narzekam na na brak klientów. Cały czas ktoś dzwoni. Pan też zadzwonił, a numeru nie wziął przecież ze strony internetowej.
Trudno coś odpowiedzieć na taki argument.
Czy mnie wypada udzielać się na Facebooku?
Obie sprawy przypomniały mi się po rozmowie ze znajomym lekarzem. Zadzwonił z pytaniem, czy wypada mu udzielać się w mediach społecznościowych (jedno z dziwniejszych pytań, jakie ostatnio usłyszałem). Ma własny gabinet, ale nie wie, czy powinien zakładać konta w mediach społecznościowych - nie tylko na Facebooku. Przyznam, że zachodzę w głowę, jaki byłby plan np. na Instagrama. Tym razem człowiek stwierdził, że obecność w Internecie mogłaby mu pomóc, ale widzi pewne wady - pacjenci mogą pomyśleć, że to jakiś niepoważny człowiek. Czyli wracamy do wywodów prawnika.
Może strona nie jest przymusem? Może poza Internetem jet miejsce na biznes?
Wszyscy ci specjaliści prowadzą swoje biznesy bez udziału Sieci. Ponoć interesy się kręcą, na brak klientów nie można narzekać. Czyli można się obejść bez Internetu. Wniosek, który wzbudza u mnie pewne wątpliwości, ale z którym na razie trudno polemizować, bo firm bez strony internetowej lub z martwą stroną internetową, bez maila albo profilu na FB nadal jest mnóstwo. Pytanie: ta epoka niebawem przeminie, w Sieci trzeba będzie się pojawić, bo konkurencja przejmie klientów, czy ci "niecyfrowi" przedsiębiorcy poradzą sobie świetnie mimo zachodzących zmian?
Są firmy, którym trudno byłoby funkcjonować bez dostępu do Internetu (i nie piszę o tych związanych z istnieniem Sieci), ale na drugim biegunie mamy takie, które Sieć świadomie lekceważą. Spada moje przekonanie, że "ucywilizowana" konkurencja, stolarze, krawcowe i hydraulicy z fachowymi stronami w końcu unicestwią tych mniej zorientowanych w cyfrowym świecie. Jeśli w ogóle do tego dojdzie, to wcześniej upłynie pewnie sporo wody w Wiśle...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu