W minionym tygodniu Google+ otworzyło swoje podwoje dla wszystkich zainteresowanych, tym samym czyniąc zaproszenia niepotrzebnymi. Dodatkowo Google pr...
W minionym tygodniu Google+ otworzyło swoje podwoje dla wszystkich zainteresowanych, tym samym czyniąc zaproszenia niepotrzebnymi. Dodatkowo Google przeprowadziło prostą, ale jakże wymowną kampanię przekierowując (bardzo dosłownie) ruch ze swojej głównej strony do serwisu społecznościowego. Czy te działania przyniosły oczekiwane rezultaty?
Nie wiemy, bo nie wiemy czego oczekiwali właściciele. Ale cyferki pokazują, że jest dobrze.
Powyższy wykres wzięty ze stron analitycznej firmy Experian Hitwise pokazuje wzrost tydzień do tygodnia (ten zakończony 17 września kontra 24, G+ otwarty jest od 20) o 1269%. Jakby tego było mało, z samych Stanów Zjednoczonych użytkownicy dokonali 15 milionów wizyt strony.
Analityk Paul Allen szacuje, że serwis może liczyć już 50 milionów użytkowników. Allen przewidział już wcześniejsze kamienie milowe zanim ogłosił je Google. Jaka jest jego metodologia? Rozdzielani są użytkownicy amerykańscy, od reszty. Następnie Allen bierze listę najpopularniejszych w USA nazwisk i porównuje to z ilością użytkowników o danym nazwisku w serwisie. Na podstawie 100-200 takich prób (nazwisk) szacuje odsetek amerykańskiej populacji zarejestrowanej w G+. Dalej przelicza według własnego algorytmu (obecnie jest to 1:2.12) ile może być użytkowników na całym świecie.
Oczywiście nie są to twarde dane, ale wydaje mi się, że jesteśmy krok bliżej prawdy, niż odczytując te ilości z fusów na dnie kubka.
A czy ktoś z Was jeszcze NIE ma konta na G+?
[źródło]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu