Gry

Recenzja Clair Obscur: Expedition 33. Ależ to jest dobre!

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Clair Obscur: Expedition 33. Ależ to jest dobre!
Reklama

Debiutancka produkcja małego francuskiego studia skradła me serce. Clair Obscur: Expedition 33 to gra wyjątkowa, która porusza, wciąga i pozostaje na długo w pamięci. A przy tym jest piekielnie dobra we właściwie każdym calu.

Gry wokół jest dużo szumu przed premierą mają tendencję do rozczarowywania. Marketing potrafi napompować bańkę do granic możliwości, żeby potem z hukiem mogła pęknąć chwilę po premierze. Mam wrażenie, że „hype” przed premierą Clair Obscur: Expedition 33 był równie ogromny. Bynajmniej jednak nie był odpowiedzialny za to żaden wydawca, bo marketing tutaj praktycznie nie istniał.

Reklama

Okazuje się jednak, że zapowiedzi, trailery, demo – wszystko co pokazano przed premierą przełożyło się na finalny produkt. Clair Obscur: Expedition 33 jest bowiem produkcją niesamowicie dobrą!

Dziwny ten Paryż tu macie…

Akcja Clair Obscur: Expedition 33 rozgrywa się w fikcyjnym mieście Lumiere będącym odpowiednikiem Paryża. Jest to odseparowana od reszty świata wyspa, której mieszkańcy każdego roku umierają za sprawą tajemniczej Malarki, której monolit widnieje na horyzoncie. Proces ten trwa od 67 lat i każdego roku Malarka zabiera coraz młodszych. Poznajemy historię 33-letniego Gustava, który żegna się ze swoją o rok starszą ukochaną. Tego dnia bowiem za sprawą Malarki w Lumiere umierają wszyscy 34-latkowie.


Część mieszkańców pogodziła się z tym losem, a inni organizują ekspedycje mające na celu zgładzenie Malarki, co miałoby zakończyć cały cykl. Gustav kieruje jedną z takich właśnie ekspedycji – tytułowej, oznaczonej numerem 33.

Niech Was nie zwiedzie ta fasada – opowiedziana tutaj historia jest o wiele głębsza niż by to się mogło wydawać. A sam świat gry po prostu oczarowuje swoją kreacją. Lumiere tylko z pozoru przypomina Paryż. To miejsce pełne sprzeczności i groteski. Im dalej zapuszczamy się jednak, tym świat gry staje się jeszcze bardziej pokręcony – w dosłownym znaczeniu. Twórcy puścili tutaj wodze wyobraźni, kreując świat pełen niesamowitych stworzeń i fantastycznych zjawisk. Właściwie trudno jest to opisać słowami – to po prostu trzeba zobaczyć. I myślę, że żaden zrzut ekranu nie odda wyjątkowości świata przedstawionego w Clair Obscur: Expedition 33.


Przy czym to tylko jedna strona medalu, bo na siłę tej produkcji składają się też kreacje bohaterów wchodzących w skład ekspedycji. Łącznie mamy tutaj 6 barwnych postaci, które otrzymują dostatecznie dużo czasu ekranowego i mają złożone, niebanalne oraz interesujące historie, a także motywacje. Dodajmy do tego garść naprawdę zaskakujących i nieprzewidywalnych zwrotów akcji, a otrzymamy opowieść na miarę topowych gier AAA, które zapisały się złotymi literami w historii. Serio, nie przesadzam – warstwa fabularna jest tutaj aż tak dobra!

Reklama

Jest coś jeszcze, co sprawia, że Clair Obscur: Expedition 33 jest tak cholernie mocne w swojej narracji. To zwinne i bardzo przemyślane balansowanie między patosem a poczuciem humoru. Nie jest to oczywiście humor na miarę francuskich komedii (spokojnie!). Gra po prostu pokazuje nam bohaterów od ludzkiej strony i robi to w bardzo przekonujący sposób, sprawiając, że cała historia zapada bardzo mocno w pamięć.

jRPG made in France

Już od samego początku twórcy określali swoją grę jako turowego RPG z elementami walki w czasie rzeczywistym. Dla fanów gatunku może brzmieć to jak herezja. W praktyce jednak okazuje się świetnym posunięciem, które wręcz rewolucjonizuje wyeksploatowaną przez długie lata formułę.

Reklama


W walce udział bierze tylko trzech bohaterów. W trakcie naszych ataków musimy wciskać pojawiające się na ekranie przyciski. Tylko w ten sposób uzyskamy najpotężniejszą kombinację – a w razie skrajnego niepowodzenia możemy zadać nawet obrażenia samym sobie. Podczas tury przeciwnika możemy (a właściwie musimy) wykonywać uniki oraz parować ciosy. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa, bo animacje ataków stworów zostały zaprojektowane tak, by nas zmylić. Co więcej – samych ciosów może być więcej niż jeden (nawet i siedem!) i nie są one wcale zadawane w tym samym rytmie.

To wszystko sprawia, że gra po prostu wymaga od nas pewnej wprawy, które prędzej czy później nabierzemy, obserwując ruchy wrogów, nasłuchując charakterystycznych dźwięków czy wypatrując błysków, by w odpowiednim momencie zareagować. Bez opanowania tej mechaniki przejście Clair Obscur: Expedition 33 na normalnym poziomie trudności jest praktycznie niemożliwe (na szczęście jest jeszcze tryb fabularny, gdzie walka to tylko dodatek). Co ciekawe, QTE przy atakach da się wyłączyć w ustawieniach – natomiast uniki już nie.


Samych starć jest tutaj naprawdę dużo, ale przeciwnicy są widoczni podczas eksploracji, więc sami decydujemy, czy chcemy się w danym momencie z nimi mierzyć. Co ciekawe, w ramach głównego wątku (trwającego ok. 30 godzin) twórcy nie szli na łatwiznę, więc nie uświadczymy tutaj żadnego recyklingu stworów. Każdy kolejny rozdział to zupełnie nowe doświadczenie. Dopiero poboczne aktywności i opcjonalne lokacje wykorzystują te same modele przeciwników we wzmocnionych wariantach.

Reklama

A skoro o opcjonalnej zawartości mowa, nie ma tutaj jej zbyt wiele w takim typowym dla RPG formacie. Zamiast tego otrzymujemy solidną zawartość endgame’ową, która wiąże się z wątkami pobocznymi dla każdego z członków drużyny. Te odblokowujemy dopiero pod sam koniec zabawy, więc możliwe, że niektórzy nie będą mieli ochoty eksploatować dalej tej części gry – a szkoda, bo jest ona zdecydowania warta uwagi.


Sama eksploracja z jednej strony zachwyca, a z drugiej rozczarowuje. Zachwycające są lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać – o czym w sumie już wspominałem. Teoretycznie nie jest to otwarty świat (i dobrze!), a większość lokacji ma bardziej korytarzowy charakter. Da się jednak tutaj zgubić – i to niestety w trochę negatywnym słowa znaczeniu. Nie pogardziłbym jakimś dostępem do minimapy lub innej formy nawigacji. Druga wada to praktycznie brak interaktywności tych niesamowitych lokacji. Da się zniszczyć parę elementów, jest też trochę znajdziek – głównie fragmentów dzienników poprzednich ekspedycji, ale to właściwie wszystko. Szkoda, bo chciałoby się ten wyjątkowy świat ożywić i sprawić, by reagował na poczynania graczy. Nie zapominajmy jednak, że mówimy o grze małego studia, które i tak wykonało lwią robotę, tworząc coś tak niesamowitego.

Eksploracja jest przeplatana przez chwile spędzane z towarzyszami w obozie, gdzie możemy rozwijać relacje, a także dokonywać stosownych ulepszeń. I tu docieramy do rozwoju postaci, który odbywa się na kilku płaszczyznach. Dwie pierwsze są dość oczywiste – ulepszamy atrybuty, dobieramy nowe i lepsze bronie. Kluczem do stworzenia zabójczych buildów są jednak pikto i luminy. Pierwsze z nich to przedmioty dające naszym postaciom specjalne cechy i bonusy. Po czterech wygranych walkach możemy korzystać z tych cech na stałe i wykorzystać pikto u innego bohatera. Tu jednak pojawia się haczyk w postaci ograniczeń w punktach luminy.


Generalnie cały system jest rozbudowany i ma sporo głębi, dając przez to dziesiątki możliwości do sprawdzenia i przetestowania. Jednocześnie dość prosto jednak całość opanować i przyswoić. Znacznie trudniejsze jest znalezienie synergii między poszczególnymi umiejętnościami i bonusami naszych postaci, ale i tutaj gra nam trochę podpowiada. Warto zresztą nie bać się też eksperymentowania, co może dawać zaskakujące efekty.

Jak to brzmi!

Od strony wizualnej gra prezentuje się świetnie. Twórcy postawili na Unreal Engine 5, co dało świetnie rezultaty. Na PC idzie to niestety w parze z charakterystycznym stutteringiem, co wymaga jeszcze pewnych poprawek. Od strony technicznej jednak samej produkcji trudno zarzucić zbyt wiele – produkcja działała u mnie stabilnie i bezproblemowo.


Tym, co jednak zasługuje na szczególną uwagę jest udźwiękowienie. Melodie (a właściwie piosenki) charakterystyczne dla odwiedzanych lokacji po prostu oczarowują, budując niesamowity klimat oraz atmosferę. Są jednocześnie bardzo zróżnicowane. Czasem to wesołe pląsy typowe dla francuskiej kultury, innym razem mocne gitarowe brzmienie, a jeszcze innym elektro. Łapałem się na tym, że biegałem po mapie bez celu, delektując się samą muzyką.

Zresztą voice acting jest równie dobry. Mamy tutaj bowiem świetnych aktorów, jak Ben Starr (Clive z Final Fantasy XVI) czy Jennifer English (Shadowheart z Baldur’s Gate III).

Spolszczenie jest kinowe i zostało opracowane solidnie bez większych wpadek.

W to trzeba zagrać!

Małe francuskie studio Sandfall Interactive, w którym pracuje zaledwie kilkadziesiąt osób (na stronie wymienione są dokładnie 33… oraz pies) dokonało czegoś niespotykanego w branży gier w ostatnich latach. Stworzyli grę, która teoretycznie należy do kategorii AA, a swoją kreacją, opowieścią i gameplayem przyćmiewa setki innych, realizowanych ze znacznie większym rozmachem (i budżetem) tytułów.

Clair Obscur: Expedition 33 to gra zapadająca na długo w pamięć. Dojrzała, pełna zwrotów akcji i wciągająca opowieść idzie tutaj w parze z intensywnym, wciągającym gameplayem będącym miłym powiewem świeżości dla całego gatunku.


Nie to jest jednak wyjątkowe w tej grze, a fakt, że pod względem realizacji to po prostu małe dzieło sztuki i to praktycznie w każdego kategorii. Sama koncepcja, świat gry, a także bohaterowie i sposób narracji przyćmiewają dziesiątki RPG-ów od znacznie większych developerów. To zarazem niesamowite i zaskakujące, jak tak skromnej ekipie udało się stworzyć coś tak wspaniałego.

A jakby tego było mało, gra debiutuje na premierę w Game Passie. Zresztą nawet jeżeli go nie macie, twórcy nie wycenili swojej produkcji na ponad 300 zł, jak to ostatnio jest w modzie. Clair Obscur: Expedition 33 kupimy za praktycznie połowę tej ceny, co jest jak dla mnie szaleństwem.

Zdecydowanie polecam tę produkcję każdemu fanowi świetnych historii, jak i samego gatunku RPG. Bo choć ma kilka braków i miejscami daje się odczuć jej budżetowość, jest zdecydowanie jedną z lepszych gier, w jakie grałem kiedykolwiek. I długo o niej nie zapomnę.

Clair Obscur: Expedition 33
plusy
  • Fenomenalnie wykreowany świat gry
  • Spójna, wciągająca i pełna zwrotów akcji historia
  • Kreacje bohaterów
  • Przemyślany system walki ze świetnie dopasowanymi elementami QTE
  • System rozwoju postaci daje spore możliwości
  • Muzyka i voice acting
minusy
  • Mała interaktywność świata
  • Tylko jeden slot na zapis gry
  • Miejscami czuć budżetowość (co jest dość zrozumiałe)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama