Felietony

Rynek smartfonów po ostatniej, wielkiej premierze 2022 roku – ciekawie już było

Tomasz Szwast
Rynek smartfonów po ostatniej, wielkiej premierze 2022 roku – ciekawie już było
13

Rynek smartfonów zmienia się na gorsze, czego trudno nie dostrzec nawet komuś, kto nie interesuje się nim na bieżąco. Rosnące ceny to jedno, jednak w obecnych czasach drożeje po prostu wszystko. Równie dużym problemem zdaje się być brak świeżości. Czyżby nadchodziła stagnacja?

Choć przed nami jeszcze jeden kwartał 2022 roku, wygląda na to, że na rynku smartfonów wydarzyło się już wszystko, co wydarzyć się miało. Samsung swoje najważniejsze smartfony zaprezentował początkiem roku, a w sierpniu odświeżył modele składane. Między tymi wydarzeniami pojawiły się nowości od Oppo czy vivo, a zaledwie kilka dni przed pracami nad tym materiałem ujrzeliśmy propozycje od Huawei. Początkiem września dowiedzieliśmy się również, co ciekawego przygotowało Apple. Niestety, wielu ciekawych rzeczy nie było. Czyżbyśmy doczekali czasów, w których rynek smartfonów nabrał zadyszki? Wiele na to wskazuje.

Doskonale pamiętam czasy, kiedy skokowy rozwój przeżywały komputery osobiste. Rynek tak mocno parł do przodu, że sprzęt kupiony w jednym roku, w następnym stawał się zauważalnie gorszy, a w kolejnym wręcz przestarzały. Przyszedł jednak ten moment, kiedy rozwój PC spowolnił. Wielu z nas pracuje na komputerach, które liczą sobie ładnych kilka lat i wcale nie narzekamy na spadek wydajności. Komputer, który kilka lat temu kupiliśmy do pracy, często nadal się do niej nadaje. W przypadku sprzętu do gier jest nieco gorzej, choć niewiele. W ostatnim czasie nawet tutaj można zauważyć pewne spowolnienie.

Wróćmy jednak do smartfonów, czyli tematu niniejszego materiału. Czyżby rynek smartfonów właśnie znalazł się w tym miejscu, gdzie rynek komputerów kilka lat temu? Na to wygląda. Choć z ekonomicznego punktu widzenia to bardzo dobrze, bo nie trzeba wydawać pieniędzy na nowy smartfon co rok czy dwa, jednak dusza entuzjasty nowych technologii może odczuwać rozczarowanie.

Rynek smartfonów traci dynamikę rozwoju

Dla jasności, nie mam tu na myśli wyników finansowych. Moje rozważania dotyczą wyłącznie produktów, które w ostatnim czasie trafiły do sprzedaży. Te, cóż powiedzieć, szczególnie ciekawe nie były. W ciągu ostatnich miesięcy widzieliśmy raczej udoskonalanie tego, co już otrzymaliśmy, niż zupełnie nowe koncepcje. Co ciekawe, na drugi plan zeszła wydajność smartfonów. Ta najprawdopodobniej jest już tak wysoka, że w najbliższym czasie z pewnością nam wystarczy. Czy istnieje jakaś aplikacja lub gra mobilna, która byłaby w stanie wykorzystać pełnię możliwości Snapdragona 8 Gen 1 czy Apple A15 Bionic? Nie sądzę.

Dobitnym przykładem na to, że chwalenie się słupkami wydajności zeszło na drugi plan, jest smartfon Apple iPhone 14. Choć to urządzenie ze ścisłego topu i pełnokrwisty flagowiec, wciąż pracuje pod kontrolą układu SoC z 2021 roku. Czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla jego wydajności? Mocno w to wątpię. Wręcz jestem niemal pewien, że sprawdzi się równie dobrze jak urządzenia, które trafiły na rynek z układami datowanymi na rok bieżący.

Wciąż bardzo wiele uwagi producenci smartfonów przykładają do możliwości fotograficznych. Zwłaszcza wśród telefonów z Androidem można dostrzec zauważalny progres. O ile w fotografii w świetle dziennym próżno szukać rewolucji, tak smartfony robią coraz to lepsze zdjęcia w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Imponują również możliwości zbliżenia, choć akurat to dotyczy wyłącznie urządzeń z systemem od Google.

Dyskretne zmiany można było dostrzec również w wyświetlaczach. Producenci przykładają się już nie tylko do tego, by prezentowany obraz był spektakularny, ale również starają się, by wyświetlacz pobierał jak najmniej energii, zwłaszcza w trybie AoD.

Największy postęp? Szybsze ładowanie

Choć zmian w smartfonach mamy jak na lekarstwo, niektóre są naprawdę istotne. Producentów telefonów warto pochwalić za to, jak podchodzą do tematu ładowania swoich urządzeń. Prym wiodą tu firmy rodem z Chin, które za cel postawiły sobie, by urządzenia, które trafiają na rynek z ich logotypami, ładowały się jak najszybciej. Najnowsze standardy ładowania przewodowego sprawiają, że smartfon odzyskuje większość energii w baterii nawet szybciej niż w pół godziny. To wystarczająco dużo, by wystarczyło energii do końca dnia, kiedy możemy spokojnie ładować telefon ile tylko będzie trzeba.

Niestety, nie wszyscy idą tą drogą. Zmian w ładowaniu telefonów próżno szukać chociażby u Apple. Również smartfony Samsunga coraz mocniej odstają od chińskiej konkurencji. Mam jednak nieodparte wrażenie, że również liderzy rynku będą musieli wkrótce dostosować swoje produkty do najnowszych standardów. Im szybciej ładuje się dane urządzenie, tym wygodniej dla użytkownika.

Składane smartfony to nie rewolucja

Mogłoby się wydawać, że dużo ciekawych rzeczy przyniesie sierpniowa premiera nowości od marki Samsung. Kolejne składane smartfony z serii Z Flip i Z Fold okazały się jednak tylko odświeżeniem ubiegłorocznych konstrukcji. Owszem, składane smartfony stają się coraz lepsze, jednak ich rozwój nie przebiega tak szybko, jak chcieliby tego producenci. Co stoi na przeszkodzie? Przede wszystkim wysokie koszty stosowanych rozwiązań. Zapewne wiele klientów, zwłaszcza tych, którzy z sentymentem wspominają telefony z klapką, chętnie sprawiłoby sobie właśnie taki model. Sęk w tym, że zapora cenowa została ustawiona na naprawdę wysokim poziomie.

Ostatnie pogłoski wskazują na to, że w tym roku składane smartfony Samsunga rozczarują wynikami sprzedażowymi. Założonych celów nie uda się zrealizować, czemu skądinąd trudno się dziwić. Mając Z Folda 3 czy Z Flipa 3 raczej nie ma sensu inwestować w nowszy model. Okazję do zmiany sytuacji miało Oppo. Wielu recenzentów uznało, że to właśnie Oppo Find N jest tym składanym smartfonem, z którego korzystało im się najlepiej. Niestety, miażdżąca większość z nas nigdy nie mogła się o tym przekonać – smartfon nie trafił do sprzedaży w Polsce. Z jednej strony wielka szkoda, z drugiej zaś można było to przewidzieć. Zapewne jego cena byłaby naprawdę wysoka, przez co grono odbiorców zostałoby skutecznie ograniczone.

To samo, tylko drożej

Choć nowe smartfony różnią się od starszych jedynie kosmetycznie, zmiany w cenniku z pewnością kosmetyczne nie są. Ostatnie miesiące to czas, kiedy obserwujemy dynamiczny wzrost cen praktycznie wszystkiego. Rynek smartfonów również to odczuwa i reaguje w sposób zauważalny. Co istotne, ten trend widać również po niższej i średniej półce cenowej. Rynek smartfonów również tam zmienia się dość mocno w aspekcie cen. Kilka godzin przed tym, jak zacząłem pisać ten tekst, oglądałem prezentację smartfonów, które trafią na rynek pod marką T-Mobile. To urządzenia, których specyfikacja nie jest zła, o ile wycena byłaby atrakcyjna.

Niestety wcale tak nie jest. T Phone 5G kosztuje 1099 złotych a... nie ma NFC. Z kolei T Phone Pro 5G, który kosztuje 1399 złotych, ma ekran w rozdzielczości HD i naprawdę słaby zestaw aparatów bez obiektywu ultraszerokokątnego czy teleobietywu. Wygląda na to, że tanio to już było i jeśli ktoś, w najbliższym czasie, planuje zmienić smartfon, powinien jak najszybciej biec do sklepu i brać to, co jeszcze zostało w dotychczasowej cenie. Później będzie już tylko mniej za więcej, czyli dokładnie tak, jak praktycznie wszędzie w ostatnim czasie.

Rynek smartfonów – nuda nie jest wcale taka zła?

Choć mocno narzekam na to, co obecnie dzieje się na rynku smartfonów, zdaję sobie sprawę, że wcale takich osób jak ja nie ma wiele. Problem drożyzny boli każdego, jednak braku innowacji niemal wyłącznie tych, którzy interesują się tym, co obecnie dzieje się w branży mobilnej. Jako że rynek smartfonów śledzę odkąd tylko powstał, jest mi zwyczajnie smutno, że dzieje się stosunkowo niewiele. Im więcej ciekawych premier i zapowiedzi, tym również więcej ciekawych materiałów dla Was. Chyba każdy na moim miejscu wolałby w tym momencie opisywać wrażenia z zabawy czymś zupełnie nowym, niż dzielić się swoimi przemyśleniami o tym, że tak właściwie to niewiele się dzieje.

Czy w najbliższym czasie ten trend może się odmienić? Mam co do tego wątpliwości. Niestety, większych innowacji na horyzoncie nie widać. Kto wie, być może w końcu doczekamy się smartfonów z przednimi kamerkami ukrytymi pod ekranem, jednak w taki sposób, by nie cierpiała na tym jakość rejestrowanego obrazu? Chciałbym, żeby tak było, jednak niedawna premiera iPhone'ów z Dynamic Island skutecznie studzi mój entuzjazm. Mam przeczucie, że niektórzy producenci mocno zainspirują się tym rozwiązaniem i skupią się na tym, by kreatywnie wykorzystać przestrzeń wokół kamerki, a nie na tym, by ją ukryć.

Spowolnienie na rynku oznacza, że smartfonów nie trzeba zmieniać aż tak często, by być na czasie z wieloma technologicznymi nowinkami. I to jest dobra wiadomość. Czyżby rynkowa nuda wcale nie była taka zła?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu