Filmy

Dlaczego Amazon podpisuje się pod taką słabizną? Recenzja Jolt (Zwarcie) na Amazon Prime

Paweł Winiarski
Dlaczego Amazon podpisuje się pod taką słabizną? Recenzja Jolt (Zwarcie) na Amazon Prime
8

Oczekiwanie, że serwis streamingowy będzie miał w swoim katalogu na wyłączność jedynie wiekopomne dzieła filmowe jest nieco niepoważne. Z drugiej strony skoro przy produkcji widnieje znaczek Amazon Original, można mieć wobec niej pewne oczekiwania. Nowy film Jolt z Kate Beckinsale nie spełnia jednak żadnych i jest po prostu zły na praktycznie każdej płaszczyźnie.

Na pewno zauważyliście, że serwisy streamingowe potrafią prześcigać się w pomysłach na fabułę swoich filmów. Jakby szukały tej jednej perełki, która powtórzy sukces Matrixa. Praktycznie nigdy się to nie udaje i Jolt jest tego doskonałym przykładem. Główna bohaterka, Lindy Lewis, to kobieta cierpiąca na zaburzenie, które polega na nagłych wybuchach złości kończących się totalną demolką. Wraz z nimi dziewczyna zyskuje również na sile i szybkości - stan ten próbowano leczyć i kontrolować od jej najmłodszych lat, niestety bez efektu. Próbując jakoś wykorzystać tę specyficzną moc, Lindy nabyła sporo dodatkowych umiejętności, które zamiast jej pomóc, stworzyły z niej niebezpieczne narzędzie - co ciekawe, żadna agencja rządowa nie wyciągnęła po nie swoich rak. Okazało się jednak, że jeden z psychiatrów opracował specjalne urządzenie, które rażąc kobietę prądem przerywa nagły atak złości. Lindy chodzi więc z kamizelką, a po wciśnięciu czerwonego przycisku sama aplikuje sobie impuls energetyczny. Jeśli jednak myślicie, że to najgłupsze, co zobaczycie w nowym filmie Amazon Prime, to jesteście w błędzie.

Bohaterka w ramach swojej terapii idzie na spotkanie z poznanym gdzieś w sieci księgowym, zakochuje się po dwóch spotkaniach, jednak nie jest jej dane życie w skowronkach, bo ten dobrze rokujący związek spotyka tragedia. Załamana dziewczyna postanawia wyjaśnić, kto za tym stoi i nie zamierza powstrzymywać swoich napadów złości. Szykuje się więc niezła rozwałka, połamane nosy i kręgosłupy. Z czystej przyzwoitości staram się nie zdradzać zbyt wiele z fabuły Jolt, jednak jeśli ktoś zamierza oglądać ten obraz dla opowieści, to będzie srogo rozczarowany, bo nawet największy zwrot akcji jest do bólu przewidywalny.

Dlaczego więc warto obejrzeć Jolt? Naprawdę trudno znaleźć tu choć jeden element, który mógłby ten materiał polecić. Twórcy nieumiejętnie dozują humor, często nie trafiając żartami w odpowiedni moment - starają się zrobić to samo, co w niespecjalnie udanym (choć zdecydowanie bardziej dynamicznym) Crank z 2006 roku, jednak przy całej mojej sympatii do Kate Beckinsale, Jason Statham jest zdecydowanie lepszym aktorem kina akcji. A i sam film był szalony, Jolt co chwila wydaje się nudny i gubi gdzieś tempo akcji. Aktorka znana z serii Underworld wielokrotnie pokazała, że bardzo dobrze czuje się w dynamicznych scenach, w Jolt zabrakło jednak na nie pomysłu i finezji. Podobnie jak na grę aktorską, bardzo trudno w jakikolwiek sposób identyfikować się z Lindy, twórcy nie zachęcają też by zrozumieć jej przypadłość. Spłycają ją często aż za bardzo, czego doskonałym dowodem jest wspomniana kamizelka rażąca prądem, która w niewyjaśniony sposób działa - w przeciwieństwie do wszelkiej maści medykamentów. Jak najbardziej na miejscu są również skojarzenia z filmem Lucy Luca Bessona, w którym grana przez Scarlett Johansson tytułowa bohaterka również dysponowała specyficznymi mocami - tam jednak zarówno fabuła, warstwa wizualna jak i sceny akcji stały na zdecydowanie wyższym poziomie.

[/cover] DSC05593.ARW
Jolt to półtorej godziny mizernego kina akcji, dokładnie tego, które na ogół omijałem przeglądając przepastny klaser z okładkami kaset w wypożyczalni VHS. Film na papierze miał konkretny pomysł, który można było poprowadzić na kilka ciekawych sposobów robią z niego albo dramat skupiający się na głównej bohaterce, albo soczysty akcyjniak z wykręconymi akcjami i zapierającymi dech w piersiach scenami walki. Wyszedł jednak z tego niesmaczny gulasz, przy którym znaczek Amazon Original nie powinien się pojawić. O ile oczywiście serwis chce zachęcać filmami na wyłączność do zakupu abonamentu. Wypuszczony niedawno na Amazonie The Tomorrow War może i był głupiutką historyjką, ale oglądało mi się go zdecydowanie lepiej, robił też świetne wrażenie pod kątem wizualnym. Jolt nie robi dobrze nic, omijajcie ten film szerokim łukiem. I nie dajcie się zwieść milionem wyświetleń zwiastuna na oficjalnym profilu Amazon Prime Video. Zajawka promocyjna wypadła zdecydowanie lepiej niż sam film.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu