Wojna gospordarczo-technologiczna między Chinami a Stanami Zjednoczonymi zdawała się powoli przygasać, jednak okazuje się, że to tylko pozory. Pomimo tego, że część restrykcji handlowych zostało zniesionych, napięcia nadal są spore.

Wojna technologiczna między Stanami Zjednoczonymi a Chinami wchodzi w kolejną fazę, a w jej centrum ponownie znalazła się firma Nvidia – światowy lider w produkcji procesorów graficznych dla sztucznej inteligencji. Spór o możliwość sprzedaży układów H20 na chiński rynek odsłania nie tylko ogromne napięcia gospodarcze, ale i historyczne resentymenty, które Pekin skrzętnie wykorzystuje w politycznej narracji.
Chiny oburzone postawą Stanów Zjednoczonych
Bezpośrednim zapalnikiem ostatnich napięć stała się wypowiedź amerykańskiego sekretarza handlu Howarda Lutnicka, który w lipcu podczas wywiadu dla CNBC stwierdził, że strategia USA wobec Chin polega na tym, by "uzależnić" je od amerykańskiego ekosystemu technologicznego. W rozmowie powiedział, że nie sprzedają im najlepszego sprzętu, nie drugiego najlepszego, nawet nie trzeciego, a dopiero czwartego z kolei, z czym czują się dobrze.
To zostało w Pekinie odebrane jako szczególnie obraźliwe. Szczególnie problem mają z użyciem określenia "addicted" [z ang. uzależnieni]. Chińscy komentatorzy i politycy natychmiast powiązali je z traumą wojen opiumowych z XIX wieku, gdy Wielka Brytania zmusiła Państwo Środka do zalegalizowania opium, co doprowadziło do uzależnienia milionów ludzi i utraty terytoriów, m.in. Hongkongu. W chińskiej narracji wydarzenie to uchodzi za początek "stu lat upokorzeń", a porównanie do niego działa jak polityczna iskra.
Pekin reaguje na naciski polityczne
Chińskie władze szybko podjęły działania. Ministerstwo Przemysłu i Technologii Informacyjnych, Narodowa Komisja Rozwoju i Reform oraz Administracja Cyberprzestrzeni Chin zaczęły wywierać presję na krajowe giganty technologiczne, takie jak Alibaba czy ByteDance, by ograniczały zakupy układów Nvidia H20. Choć nie ma formalnego zakazu, insiderzy przyznają, że korzystanie z amerykańskich chipów staje się „politycznie niepoprawne”.
Zamówienia na procesory H20 już zaczęły spadać, a państwowe media otwarcie określają je jako "przestarzałe" i "niebezpieczne". Dodatkowo władze rekomendują, by co najmniej połowa chipów używanych w krajowych centrach danych pochodziła od lokalnych producentów, takich jak Huawei czy Cambricon.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę działania nowej administracji. Latem 2025 roku Biały Dom pod rządami Donalda Trumpa zgodził się na częściowe wznowienie sprzedaży układów H20 do Chin. Dla Nvidii to ogromny sukces, gdyż firma wcześniej musiała spisać na straty 5,5 miliarda dolarów po nagłym zakazie eksportu w kwietniu. CEO Jensen Huang osobiście prowadził intensywne rozmowy zarówno w Waszyngtonie, jak i Pekinie, by przekonywać polityków o korzyściach, jakie sztuczna inteligencja przyniesie gospodarce i społeczeństwu.
Jednak zgoda amerykańskich władz nie jest pełnym zniesieniem restrykcji, to raczej zapowiedź wydawania licencji eksportowych w ograniczonym zakresie. To dlatego Nvidia równolegle zaprezentowała nowe produkty zgodne z regulacjami, takie jak RTX Pro GPU do zastosowań przemysłowych czy uproszczony HGX H20, który nie podlega restrykcjom.
Problem Nvidii polega na tym, że znalazła się w potrzasku. Z jednej strony amerykańscy politycy obawiają się, że nawet "okrojone" chipy H20 mogłyby wspierać chińskie wojsko w rozwoju technologii AI. Z drugiej – Pekin coraz wyraźniej promuje lokalnych dostawców i stara się uniezależnić od amerykańskiej technologii, wskazując na możliwość "ukrytych funkcji szpiegowskich" w produktach Nvidii.
Efekt? Według analityków Bernsteina udział firmy w chińskim rynku chipów AI może spaść z 66% w 2024 roku do około 55% w 2025 roku. Nawet jeśli Nvidia utrzyma pozycję lidera, to trend spadkowy wydaje się nieunikniony.
Grafika: depositphotos.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu