Rematch miało wnieść powiew świeżości do piłkarskich gier arcade, ale póki co pełna wersja wciąż bardziej męczy niż bawi.
Rematch jest gorsze niż mecze polskiej kadry — i niestety tak samo frustrujące

W czwartek miała miejsce oficjalna premiera Rematch, czyli arcade’owej gry piłkarskiej od twórców Sifu. Niedawno miałem okazję wziąć udział w zamkniętych testach beta i moje wrażenia były dość negatywne, więc sprawdziłem, czy dodatkowe kilka tygodni wystarczyło, by doprowadzić produkcję do stanu używalności. Niestety, nie mam dobrych wieści.
Kilka poprawek na plus, ale fundamenty wciąż kuleją
O tym, czym jest Rematch, pisałem już w tym tekście, więc nie będę powtarzać podstaw. Przejdę od razu do rzeczy, które udało się twórcom od bety poprawić. Gra ruszyła pełną parą i otworzyła się na wszystkich graczy subskrybujących Game Pass. Oznacza to, że zawodników jest więcej, czas oczekiwania na dołączenie do meczu jest krótszy, a sama stabilność serwerów uległa wyraźnej poprawie. Nie zaobserwowałem też powrotu uciążliwych bugów, o których pisałem w pierwszych wrażeniach – mowa tu między innymi o znikających piłkach.
Gracze otrzymali też dostęp do pełnego karnetu, oferującego dostęp do przedmiotów kosmetycznych, a także tryb rankingowy, odblokowywany po osiągnięciu piątego poziomu. Zarówno jednak dostępne tryby gry, jak i kwestie sterowania oraz mechaniki nie uległy zmianie, a szkoda, bo można było się pokusić o kilka drobnych modyfikacji, ułatwiających panowanie nad piłką.
I co, tyle? No tyle, bo oprócz tych kilku drobnostek Rematch w zasadzie się nie zmieniło. Przejdźmy więc do rzeczy, które piłkarska produkcja od Sloclap dalej robi fatalnie.
Chaos, kopanina i przypadek
W poprzednim tekście na temat tej gry narzekałem głównie na tragiczne community, któremu obce są zasady gier zespołowych. Pod tym względem nic się nie zmieniło, a jest wręcz nawet jeszcze gorzej. U podstaw pomysłu na grę leży kooperacja, prowadząca do wszystkich tych ekwilibrystycznych strzałów, kosmicznych zagrań i efektownych bramek, które widzieliśmy w zwiastunach. Nie da się jednak tego wprowadzić w życie, jeśli każdy gra tutaj samodzielne spotkanie.
Koncept podań i dośrodkowań to dla graczy Rematch najwyraźniej jakaś aberracja. Grając w nową produkcję twórców Sifu, czujesz się trochę jak młodszy brat – piłkę dostaniesz tylko wtedy, gdy przypadkowo spadnie Ci pod nogi. Przez większość czasu biegasz więc po boisku bez celu, a poczucie sprawczości i wpływu na mecz jest w zasadzie zerowe. Gra dalej oferuje trzy tryby rozgrywki w formatach 3vs3, 4vs4 i 5vs5, z czego względnie grywalny jest tylko ten pierwszy. Dlaczego? Bo im więcej zawodników na boisku, tym większy chaos i kopanina po bandach, bo każdy chce w Rematch pełnić rolę napastnika. Podział ról nie istnieje, a to przecież podstawa futbolu.
Dalej nie doczekaliśmy się systemu wyrzucania toksycznych graczy, a nawet możliwości zgłaszania ich po meczu. Na porządku dziennym są więc sytuacje, gdy koledzy z drużyny wbijają sobie samobóje lub oddają piłkę przeciwnikowi bez żadnych konsekwencji. Rozumiem ideę dynamicznej rozgrywki bez zasad, ale w Rematch ten pomysł zaimplementowano beznadziejnie – trochę tak, jakby twórcy z dziecięcą naiwnością uwierzyli w to, że przypadkowi ludzie z internetu będą grać fair bez bata nad głową.
Sterowanie dalej wymaga poprawy
Jeśli kiedykolwiek grałeś w piłkarskie tytuły (FIFA, EA FC, UFL, eFootball), to wiesz, że sterowanie zawodnikami odbywa się zazwyczaj w podobny sposób. W Rematch wszystko jest na opak, a na dodatek mechanika poruszania się postaci dalej jest dość toporna i momentami nieprzewidywalna. Piłkarze zbyt szybko tracą kondycję, przyjmowanie piłki to loteria – czasem wyjdzie, czasem nie – a manualne celowanie i podkręcanie wymaga naprawdę dużej wprawy.
Twórcy postawili na bardzo arcade’owy sposób „magnetycznego” przyklejania piłki do nogi – możemy wejść w interakcję z futbolówką dopiero na odpowiednim dystansie, pod warunkiem, że wciśniemy odbiór w momencie pojawienia się na ekranie specjalnego znacznika. Nie działa to ani intuicyjnie, ani precyzyjnie, więc zawodnicy na oślep „spamują” przycisk odbioru, co prowadzi do nieustannej odbijanki jak na wuefie.
Rematch brakuje celu
Rematch nie tylko frustruje, ale też nie zachęca do dalszej gry. W tego typu produkcjach mechanizm „jeszcze jednego meczu” powinien być czymś naturalnym – czymś, co ciągnie produkcję za uszy i utrzymuje uwagę gracza. Jeśli jednak gra wypełniona jest trollami, a rozgrywka opiera się na przypadku, to jedyną nadzieją jest jakiś system progresji, zachęcający do ponownego uruchomienia. W Rematch nie ma jednak możliwości ulepszania zawodnika, wszelkie modyfikacje są wyłącznie kosmetyczne, a punkty zdobywamy za osiągnięcia w meczach – czyli podania, strzały, obrony – te jednak zdobywa się w żółwim tempie, bo piłkę pod nogami ma się od święta.
Na obecnym etapie Rematch jest więc grą dla masochistów – toporną, irytującą i pozbawioną jakiejkolwiek gratyfikacji. Szkoda, że taki świetny koncept został tak brutalnie zaszlachtowany.
- Pomysł na rozgrywkę
- Kompletny brak gry zespołowej
- Nieintuicyjne sterownie
- Brak systemy wyrzucania graczy
- Chaos i przypadkowość
- Brak systemu ról
- Brak progresji i celu
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu