Gry

Recenzja Metaphor: ReFantazio. Niby nic innowacyjnego, a takie dobre RPG!

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Metaphor: ReFantazio. Niby nic innowacyjnego, a takie dobre RPG!
Reklama

Metaphor: ReFantazio nie jest może jakimś wielkim powiewem świeżości na rynku jRPG. Dla fanów Persony i SMT to jednak produkcja obowiązkowa. A wszyscy pozostali, którzy sympatyzują z tym gatunkiem mogą liczyć na ogrom satysfakcjonującej zabawy.

Po dużym sukcesie Persony 5 kwestią czasu było pojawienie się kolejnych projektów z tego uniwersum. Nie oznacza to jednak, że ATLUS spoczął na laurach. Metaphor: ReFantazio to dowód na to, że twórcy nie zamierzają jedynie odcinać kuponów od sprawdzonych marek i otwarci na nowości.

Reklama

Nowy, fantastyczny świat

Metaphor: ReFantazio przenosi nas do Zjednoczonego Królestwa Euchroni, krainy fantasy zamieszkałej przez 9 ludów. Wcielamy się w młodego chłopaka, przedstawiciela jednego z najbardziej znienawidzonych spośród wszystkich nacji - Elda. Atmosfera szybko gęstnieje. Król został zamordowany, a na jego jedynego potomka rzucono potężną klątwę. Przeświadczony o śmierci młodego księcia lud musi wybrać nowego następcę. Zostanie nim osoba, która zaskarbi sobie największe zaufanie i poparcie ludów. Nasz protagonista oraz jego towarzysze wezmą udział w tej rywalizacji i zawalczą o świetlaną przyszłość Euchronii…


W ten sposób rozpoczyna się przepiękna, pełna wzruszeń, politycznych intryg i zwrotów akcji podróż naszej postaci, w trakcie której będzie ona musiała nie tylko przekonać do siebie wszystkie dziewięć nacji, ale też zdjąć klątwę z księcia oraz pokonać dziesiątki stworów i stawić czoła licznym przeciwnikom – z zabójcą króla na czele.


Oczywiście nasz bohater nie jest sam. Twórcy gry zadbali o stworzenie drużyny złożonej z wyrazistych i przekonujących postaci. Te kreacje w znacznym stopniu odnoszą się realiów otaczającej nas krainy. A jest to miejsce pełne nierówności i rywalizacji pomiędzy plemionami. Sporo tutaj dyskryminacji na tle rasowym, a na domiar złego wszędzie wokół panoszą się potwory.

Znajome schematy

Jeżeli chodzi o gameplay ATLUS nie odkrywa tutaj koła na nowo. Całą historię ponownie oparto na kalendarzu. Każdego dnia możemy wykonać jedynie kilka akcji, które skutkują upływającym czasem, który jest, rzecz jasna dość mocno ograniczony. Przyjdzie nam zatem ciągle dokonywać wyborów i wybierać priorytety. Dochodzi tutaj jednak dodatkowy element – czasochłonne podróżowanie między poszczególnymi lokacjami (do czego wykorzystamy gigantyczny statek), które również będzie wymagało od nas podejmowania jak najlepszych decyzji.


Reklama

Rozgrywka przebiega w dwóch trybach – czasie rzeczywistym oraz turowym (walki). W tym pierwszym możemy również atakować naszych przeciwników, co jest pewnym urozmaiceniem. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak dopiero po rozpoczęciu starcia, gdzie gra dość mocno zaczyna przypominać Shin Megami Tensei.

I tutaj pomogą nam sukcesywnie zdobywane w trakcie zabawy archetypy – bohaterowie z przeszłości, którzy manifestują się poprzez członków naszej drużyny. Ich rola podczas (oczywiście turowych) starć będzie nieoceniona, bo pozwoli wykorzystywać słabości naszych przeciwników.

Reklama


Archetypy są pewnym odpowiednikiem person, ale nie do końca. Podobnie jak w grach z serii Persona awansują one na kolejne poziomy, a nawet mogą ewoluować wskutek zawiązywania silniejszych relacji z naszymi towarzyszami. Jest ich jednak tutaj zdecydowanie mniej i stanowią bardziej odpowiedniki klas postaci z gier RPG. Do ich rozwoju będziemy również potrzebowali specjalnej waluty. Natomiast podczas starć poszczególne archetypy będą mogły wchodzić ze sobą w synergię i dokonywać potężnych, połączonych ataków.

Przeciwnicy, którzy staną nam na drodze są zróżnicowani. Największe wrażenie robią jednak istoty nazywane przewrotnie… ludźmi. To kreatury wyciągnięte niemal żywcem z twórczości renesansowego malarza Hieronima Boscha. Doskonale komponują się one z oprawą graficzną całej produkcji, gdzie dominują pastelowe kolory i stylistyka cell shading miejscami trochę przypominająca gry z serii Borderlands.


Sama grafika nie jest jednak najmocniejszym punktem tej produkcji. Miejscami daje się mocno we znaki, że twórcy bazują na technologii, która najlepsze lata ma już za sobą. Szczególnie daje się to odczuć podczas eksplorowania dungeonów, które są często po prostu nijakie. Kontrastuje to z interfejsem gry – ten mocno trąci Personą, a więc, jak się można spodziewać, prezentuje fenomenalnie. Całość dopełnia naprawdę udane udźwiękowienie – muzyka w tle doskonale buduje klimat, a voice acting jest bardzo przyzwoity (w końcu nasz bohater też dostał swoje kwestie!).

Reklama

Najlepszy jRPG 2024?

80 godzin tyle będziecie potrzebowali na ukończenie Metaphor: ReFantazio. Przy czym, jeżeli chcecie wymaksować swoje archetypy, czeka Was też tutaj sporo grindu. A ten znowu otwiera dostęp do pobocznych aktywności stanowiących często trochę większe wyzwanie.

Ogólnie rzecz biorąc Metaphor: ReFantazio jest udaną syntezą wielu sprawdzonych pomysłów z Persony i SMT. ATLUS jednak osadził to wszystko w kompletnie nowych realiach, a miejscami trochę przebudował – coś dodał, coś odjął. W rezultacie otrzymaliśmy fenomenalną produkcję, która zachwyca na wielu polach.


Jest tutaj tak naprawdę wszystko. Świetna opowieść sprawia, że trudno oderwać się od ekranu. Wyraziste postaci i świetna kreacja świata czynią rozgrywkę szalenie przekonującą. Natomiast taktyczne starcia, system archetypów oraz interesujący przeciwnicy sprawiają, że walka satysfakcjonuje i nie nudzi. Osobiście jestem zachwycony.

I choć Metaphor: ReFantazio niczego nie rewolucjonizuje to z całą pewnością zapewni niejednemu fanowi jRPG mnóstwo dobrej zabawy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama