Ekskluzywne produkcje Sony PlayStation na pecetach robią mniejszą i większą furorę, ale generalnie ich debiuty są dużym wydarzeniem. W końcu do tej pory były dostępne wyłącznie na jednej platformie i nierzadko stanowiły pewien obiekt zazdrości. Nie wiem czy ktokolwiek zazdrościł posiadaczom PS5 Ratcheta & Clanka, ale jeśli tak – już nie musi, bo port na komputery osobiste jest wyborny.
Jakość pecetowych wersji hitów z PlayStation to spora niewiadoma. Trafiają się tutaj perełki, jak chociażby Spider-Man, ale nie brakuje srogich wpadek, czego doskonałym przykładem była katastrofalna premiera The Last of Us. Gdzie w tym wszystkim znajduje się Ratchet & Clank: Rift Apart?
Zacznijmy od tego, że sama gra to przeurocza platformówka z niezwykle barwną oprawą, wciągającą historią i dynamicznym gameplayem. Niech Was jednak nie zmyli bajkowy charakter produkcji – jest to doskonała propozycja dla zarówno młodszych, jak i starszych odbiorców. Ratchet & Clank: Rift Apart miało swoją premierę 2 lata temu na PS5, a pełną recenzję znajdziecie oczywiście na naszych łamach. Tutaj skupimy się na jakości samego portu PC.
Jak to na blaszaku działa?
Grę sprawdziłem na dwóch platformach: Steam Decku oraz na pececie z Core i7-12700KF, 32 GB RAM, GeForce RTX 4080 i dyskiem SSD Kingston KC3000.
Minimalne wymagania Ratchet & Clank: Rift Apart to Core i3-8100 lub AMD Ryzen 3 3100, 8 GB RAM i GeForce GTX 960 lub AMD Radeon RX 470. Niemniej twórcy zalecają do komfortowej zabawy Core i5-8400 lub AMD Ryzen 5 3600, 16 GB RAM i kartę GeForce RTX 2060 lub AMD Radeon RX 5700.
Gra od samego początku była projektowana pod kątem dysku SSD obecnego w PS5. Z tego też powodu mamy tutaj bardzo dynamiczne przejścia między poziomami w zasadzie pozbawione ekranów ładowania i zbędnych przerywników. Jednocześnie była to (i w sumie nadal jest) jedna z najładniejszych produkcji na PS5. Wizualnie pod wieloma względami zwalała z nóg.
Stąd miłym zaskoczeniem jest płynne działanie gry na Steam Decku. Oczywiście musimy liczyć się tutaj z pewnymi kompromisami wizualnymi, ale otrzymujemy za to stabilne 30-40 kl/s. Zdarzają się momentami spadki do 25 kl/s, ale dzieje się to sporadycznie. Ogólnie rzecz biorąc rozgrywka jest jak najbardziej komfortowa, jak na handhelda.
Kolejnym miłym akcentem jest mnogość ustawień graficznych. Twórcy zadbali o to, żebyśmy mogli dostosować wygląd (i tym samym działanie) oprawy na wiele różnych sposobów. Liczba klatek na sekundę jest odblokowana, ale możemy ręcznie aktywować stosowny limit. Gra wspiera też najróżniejsze monitory i proporcje ekranu. Oczywiście nie zabrakło też wsparcia dla NVIDIA DLSS 3, AMD FSR 2.1 oraz Intel XeSS.
I to właśnie DLSS 3 pokazuje tutaj prawdziwy pazur, zapewniając na moim pececie stabilne 90 kl/s przy rozdzielczości 4K i ustawieniu skalowania na „Jakość”. A to wszystko przy ostrych jak brzytwa teksturach i fantastycznie prezentującym się Ray Tracingu. Niestety nie miałem okazji sprawdzić wersji konsolowej, żeby porównać jakoś oprawy, ale nie trzeba chyba tutaj pisać, że na konsoli raczej na 90 fps przy maksymalnych ustawieniach graficznych nie mamy co liczyć.
W ustawieniach DLSS możemy zresztą włączyć dynamiczne dostosowywanie jakości i rozdzielczości tak, aby gra celowała w określoną liczbę klatek na sekundę. W ten sposób zapewnimy sobie możliwie najbardziej stabilną płynność rozgrywki (oczywiście pod warunkiem, że dobierzemy tę liczbę pod kątem możliwości naszego PC).
Obecność SSD jest tutaj kluczowa, ale nie tylko. Gra wykorzystuje bowiem też technologię Direct Storage, co początkowo wywołało pewne konflikty z RTX IO – analogicznym rozwiązaniem implementowanym przez Nvidię. Po kilku patchach problem wydaje się być rozwiązany. Ekranów ładowania nie ma, a skoki między poziomami przez tytułowe szczeliny są praktycznie natychmiastowe. Nie powiedziałbym jednak, że niewyczuwalne – pojawia się tutaj drobne „chrupnięcie” animacji.
Sterowanie zostało optymalnie zaprojektowane pod kątem różnych kontrolerów. Mamy oczywiście pełne wsparcie dla padów DualSense i adaptacyjnych triggerów. Ale z powodzeniem możemy też używać pada do Xboksa, a wszystkie oznaczenia w grze zostaną dostosowane do niego. Zaskakująco wygodnie gra się tutaj też na myszy i klawiaturze. Pod tym względem odwalono kawał dobrej roboty.
Bez bestialskiej maszyny nie podchodź
Sęk w tym, że mówimy o naprawdę mocnej konfiguracji. Co w przypadku, gdy wyłączymy ray tracing i przestawimy ustawienia na średnie? Cóż. Gra będzie wyglądać wtedy gorzej niż na PlayStation 5, konsoli w cenie low-endowego laptopa ze zintegrowanym GPU (na którym de facto Ratcheta & Clanka nie uruchomimy w ogóle).
Nie mają tutaj też czego szukać osoby, które grały już tę produkcję na PS5. Wydanie na PC nie dodaje niczego ekstra. Fakt, wygląda trochę lepiej i działa duuużo płynniej (na najmocniejszych maszynach), ale to nie są powody, dla których warto wydać 259 zł – a tyle Sony życzy sobie za port 2-letniej gry (bo może…).
Ogólnie jednak trzeba przyznać, że to jeden z bardziej udanych portów Sony. Nie obeszło się bez problemów na premierę, ale te zostały relatywnie szybko załatane odpowiednimi patchami. W rezultacie tytuł szybko oferuje taką jakość, jaką powinien. Szkoda, że kolejny raz testerami beta musieli być sami gracze, ale cóż – taki już mamy klimat.
- Ogrom ustawień graficznych
- Obsługa NVIDIA DLSS 3, AMD FSR 2.1 i Intel XeSS
- Dobrze dostosowane sterowanie
- To przepiękna produkcja
- Bez mocnego PC gra będzie wyglądać gorzej niż na PC
- Błędy na premierę (załatane patchami)
- Cena
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu