Rozwój Facebooka może imponować - dotyczy to zarówno dotychczasowych dziesięciu lat jego działalności, jak i planów na kolejną dekadę. Po niedawnej konferencji społecznościówki, która nakreśliła kierunki ekspansji, staje się jasne, że patrzymy na pełnoprawnego mocarza na scenie IT. Grzegorz pisał, że w dłuższej perspektywie może to zaszkodzić nawet Apple. Moim zdaniem, największym zagrożeniem dla giganta z Cupertino jest... on sam. Zuckerberg rozkręci interes, ale to nie musi oznaczać wyrzucania konkurencji za burtę.
Apple ma się dobrze. Na razie
Zacznę od Apple. W pierwszą rocznice śmierci Steve'a Jobsa pisałem, że korporacja poradzi sobie bez charyzmatycznego CEO, że będzie zarabiać duże pieniądze. Póki co, to się sprawdza. Co kwartał firma prezentuje świetne wyniki, a media nierzadko komentują to słowami zachwytu i pytają: jak długo można zarabiać takie góry pieniędzy? No właśnie - jak długo? Myślę, że to może jeszcze potrwać. Nawet jeśli firma nie będzie w spektakularny sposób poprawiać wyników, podbijać przychód i zysków o kilkadziesiąt procent, to ludzie i za dekadę będą się ustawiać w kolejkach przed sklepami Apple.
Korporacja z Cupertino nadal jest bardzo rozpędzona. Jeśli ktoś stwierdzi, że nie pod względem innowacyjności, świeżości, pomysłów, to musi przyznać, że marketingowo i biznesowo suną niczym TGV. Gdyby sprzedaż produktów zaczęła spadać, zawsze można otworzyć skarbiec i zacząć przejmować perspektywiczne biznesy. Tim Cook pokazał już, że może wydać kilka mld dolarów na inną firmę (Jobs tak rozrzutny nie był), więc nie należy wykluczać, że czeka nas festiwal przejęć. Ale to raczej pieśń przyszłości.
Czy rozwój Facebooka zagraża Apple? Dla mnie to dwie różne bajki. Działają na innych polach, mogą zarabiać na tych samych klientach, nie muszą wchodzić sobie w drogę. Większą konkurencją dla Apple powinno być przecież Google, a widać, że korporacje rosną obok siebie, nie dążą do wzajemnego wyniszczenia. Z Microsoftem Apple też współpracuje. I z Facebookiem będzie współpracować. Niekoniecznie na swoją zgubę. Jeżeli Apple straci miano technologicznego lidera, to prawdopodobnie na rzecz Tesli. Bo to przecież bardziej firma tech, niż motoryzacyjna. Owszem, korporacje nie zajmują się tym samym, ale nie muszą - chodzi bardziej o to, kto będzie wywoływał większe emocje, powodował błysk w oczach i wywoływał "wow". Firma Elona Muska pokazuje, że potrafi to robić.
Nawet jeżeli Tesla stanie się liderem i skupi na sobie wzrok tłumów, to Apple nie musi rwać włosów z głowy. Jednak będzie to dla korporacji test: dowiemy się, czy ma nam coś jeszcze do zaoferowania. Powtórzę opinię ze wstępu: największym zagrożeniem dla Apple jest samo Apple. Nie rozwój Facebooka, Google czy Tesli, ale samozadowolenie firmy kierowanej przez Cooka. Gdyby w Cupertino uznano, że biznes jest nienaruszalny i nie trzeba się zbytnio wysilać, to w przyszłości (raczej dalszej niż bliższej) może się stać to, co dotknęło japońskie korporacje. Każde imperium kiedyś upada, ale tylko od Apple zależy, kiedy to nastąpi i jak potoczy się ich historia.
Rozwój Facebooka nie stanowi zagrożenia
Nie wierzę w to, że rosnący biznes Zuckerberga stanowi większy problem dla Apple. Nie wierzę też w to, że firma może zagrozić np. Google. Zaznaczę przy tym, że niebieski serwis coraz bardziej przypomina mi korporację z Mountain View. Zaczęło się od jednego produktu, jednej usługi, ta zapewniła zasięg i pieniądze, w oparciu o nią budowane jest imperium. Google (Alphabet) już sporo zbudował, Facebook pokazuje, że będzie budował. Obie firmy mogą działać na bardzo wielu polach, rozwijać po 100 projektów, z czego pięć okaże się perspektywicznych, a jeden przyniesie pieniądze. Duże pieniądze.
Imperium Zuckerberga nie uda się zrealizować wszystkich planów i zapowiedzi. Część szybko okaże się nierealna, część może i wypali, ale nie przyniesie większych korzyści. Pojawią się jednak pomysły, które pozwolą urosnąć i to na innych polach niż to najważniejsze, społecznościowe. Rozwój Facebooka będzie postępował w różnych kierunkach, dokona się także dalsza ekspansja i wciąganie ludzi do serwisu, ekosystemu. Warto przy tym przypomnieć, że projekty związane z dawaniem ludziom taniego Internetu doczekały się ostrej krytyki, a nawet zakazów stosowania takich rozwiązań. Zuckerberg może mówić o zbawianiu świata, ale ciągle trzeba pamiętać, że w pierwszej kolejności robi on biznes.
Wielkie firmy technologiczne mogą istnieć obok siebie, rosnąć, a nawet współpracować. Jasne, będą się podgryzać, będą próbowały zarobić na oferowaniu podobnych usług czy produktów, lecz każda powinna znaleźć dla siebie główny nurt, który będzie poza zasięgiem konkurencji. Dobrym przykładem są media społecznościowe w wykonaniu Google czy sprzęt mobilny spod znaku Microsoftu - tymi projektami nawet nie postraszono Facebooka czy Apple. Mogą się zmieniać wpływy czy kapitalizacje gigantów, ale do wielkich przetasowań w tym biznesie nie powinno dochodzić zbyt często.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu