Jeżeli cierpicie na niedobór turowych, taktycznych jRPG, Phantom Brave: The Lost Hero może być świetnym lekarstwem na tę przypadłość. Chyba, że… odrzuci Was jej złożoność i typowa dla tej serii stylistyka.
Recenzja Phantom Brave: The Lost Hero. Czy to już renesans turowych, taktycznych RPG?

Phantom Brave to seria taktycznych gier RPG stworzona przez Nippon Ichi Software, znana z oryginalnych rozwiązań mechanicznych i dość specyficznej, ale bardzo przyjemnej (przytulnej?) fabuły.
The Lost Hero to sequel wydanego w 2004 roku (jeszcze na PS2) Phantom Brave. Przez wiele lat taktyczny RPG stworzony przez Nippon Ichi Software (NIS) wydawał się jednorazowym eksperymentem (mimo wielu reedycji, portów i remasterów). Studio ma na swoim koncie wiele popularnych głównie w Japonii franczyz. Jeżeli jednak chodzi o taktyczne produkcja, na pierwszym planie dotąd znajdowała się dość nieźle kojarzona Disgaea.
Phantom Brave: The Lost Hero kilka miesięcy temu debiutował na konsolach. Teraz gra trafia na Steam, co staje się powoli nową normalnością dla NIS wydającego od jakiegoś czasu regularnie swoje nowe tytuły na pecetach.
Duchy, widzę duchy!
Akcja gry rozgrywa się w oceanicznym świecie Ivoire. Główną bohaterką Phantom Brave: The Lost Hero jest Marona – młoda dziewczyna obdarzona mocą widzenia i przyzywania duchów zwanych „Phantomami”. Towarzyszy jej jeden z nich - Ash. Akcja sequela rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części, co może być pewną przeszkodą dla osób nieznających oryginału (choć twórcy zadbali o odpowiednie wprowadzenie, a całość stanowi odrębną fabularnie opowieść – mimo wielu nawiązań do jedynki). Marona i Ash mają wówczas już za sobą epicką bitwę z głównym „złolem” z poprzedniej opowieści, więc podróżują po morzach i rozwiązują problemy mieszkańców Ivoire.
Podczas jednej z wypraw zostają zaatakowani przez flotę upiornych statków, dowodzoną przez tajemniczego kapitana o mocach podobnych do Marony. W wyniku ataku Ash poświęca się, by uratować Maronę, która trafia na wyspę Skullrock. Tam poznaje innego ducha, piratkę Apricort - łączy siły, by odnaleźć Asha oraz zaginionego ojca Apricort.
Fabuła eksploruje motywy przyjaźni, straty, tęsknoty i odkupienia, a całość utrzymana jest w mocno przygodowym, pirackim klimacie. Niestety, brakuje jej nieco „pazura” i głębi, przez co nie wyróżnia się ona na tle innych taktycznych RPG. Miejscami jest też bardzo przewidywalna i infantylna, a przy tym odarta z mroczniejszych wątków przeplatających się w oryginale.
Turówka jak się patrzy
Rozgrywka w Phantom Brave: The Lost Hero jest rozwinięciem tego, co widzieliśmy w pierwowzorze. Bitwy rozgrywamy w turach, jednak mapa, na której je toczymy jest pozbawiona jakiejkolwiek siatki. Nasze postacie poruszają się po niej swobodnie – choć oczywiście w ograniczonym zasięgu.
Podstawową mechaniką zabawy jest przyzywanie duchów, które zostają związane z obiektami znajdującymi się na polu bitwy. The Lost Hero nie wprowadza rewolucji w tej mechanice względem pierwowzoru: nadal na każdej mapie znajdziemy porozrzucane przedmioty (kamyki, rośliny, skrzynie, itp.), w które możemy wcielić naszego ducha, aby uzyskał ciało. W zależności od tego, na jaki przedmiot się zdecydujemy, nasz towarzysz otrzyma inne bonusy i zdolności (ale również słabości).
Możliwości jest na tym polu naprawdę sporo. Na przykład, korzystając z dział czy wiatraków możemy przekształcić nasze phantomy w potężne działa oblężnicze zadające obszarowe obrażenia lub maszyny tworzące podmuchy wiatru do spychania wrogów z klifów. Marona może też wejść w fuzję z niektórymi duchami, co pozwoli jej przekształcić się w zupełnie nową postać i oczywiście otrzymać nowe, przydatne w walc e umiejętności.
Duchy pojawiają się na mapie tylko na określoną liczbę tur. Kluczowe jest więc taktyczne zarządzanie czasem – gracz musi zdecydować, kiedy i kogo przyzwać, aby zdążyć wykorzystać jego potencjał, zanim rozpłynie się w eter. Musimy też rozważnie dobierać duchy, a także kolejność ich przywoływania, bo każdego z nich można wykorzystać tylko raz na starcie.
W grze znajdziemy aż 50 różnych typów duchów, a także ponad 300 umiejętności, które mogą one opanować. Oczywiście nasi podopieczni będą awansować na kolejne poziomy, a także zdobywać specjalne tytuły podnoszące ich statystyki. Tu kluczowe jest odpowiednie ulepszanie ich, a także nabywanie nowych elementów ekwipunku pomiędzy starciami. Możemy wówczas zarządzać naszą ekipą, budować relacje oraz rozwijać zdolności. Tu początkowo może przytłoczyć nas liczba samouczków, bo możliwości związanych z rozwojem i treningiem naszej fantomowej armii jest naprawdę ogrom.
I to też jeden z głównych zarzutów do gry, bo rozkręca się ona naprawdę powoli. Twórcy najpierw wprowadzają nas w historię, serwują dłuuuugie dialogi, a chwilę potem torpedują ogromem mechanik, w które jesteśmy wdrażani krok po kroku. Finalnie może się okazać, że Phantom Brave: The Lost Hero znuży nas jeszcze zanim się na dobre rozkręci. A to spory problem, bo gra sporo zyskuje na jakości, kiedy już przebrniemy przez ten rozwleczony początek.
Świetna na SteamDecku
Wersja na PC wprowadza szereg dodatkowych ustawień graficznych, a także zdejmuje limit 30 kl/s. Możemy też oczywiście liczyć na lepszą płynność działania, co było szczególnie dużym problemem w przypadku wersji na Nintendo Switch, gdzie gra borykała się ze spadającymi do nieakceptowalnego poziomu fps-ami. Sterowanie odbywa się za pomocą pada (co jest chyba najwygodniejsze) albo myszy i klawiatury.
Gra też nieźle działa na SteamDecku. Po dopasowaniu ustawień wizualnych możemy cieszyć się praktycznie stałymi 60 kl/s. Jest to ten typ produkcji, który doskonale sprawdza się na handheldach, więc mocno polecam ogrywanie Phantom Brave: The Lost Hero właśnie w ten sposób.
Od strony wizualnej gra na PC prezentuje się naprawdę przyjemnie. Oczywiście jest tutaj wszechobecna typowa, urocza stylistyka anime, która sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali interaktywny serial. Zewsząd atakują nas tysiące kolorów, a zróżnicowane lokacje nie pozwalają na nudę. Z drugiej strony wiele animacji i efektó jest niezbyt widowiskowych (a wręcz sprawiają wrażenie wyciągniętych z minionej epoki), a modelom postaci brakuje szczegółowości. Problemem jest też czasem praca kamery, która utrudnia orientację podczas walk. Do gustu nie przypadł mi też interfejs (a korzystamy z niego właściwie non stop), który jest mocno archaicznym, niepotrzebne rozbudowany i nieintuicyjny.
Od strony dźwiękowej gra mocno przypomina oryginał (za ścieżką audio stoi zresztą ta sama osoba - Tenpei Sato), więc nie brakuje tutaj nostalgii, ale też żywszych utworów. Przeplatają się tutaj lekkie, beztroskie melodie z podniosłymi tematami bitewnymi, dobrze oddając dwutonowy charakter gry – zabawnej, ale i heroicznej.
Gratka dla fanów gatunku
Mam wrażenie, że taktyczne jRPG przeżywają właśnie swój renesans. Nie tak dawno zagrywaliśmy się w świetną Personę: Tactica. Parę tygodni temu debiutowało The Hundred Lines: Last Defense Academy, a teraz, po ponad 20 latach otrzymujemy sequel jednego z ciekawszych przedstawicieli gatunku.
Phantom Brave: The Lost Hero na PC to solidna, rozbudowana strategia turowa z oryginalnymi mechanikami i dużą swobodą w prowadzeniu walk. Jej największe zalety to wciągający system walki, mnogość opcji rozwoju i przyjazna oprawa. Największe wady to nadmiar mechanik, słaba AI oraz nieczytelność interfejsu i pola walki. Jeżeli zakochaliście się w urokliwych i pogodnym Phantom Brave, The Lost Hero na pewno Was nie rozczaruje, bo pod wieloma względami kopiuje rozwiązania z jedynki.
Dużym minusem jest też wprowadzenie do sprzedaży równo z premierą kilku fabularnych DLC – takie dodatki powinny rozszerzać nam zabawę po kilku miesiącach od premiery, a nie być wykrojoną z podstawowej produkcji zawartością tylko po to, by zapewnić wydawcy dodatkowy zysk. Takie praktyki to zmora dzisiejszych czasów i zdecydowanie trzeba je piętnować.
Gra przypadnie też na pewno do gustu fanom Disgaea i japońskich taktycznych RPG, ale może przytłoczyć osoby nieprzyzwyczajone do tego poziomu złożoności i dość specyficznej, trochę infantylnej stylistyki typowej dla serii. Warto zatem obejrzeć kilka filmów z gameplayem i na tej podstawie zdecydować, czy jest to tytuł dla nas.
- Urocza, przyjemna i pogodna stylistyka
- Ciekawy świat gry, będący rozwinięciem trafionych pomysłów z jedynki
- Rozbudowana, mocno taktyczna walka
- Ogrom możliwości rozwoju duchów
- Muzyka
- Trochę zbyt infantylna i ckliwa (ale to może być dla niektórych zaleta)
- Mocno archaiczna oprawa jak na dzisiejsze standardy
- Niewygodny i nieintuicyjny interfejs
- Brak odważniejszych i większych zmian względem poprzedniej części
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu