Recenzje gier

Recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance. Lepiej się chyba nie dało tego zrobić

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance. Lepiej się chyba nie dało tego zrobić

Shin Megami Tensei V: Vengeance to ulepszona i rozbudowana wersja świetnej gry jRPG z 2021 roku. Jeżeli dotąd nie mieliście do czynienia z tą serią - to najlepszy moment, żeby ją poznać.

Nigdy nie uważałem siebie za fana „chińskich gierek”. Jednak od jakiegoś czasu z wypiekami na twarzy zacząłem śledzić kalendarz wydawniczy firmy ATLUS i z uwagą wyczekiwać kolejnych premier wychodzących spod ręki japońskich (czy ogółem azjatyckich) twórców.

Shin Megami Tensei V: Vengeance jest jedną z nich. Wydana w 2021 piątka była świetną produkcją, ale mogli się nią cieszyć wyłącznie posiadacze Nintendo Switch. Poza tym gra cierpiała na kilka niedoróbek – szczególnie na gruncie fabularnym. Dlatego 3 lata później otrzymujemy wersję ostateczną SMTV i muszę przyznać, że tak spektakularnego odświeżenia się nie spodziewałem.

Ścieżka zemsty

Podtytuł ostatecznej wersji Shin Megami Tensei V jest nieprzypadkowy. Jedną z podstawowych nowości w grze jest dodatkowa ścieżka fabularna – zemsty - która otwiera się przed nami tuż po uruchomieniu gry.

Ścieżka Zemsty to alternatywna opowieść, która rzuca zupełnie nowe światło na oryginalną historię (która notabene również w dalszym ciągu jest tutaj obecna i dostępna – to właśnie od niej zaleca się zacząć graczom, którzy wcześniej nie mieli styczności z SMTV). Przede wszystkim jednak położono w niej większy nacisk na bohaterów pobocznych, w tym nową i niezwykle wyrazistą postać Yoko Hiromine, która odgrywa kluczową rolę. A na tym nie koniec, bo do obsady dołączają też potężne demonice Qadištu, z którymi przyjdzie się nam mierzyć. Tym samym cała narracja i poszczególne wątki fabularne zostają niemal kompletnie wstrząśnięte i zmieszane względem tego, co widzieliśmy w oryginale.

Czy to dobrze? To wspaniale, bo droga zemsty okazuje się mocno wypełniać luki fabularne będące bolączką oryginalnego SMTV. W dodatku jest ona znacznie cięższa, bardziej przytłacza i przez to piekielnie wciąga. Przy czym warto pamiętać, że nie jest to zupełnie alternatywna historia – w pewnym momencie obie ścieżki łączą się ze sobą, więc niezależnie od tego, którą wybierzemy, doświadczymy spektakularnego finału.

Czy warto od razu zacząć od nowej wersji historii? Moim zdaniem tak - jest lepiej napisana i wyjaśnia meandry fabularne, które w podstawowej historii były trochę zbyt zawiłe i niezrozumiałe. Oczywiście finalny wybór będzie należał do Was, ale jeżeli nie graliście dotąd w Shin Megami Tensei V - osobiście rekomenduję zacząć właśnie od historii opowiedzianej w Vengeance.

To samo, ale lepiej

Sama mechanika rozgrywki nie zmieniła się wcale. SMTV: Vengeance to typowy dungeon crawler i JRPG. W dalszym ciągu będziemy tutaj walczyć z demonami, przekonywać ich do dołączenia do nas, a także za pomocą fuzji tworzyć nowe kreatury, które wesprą naszą ekipę. Do dyspozycji mamy jednak tym razem ich zauważalnie więcej (choć już w oryginale ta liczba była pokaźna), a także dodatkowe umiejętności (w tym pasywne).

Pewnym powiewem świeżości jest stworzenie dedykowanej przestrzeni, gdzie będziemy mogli się w dowolnym momencie przenieść i porozmawiać z naszymi podwładnymi – dawać lub otrzymywać od nich prezenty. Jest to smaczek pogłębiający narrację, ale niekoniecznie przekładający się w jakikolwiek mocniejszy sposób na całą rozgrywkę.

Eksploracja jest teraz dużo przyjemniejsza, bo pojawiła się opcja szybkiej podróży. Ulepszono też mapę. I najważniejsze – wreszcie umożliwiono nam zapisywanie staniu gry w dowolnym momencie (niech się smażą w piekle twórcy, którzy jeszcze to utrudniają).

Pomniejszych modyfikacji „Quality of Life” jest zdecydowanie więcej i trudno pisać o nich wszystkich. Natomiast zdecydowana większość została przemyślana i korzystnie wpływa na komfort zabawy, a więc sumarycznie jest to potężna zmiana na plus.

Od strony wizualne gra również doczekała się usprawnień, ale nie aż tak diametralnych. W dalszym ciągu oprawa jest dość przestarzała (a właściwie dostosowana do możliwości Nintendo Switch). W przeciwieństwie do oryginału jednak całość działa teraz dużo płynniej i bardziej stabilnie, co jest zasługą wykorzystania mocy nowoczesnych platform.

Dodano też kilka nowych utworów do ścieżki dźwiękowej i muszę przyznać, że są one fenomenalne. Zresztą jak zawsze w grach z  tej serii.

Co jednak kluczowe z punktu widzenia polskiego czytelnika – w końcu możemy zagrać w Shin Megami Tensei V w naszym języku. Do dyspozycji mamy kinowe spolszczenie, które jest w pełni wystarczające. Oczywiście w dalszym ciągu możemy też przełączać się między angielskim i japońskim dubbingiem.

Dla starych i dla nowych

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Shin Megami Tensei V: Vengeance jest grą stworzoną z myślą o znacznie szerszym gronie odbiorców. Fani serii z całą pewnością docenią te zmiany i szybko wsiąkną w nową historię. Jednak mnóstwie ulepszeń w rozgrywce i gameplyu nie jest to już tak hermetyczna i nastawiona na hardkorów produkcja jak wcześniej. Tym samym dla nowych odbiorców ostateczne wydanie SMTV jest doskonałą okazją, żeby się zakochać w tym gatunku, a przynajmniej doświadczyć go po raz pierwszy. Do czego zdecydowanie zachęcam.

 

Shin Megami Tensei V: Vengeance
plusy
  • Rewelacyjna gra stała się jeszcze lepsza
  • Dwie historie - po kilkadziesiąt godzin każda
  • Ogrom zmian w rozgrywce podnoszących doświadczenia gracza
  • Spolszczenie!
minusy
  • Oprawa graficzna dalej trochę z zeszłej epoki
  • Tu dość specyficzny gatunek z mnóstwem grindu i złożoności - niby nie wada, ale warto mieć to na uwadze

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu