Wczoraj pisaliśmy o pogłoskach na temat ograniczenia przez firmę Apple zamówień na wyświetlacze do ich sztandarowego produktu, czyli iPhone’a 5. Choć ...
Wczoraj pisaliśmy o pogłoskach na temat ograniczenia przez firmę Apple zamówień na wyświetlacze do ich sztandarowego produktu, czyli iPhone’a 5. Choć mamy do czynienia tylko z plotką i można ją tłumaczyć na różne sposoby, to inwestorzy giganta z Cupertino postanowili nie czekać na dalszy rozwój wypadków – wiele osób pozbyło się akcji, a to oczywiście doprowadziło do spadków. Jak wiadomo, gdy jedni tracą, to inni zyskują. Bilans został zachowany i tym razem, a na kłopotach (rzeczywistych lub urojonych) amerykańskiego producenta sprzętu elektronicznego zyskało kilka korporacji.
Uwagę na to zjawisko zwrócił m.in. Forbes, ale nie tylko oni spoglądają na giełdowe wykresy – media masowo przyglądają się obecnej sytuacji i wyciągają wnioski z tych obserwacji. Podstawowy jest taki, że Apple chyba przestało się cieszyć zainteresowaniem inwestorów – cena papierów wartościowych tej firmy przebiła już granicę 500 dolarów i tym samym zanotowano najniższy jej poziom od kilkunastu miesięcy. Co prawda, dzisiaj widać, że korporacja odrabia straty, ale nie są to spektakularne wzrosty. Zresztą, wystarczy spojrzeć na ceny akcji Apple z września (ponad 700 dolarów za jedną akcję) i można dojść do wniosku, że w najbliższym czasie raczej im nie grozi powrót do tamtych poziomów (a niektórzy spodziewali się wówczas, że cena może dojść nawet do 1 tysiąca dolarów za akcję).
Kapitalizacja Apple z pewnością w sporym stopniu ucierpiała z powodu wspomnianej już plotki na temat zmniejszania zamówień. Szybko przekuto to w wiadomość o kiepskiej sprzedaży iPhone’a 5 i do paniki nie potrzeba było już wiele. Zwłaszcza, że analitycy przekonywali, iż nic złego się nie dzieje i nie ma powodów do pozbywania się akcji – analitykom ufa chyba niewiele osób, więc lawina ruszyła. Część inwestorów sprzedała zatem swoje papiery i została z gotówką (ten proces trwa już od kilku miesięcy – teraz po prostu stał się bardziej medialny), ale na krótko - szybko zainwestowali te środki w inne firmy. Jakie?
Wskazuje się głównie na trzy firmy, które zaczęły się cieszyć większym zainteresowaniem inwestorów. Mowa o Nokii, RIM oraz Facebooku. Nie jestem specjalistą w zakresie finansów oraz inwestowania (liczę, że takowi wypowiedzą się w komentarzach), ale trochę mnie dziwią te decyzje. Apple nadal jest potężną korporacją, która sprzedaje dziesiątki milionów produktów (i to regularnie w każdym kwartale), notują olbrzymie zyski, mają potężne rezerwy finansowe i jeszcze przynajmniej przez kilka lat nie powinno się to zmieniać. W przypadku trzech wspomnianych firm, sprawa wygląda trochę inaczej.
Sprzedaż smartfonów Nokii komentowałem w innym wpisie i wiele osób stwierdziło wówczas, że wyniki są ok, więc i wzrost ceny akcji nie powinien dziwić. W przypadku RIM do inwestycji motywuje zbliżająca się premiera smartfonów z nową platformą kanadyjskiej korporacji. Wzrost liczby aplikacji dla tego systemu, o którym pisał Kamil, z pewnością przekonał wiele osób, choć do końca nie wiadomo, jaką jakością odznaczają się owe programy. Szansa na udany powrót kanadyjskiej korporacji oczywiście istnieje i możliwe, że RIM stanie się gwiazdą roku 2013, ale to tylko przypuszczenia.
Obie firmy mają spore problemy i bieżący rok może im przynieść zarówno wielki sukces, jak i spektakularną wpadkę. To czysty hazard, ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy nowe systemy zyskają odpowiednią liczbę użytkowników, którzy rozpędzą ten biznes. Jedni pogrzebali już obie marki, inni wieszczą im świetlaną przyszłość, ale na dobrą sprawę niewiele z tego wynika i jest całkiem możliwe, że inwestowanie w te firmy wcale nie będzie złotym interesem.
Facebook nie ma noża na gardle i nie musi walczyć o przetrwanie (przynajmniej na razie), ale z drugiej strony, ich ostatni pomysł nie zachwycił rynku. Od dnia zaanonsowania konferencji, którą wczoraj komentował Konrad cena papierów wartościowych FB zrosła (w końcu przebili granicę 30 doalarów za akcję), ale po samej konferencji znów spadła. Powód jest prozaiczny – pojawiło się pytanie, w jaki sposób korporacja zamierza zarabia na tym produkcie poważne pieniądze? Imperium Zuckerberga może i nie oddaje pola konkurencji, ale trudno też mówić o sensownym rozwoju. Pojawia się zatem pytanie, czy warto sprzedawać akcje zdrowej i potężnej firmy, by kupić papiery Facebooka, na którym inwestorzy niedawno się przejechali?
To pytanie dotyczy oczywiście wszystkich trzech firm. Jasne, że istnieje duże prawdopodobieństwo poważnego pomnożenia swoich środków, ale i ryzyko straty jest tu większe…
Źródła grafik: accountconsulting.pl, zdnet.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu