Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction to najnowsza odsłona cyklu taktycznych strzelanek nastawionych na kooperację. Główną różnicą w tej odsłonie jest fakt, że nie będziemy walczyć z innymi ludźmi, a z zabójczym pasożytem. Dodatkowo, całość została poprowadzona w konwencji survival horroru.
Odważny spin-off niesamowicie udanego Rainbow Six: Siege
Od pierwszej zapowiedzi Rainbow Six: Extraction (początkowo Rainbow Six: Quarantine, bo taką nazwę w pierwszej chwili nosił ten projekt - pomysł się zmienił w związku z zaistniałą sytuacją na świecie) miałem mocno ambiwalentne podejście do tej gry. Z jednej strony ciekawy pomysł i powiew świeżości w serii, z drugiej jednak Rainbow Six: Siege radził sobie bardzo dobrze, był stale rozwijany i miał mnóstwo graczy nawet sześć lat po premierze, przez co zwyczajnie nie widziałem sensu w robieniu nowej, tak eksperymentalnej odsłony.
Rainbow Six: Siege opierało się na strategii i dokładnym planowaniu swoich ruchów - właśnie to rozkochało w sobie tak wielu graczy. Produkcja Ubisoftu wymagała dużo większego skupienia, zgrania w drużynie, nasłuchiwania nadchodzących przeciwników i sensownego rozkładania pułapek. Chociaż zawsze byłem większym fanem szybkich i energicznych sieciowych strzelanek, to niesamowicie doceniałem te aspekty produkcji spod szyldu Tom Clancy’s.
Z tego powodu tak bardzo gryzł mi się pomysł survival horroru Extraction ze szkieletem taktycznego Siege - bo rdzeń rozgrywki pozostał tutaj ten sam. Wizja rozkładania pułapek, barykadowania przejść, wzmacniania ścian czy łatania dziur w suficie nie pasowała mi do konwencji biegających dookoła, niesamowicie chaotycznych pasożytów. Z tego względu uważałem, że DLC w postaci takiego trybu w pełni by zaspokoiło głód graczy, oczekujących lekkiej świeżości w serii - tym bardziej, że Ubisoft zrealizował już podobny pomysł w dodatku Outbreak. Czy wydanie pełnoprawnej gry w takim stylu jest zatem na pewno dobrym pomysłem?
Chociaż Rainbow Six: Extraction nie zawiera pełnoprawnej kampanii dla jednego gracza, to duży nacisk został położony na fabułę
Historia w Rainbow Six: Extraction budzi spory niepokój. Na Ziemi rozbił się meteoryt, siejący niesamowite spustoszenie i - co gorsza - transportujący na naszą planetę zabójczego pasożyta. Cały świat zostaje pochłonięty przez gniazda krwiożerczych potworów i odwracając dotychczasową rzeczywistość do góry nogami. Wirus stale ewoluuje i pasożyt staje się coraz większym zagrożeniem. Do powstrzymania tajemniczego zagrożenia zostają powołani Operatorzy sił specjalnych, którzy połączyli się w specjalny zespół, noszący nazwę REACT.
W składzie REACT spotkamy klasycznych Operatorów, których doskonale znamy z poprzednich odsłon Tom Clancy’s Rainbow Six. W zespole jest między innymi Rook, Pulse, Sledge, Alibi, Finka, czy pochodząca z Polski Ela.
Najnowsza gra Ubisoftu nie została wyposażona w pełnoprawną kampanię dla jednego gracza, chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stanąć do walki z enigmatycznym wirusem całkowicie solo. Rainbow Six: Extraction składa się bowiem z 12 różnych map. Te dzielą się na trzy sektory i w każdym z nich przyjdzie nam zmierzyć się z innym zadaniem - questy są proceduralnie generowane. To faktycznie sprawia, że zabawa jest całkiem różnorodna i nigdy nie możemy być niczego pewni, rozpoczynając misję.
Różnorodne misje i ciężki klimat to główne cechy Extraction
Od pobrania próbki z gniazd pasożytów, przez ich niszczenie, zwabienie rzadkiego gatunku do strefy ewakuacyjnej, gdzie przygotowaliśmy na niego pułapkę, rozkładanie specjalnych narzędzi przy ogromnej tkance odpowiedzialnej za odradzanie się gniazd na danym terenie, po eskortę ludzi do helikoptera czy odzyskanie jednego ze swoich Operatorów, którym wcześniej w danej lokacji polegliśmy.
Całość jest utrzymana w faktycznie mocno niepokojącej atmosferze, a dodatkowo poprzeczka pod względem poziomu trudności została dość wysoko zawieszona. Nie ma tutaj mowy o przedzieraniu się przez hordy pasożytów jak przez masło - stale musimy martwić się o swój poziom zdrowia, ilość amunicji oraz możliwość wykonywania specjalnych umiejętności danego Operatora. Dodatkowo, na wszystkich mapach możemy znaleźć sporo elementów które uzupełnią nasz Kodeks, a w konsekwencji pogłębią naszą wiedzę w zakresie obcego życia i świata gry.
Pomimo wyznaczonych misji w każdym sektorze, nie musimy ich robić. Jeśli znajdziemy się w sytuacji podbramkowej, z niskim HP i bez możliwości zregenerowania zdrowia, to - o ile zdołamy uciec - możemy wrócić do miejsca ewakuacji i przyzwać helikopter. Oczywiście nie dostaniemy wtedy za dużo punktów doświadczenia oraz nie poszerzymy swojej wiedzy o świecie, lecz unikniemy konieczności odzyskiwania “zaginionego w akcji” Operatora. To akurat jeden z najjaśniejszych elementów rozrywki - stale musimy mierzyć siły na zamiary i trafnie oceniać ryzyko. Osobiście miałem z tym największy problem na początku, kiedy byłem pewien, że jestem niemal nie do pokonania, i w pół godziny straciłem trzech ulubionych Operatorów.
Punkty doświadczenia cenniejsze niż cokolwiek innego
Punkty doświadczenia są jednak niesamowicie ważne. Poza rozwijaniem Operatorów, możemy uzyskać dostęp do masy nowinek technologicznych, które pomogą nam w dalszych misjach. Pozwala to na odblokowanie między innymi pancerza, kamizelki na ładunki, przyspieszenia anabolicznego czy różnych granatów. Najważniejsze jednak są kamienie milowe, które pozwalają nam popchnąć dalej fabułę i wyjechać z Nowego Jorku w celu zmierzenia się z nowymi, bardziej wymagającymi i trudniejszymi wyzwaniami i głębszego poznania historii.
Kooperacja zapewni dużo lepsze doświadczenie
Nie jest tajemnicą, że najlepszą rozrywkę Rainbow Six: Extraction oferuje w co-opie. Współpraca jest tutaj bardzo ważnym elementem, szczególnie, kiedy możemy rozmawiać z członkami naszego trzyosobowego zespołu. Produkcja posiada wbudowany chat głosowy, co jest szczególnie wygodne w przypadku PlayStation 5, gdzie mikrofon jest wbudowany w kontroler DualSense. Jeśli jednak nie chcemy porozumiewać się głosowo, to Extraction umożliwia nam komunikację wewnątrz gry, którą możemy włączyć przytrzymując jeden przycisk na padzie.
Żeby cieszyć się rozgrywką w kilka osób i nie być skazanym na samotne granie, nie musimy sami zbierać ekipy. W głównym menu gry znajdziemy opcję “Szybka rozgrywka”, która kompletuje drużynę za graczy i przenosi nas do dowolnego regionu, rzucając nam nowe wyzwania. Warto również w tym miejscu wspomnieć, że Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction posiada crossplay, więc grając na PlayStation, będziecie mogli zjednoczyć się ze znajomymi, którzy grają w grę dzięki abonamentowi Xbox Game Pass.
W Rainbow Six: Extraction jest na czym zawiesić oko
Należy przyznać Rainbow Six: Extraction, że to naprawdę przepiękna gra. Grafika robi spore wrażenie i wreszcie zaczynam czuć, że doświadczam jakości nowej generacji. Płynność na poziomie 60 klatek na sekundę i liczne efekty graficzne dostarczają niesamowite wrażenia wizualne. Dźwięki wydawane przez przeciwników stoją na niezłym poziomie, więc grając w słuchawkach i dokładnie przysłuchując się wszystkiemu dookoła, nie powinniście się czuć zawiedzeni.
Recenzja Rainbow Six: Extraction - podsumowanie
Niemniej jednak, mam wrażenie, że taka formuła mocno naruszyła taktyczny szkielet serii. Walka z pasożytami faktycznie jest ekscytującym powiewem świeżości - ale czy na pewno tego chcieli fani? Nie zrozumcie mnie źle, bowiem przy Rainbow Six: Extraction bawiłem się naprawdę solidnie, ale czy będę wracał do tej gry tak długo, jak do Siege? I, przede wszystkim, czy serwery Extraction za parę lat będą tak samo pełne, jak w poprzedniej odsłonie? Szczerze wątpię.
W żadnym wypadku nie chcę źle wróżyć najnowszej produkcji Ubisoftu, jednak obawiam się, że nie powtórzy sukcesu poprzednika przez swój ciężki klimat i - mimo wszystko - mocno różniącą się od Siege rozgrywkę. Jednocześnie jestem pewien, że dostępność w Game Passie w dniu premiery zapewni spory skok popularności w pierwszych dniach życia gry. Niestety, odnoszę wrażenie, że Rainbow Six: Extraction będzie zwykłą ciekawostką na kilka miesięcy, która jednak nie zdoła rozkochać w sobie ogromnej ilości graczy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu