Komputery i laptopy

Recenzja Logitech G Pro Superlight 2. Ciągle super lekka, ale już nie taka bezkonkurencyjna

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Logitech G Pro Superlight 2. Ciągle super lekka, ale już nie taka bezkonkurencyjna
1

Jest taka mysz, którą przez ostatnie lata często kopiowała konkurencja. I choć teoretycznie nie ma w niej nic nadzwyczajnego, to spowodowała sporo zamieszania na rynku peryferiów. Mowa oczywiście o Logitechu G Pro Superlight. Właśnie zadebiutowała nowa wersja gryzonia – Superlight 2. Czy jest równie dobra?

Myszy gamingowe to przedziwne twory. Jedne mają po dwadzieścia przycisków, czym przyprawiają o ból głowy (i palców), inne świecą diodami RGB na odległość kilometra mało nie wypalając oczu (oczywiście przesadzam), a jeszcze inne… No właśnie, tu pojawia się Logitech ze swoją serią Superlight. I nie jest to żaden marketing, bo te myszy są naprawdę super lekkie.

Nowa generacja Superlight oznaczona numerem 2 to kilka solidnych zmian względem poprzednika – począwszy od portu USB-C, przez nowy czujnik, a na optycznych przełącznikach skończywszy. Trudno to nazwać rewolucją – co jednak nie znaczy, że nie mamy do czynienia z solidnym produktem.

W pudełku poza samym gryzoniem znajdziemy mierzący 1,8 m kabel do ładowania (USB-A – USB-C), dongle USB, przedłużacz (gdybyśmy chcieli wpiąć dongle’a do kabla), taśmy antypoślizgowe do przyklejenia na mysz, a także zapasowy dekielek z teflonową warstwą – gdyby brakowało nam poślizgu. To przyzwoity i dość bogaty zestaw.

Konstrukcja i wykonanie

Logitech G Pro Superlight 2 jest jeszcze lżejsza od poprzedniczki (60 g vs 63 g). Niemniej od strony wizualnej nie zmieniło się tutaj praktycznie nic. To w dalszym ciągu ta sama, prosta i minimalistyczna konstrukcja pozbawiona podświetlenia LED i zbędnych dodatków.

 

Największą widoczną z zewnątrz nowością jest port USB-C, który wreszcie wyparł wiekowe MicroUSB. Zrezygnowano też z dziwnego kabla z dodatkowymi bolcami – teraz to po prostu standardowy przewód, który zastąpimy dowolnym innym. I słusznie.

Prosty kształt powinien pasować do większości dłoni i stylów chwytu. Mysz jest dość szeroka, a zarazem dobrze wyprofilowana. Na lewej stronie mamy dwa konfigurowalne przyciski dodatkowe, których używać będziemy kciukiem. I na tym koniec. Pewnie niektórym będzie doskwierał brak guziczka do przełączania DPI – osobiście nie mam z tym problemu.

Dwa duże przyciski mają wyraźny skok i głośny klik – zauważalnie głośniejszy niż w poprzedniej Superlight. Zastosowanie znalazły tutaj hybrydowe przełączniki optyczno-mechaniczne Lightforce, co ma gwarantować wyższy poziom precyzji przy zachowaniu energooszczędności i niezawodności. Pomiędzy nimi mamy rolkę z gumową oblamówką. Pełni ona oczywiście rolę środkowego przycisku – który wymaga więcej siły i ma nieco „tępą” odpowiedź. Na „czubku” obudowy, tuż za przyciskami mamy też pojedynczą diodę LED informującą o stanie naładowania baterii.

 

Wbudowane ogniwo ma wystarczyć na nawet 95 godzin grania, a więc aż o 25 godzin więcej niż w przypadku poprzedniej generacji. Rzeczywisty czas mniej więcej pokrywa się z deklaracjami producenta, ale nie ukrywam, że dotąd udało mi się rozładować mysz zaledwie 2 razy. W chwili, kiedy piszę te słowa, oprogramowanie pokazuje mi 54% naładowania i estymuje ok. 51 godzin pracy. Oczywiście mówimy tutaj o trybie 1000 Hz – przy wyższym próbkowaniu czas pracy spada o połowę.

Na spodzie mamy dwa duże teflonowe ślizgacze i jeden mniejszy – otaczający sensor. Niestety trudno oprzeć się wrażeniu, że są one cieńsze i przez to mniej zaokrąglone niż poprzedniej generacji. Oszczędność? Tuż obok umieszczono przełącznik do włączania i wyłączania myszy. W oczy rzuca się tutaj też charakterystyczny dekielek. Jest on mocowany na magnesy, a pod spodem znajdziemy miejsce na dongle’a USB – przydatne, jeśli często podróżujemy. Sam dekielek możemy wymienić na dołączoną do zestawu wersję z dodatkowym ślizgaczem, o której wspominałem wcześniej, albo dokupić zestaw powerplay do ładowania bezprzewodowego.

To piekielnie lekka mysz, więc nie czuć tutaj za bardzo tej solidności. Prawdę mówiąc, mam wrażenie, jakbym trzymał w dłoniach coś wątłego i papierowego. Uciskając jednak tu i ówdzie obudowę trudno dostrzec jakieś większe uchybienia. Mysz powinna z powodzeniem przetrwać niejedną intensywną sesję grania.

Wydajność i oprogramowanie

W Logitech G Pro Superlight 2 zastosowanie znalazł czujnik HERO 2 o maksymalnej czułości 32 000 DPI. Nie jest to oczywiście jakaś rekordowa wartość, ale powiedzmy sobie szczerze – nikt tyle nie potrzebuje. Szczególnie że na najwyższych poziomach DPI do głosu dochodzi intensywny jittering.

O wiele ważniejszą informacją jest zwiększenie częstotliwości odpytywania 2000 Hz (w porównaniu z 1000 Hz w poprzedniej generacji). Zwiększa to narzut na procesor, ale przekłada się na niższe opóźnienie. Tyle teorii – w praktyce na opóźnienie składa się jeszcze kilka czynników, co może trochę komplikować sprawę. Co jednak istotne, nowa mysz wspiera też technologię Nvidia Reflex – choć nie ma jej (jeszcze) na liście wspieranych modeli na stronie Nvidii.

Tu warto jeszcze dodać, że 2000 Hz to oczywiście nie jest znów żaden rekord i istnieją myszy, które oferują częstotliwości sięgające nawet 8000 Hz. Przy czym znowu – nikt nie zauważy prawdopodobnie tutaj różnicy, a wartości te w dużej mierze są czysto marketingowe.

Do konfiguracji myszy służy oprogramowanie Logitech G Hub, które jest bardzo intensywnie rozwijane. Możemy tutaj dostosować podstawowe ustawienia, jak DPI (w krokach co 5 – to istotne, bo większość myszy na to nie pozwala) i częstotliwość próbkowania. Mamy też możliwość zapisania wszystkich ustawień do różnych presetów. Kilka wstępnych ustawień przygotował już producent, a dodatkowe możemy pobrać z obszernej bazy rozwijanej przez społeczność. Ponadto w G Hub znajdziemy również możliwość przypisywania działań poszczególnym przyciskom, a także tworzenia własnych makr.

Co istotne nasze ustawienia możemy przypisać do poszczególnych gier i nie martwić się potem ręcznym przełączaniem profilu za każdym razem. Maksymalnie pięć z nich możemy zapisać bezpośrednio we wbudowanej pamięci myszy.

Podsumowanie

Jak mi się grało na tej myszy? Rewelacyjnie. Jestem wielkim fanem poprzedniej generacji, która dzielnie służyła mi przez wszystkie ostatnie lata w najróżniejszych gatunkach gier. Mimo dużych dłoni granie na Superlight 1 &2 jest dla mnie bardzo wygodne i przyjemne. Brak zbędnych przycisków sprawia, że nie gubię się w kulminacyjnych momentach rozgrywki. Sensor jest precyzyjny i niezawodny, a przyciski dają ogrom satysfakcji podczas wciskania dzięki swej wyrazistej odpowiedzi.

Nie jest to rewolucyjna zmiana, bo też żadnej rewolucji Logitech G Pro Superlight nie potrzebował. Suma wszystkich wprowadzonych w Superlight 2 zmian czyni tę mysz świetnym produktem. I tu oczywiście pojawia się drobne „ale”…

Przede wszystkim nie jest to mysz dla każdego – musicie sami sprawdzić, czy lubicie takie lekkie gryzonie. Nie jest to też mysz dla fanów RGB, bo tego tu zwyczajnie nie ma. I koniec końców – nie jest to też mysz cicha, bo nowe przełączniki lubią dawać znać, że są klikane.

Dorzucenie USB-C, wymiana sensora, zwiększenie wydajności baterii i zastosowanie hybrydowych przełączników sprawiają, że przesiadka z pierwszej generacji Superlight może być uzasadniona. Z drugiej strony – hej, to dalej ta sama mysz, tylko… nowsza. Natomiast cena 749 złotych może być pewną barierą, szczególnie kiedy posiadacie poprzednią generację.

Warto też tutaj zwrócić uwagę, że konkurencja od premiery pierwszej wersji Superlight nie spała i wprowadziła na rynek swoje propozycje, które pod względem parametrów nawet wyprzedzają Logitecha. Wybór jest zatem duży – szczególnie że sam Logitech podobno wcale nie zamierza zaprzestawać produkcji poprzedniej generacji.

Logitech G Pro Superlight 2
plusy
  • Lekka jak piórko i szalenie wygodna
  • Hybrydowe przełączniki o wyraźnej odpowiedzi
  • Ulepszony (w granicach rozsądku) sensor
  • To dalej ten sam świetny gryzoń co poprzednik... tylko lepszy
minusy
  • ...tym samym zmian względem poprzedniczki wcale nie ma jakoś szczególnie dużo
  • Cena może skutecznie odstraszyć

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu