Z najnowszego raportu United Nations Broadband Commission wynika, że pod koniec 2015 roku aż 4,2 mld ludzi na świecie będzie pozbawionych dostępu do i...
Nie sądzę, aby problem braku dostępu do internetu był w tej chwili kluczowy
Z najnowszego raportu United Nations Broadband Commission wynika, że pod koniec 2015 roku aż 4,2 mld ludzi na świecie będzie pozbawionych dostępu do internetu. Liczba ta stanowi 57 proc. całej ludzkiej populacji i zdecydowanie nie napawa optymizmem. Ale czy kogokolwiek to dziwi, biorąc pod uwagę, ile ludzi nie ma dostępu do wody lub prądu?
Odpowiem od razu na pytanie postawione w tytule. Z danych opublikowanych przez UNICEF w marcu bieżącego roku do wody pitnej ciągle dostępu nie ma blisko 750 mln ludzi na świecie. Zdecydowana większość z nich - 325 mln - to mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej, ale problem dotyczy też Chin (112 mln) oraz Indii (92 mln).
Dla porównania z danych International Energy Agency (IEA) wynika, że dostępu do prądu nie ma 1,3 mld osób na całym świecie (18 proc.). Co więcej, aż 2,6 mld osób (38 proc.) nie posiada czystych warunków pozwalających na gotowanie. Tutaj również zdecydowaną większość, bo aż 95 proc. stanowią mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej.
Czym wobec tych problemów jest brak dostępu do internetu? Nie chodzi oczywiście o bagatelizowanie znaczenia tego medium. Patrząc na hierarchię potrzeb człowieka w oparciu o chociażby Piramidę Maslowa, co prawda nigdzie nie znajdziemy hasła "internet". Można go jednak w prosty sposób przyporządkować do każdej kategorii znajdującej się powyżej potrzeb fizjologicznych, a więc: bezpieczeństwa (i nie chodzi tutaj wcale o instalowanie antywirusa), przynależności, szacunku i uznania czy samorealizacji. Nie bez powodu w maju 2011 roku ONZ uznało dostęp do internetu za jedno z podstawowych praw człowieka.
Następstwem tego są obecne działania gigantów technologicznych i inicjatywy takie, jak Google Project Loon czy Internet.org koordynowany przez Facebooka. Kilka dni temu Elon Musk zapowiedział natomiast, że w ciągu pięciu najbliższych lat jego firma SpaceX wystrzeli na orbitę ziemską 4 tysiące satelitów dostarczających internet. W tym celu złożył już nawet dokumenty do Federalnej Komisji Łączności.
Zapewnienie dostępu do internetu stało się zatem kwestią wizerunku. Nie zdziwię się, jeśli na przestrzeni kilku lat działania mające na celu dostarczenie tego medium w krajach rozwijających się będą traktowane niczym akcje charytatywne. Z drugiej strony im większa liczba użytkowników sieci, tym większe zarobki korporacji, które opierają na nim swoją działalność. Nie chcę demonizować tych świetnych inicjatyw Google'a i Facebooka, ale stoi za nimi również sucha kalkulacja.
Przewiduje się, że w roku 2021 liczba ludności z dostępem do sieci przekroczy 60 proc. Na koniec bieżącego roku ma to być 57 proc., przy czym najlepiej sytuacja wygląda w Europie - 82,1 proc. gospodarstw domowych może się pochwalić dostępem do sieci. W skali globalnej, biorąc pod uwagę jedynie kraje rozwinięte współczynnik ten wyniesie 81,3 proc. Na drugim końcu znajdują się kraje najmniej rozwinięte (a więc głównie Afryka) z wynikiem 6,7 proc. (dla całego kontynentu afrykańskiego jest to 10,7 proc.).
Internet niewątpliwie staje się jedną z kluczowych potrzeb człowieka, ale nie popadajmy w paranoję. Zdecydowanie warto pokazywać te dane w kontekście innych statystyk, które są bardziej alarmujące.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu