Intel przeżywa ciężkie chwile, spółka ponosi ostatnio ogromne straty związane z produkcją układów scalonych, które odbijają się na wynikach finansowych. W rezultacie nie tylko o 15% zmniejsza zatrudnienie ale też wstrzymuje inwestycje, w tym również budowę fabryki w Polsce. Sytuacja nie wygląda dobrze.
Intel jest w dużym dołku
Trzeba sobie zdawać sprawę, że problemy Intela nie zaczęły się kilka miesięcy temu. One trwają od kilku lat, a związane są nie tyle z samymi projektami procesorów, a głównie właśnie z gałęzią firmy odpowiedzialną za ich produkcje. Intel przespał moment kiedy powinien przejść na litografię EUV, stawiając na technologię, która okazała się ślepym zaułkiem. W ten sposób kilka lat temu stracił dystans do TSMC, które obecnie oferuje najbardziej zaawansowany proces produkcji układów scalonych. W prostym rachunku przekłada się to na większą wydajność chipów, co pozwoliło między innymi AMD na odzyskanie sporych udziałów w rynku procesorów dla komputerów, a może nawet przede wszystkim dla serwerów.
Polecamy na Geekweek: Kiedy będzie Android 15? Padła konkretna data
Gdy Pat Gelsinger wrócił do Intela w 2021 roku na pozycję CEO, jego głównym zadaniem była naprawa segmentu produkcji układów scalonych. Stworzył on bardzo ambitny plan związany z wprowadzeniem 5 nowych technologii litografii w ciągu zaledwie 4 lat, tak aby dogonić TSMC. Plan ambitny i przede wszystkim kosztowny. Inwestycje związane z nowymi technologiami litografii idą w miliardy USD i to odbija się na bilansie Intela. Dobitnie widać to w wynikach za 2. kwartał 2024 roku gdzie Intel zanotował ponad 1,5 mld USD strat. Przełożyło się to bezpośrednio na wycenę spółki, która w pół roku straciła 50% wartości. Inwestorzy nie mają wiary, że Intel może odwrócić negatywne tendencje i kuluarach pojawiają się częściej rozmowy na temat jego upadku.
Intel jest za duży aby upaść?
Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że Intel jest zbyt ważną firmą dla Stanów Zjednoczonych aby mógł tak po prostu upaść. Tym bardziej, że w ostatnich latach zgarnąć miliardy USD dotacji na budowę nowych mocy produkcyjnych w USA na bazie tzw. ustawy CHIP Act. Spółka nadal produkuje i sprzedaje ogromne ilości procesorów, na które jest popyt, więc daleko jej do bankructwa. Problem tylko w tym, że Intel nie potrzebuje obecnie tak dużych mocy produkcyjnych, tym bardziej, że część swoich układów zamawia obecnie od... TSMC. Aby wrócić do zarabiania musi zacząć produkować dla innych firm, co jest fundamentem nowego planu Pata Gelsingera. Problem tylko w tym, że ich najnowszy proces - Intel 18A podobno nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
I właśnie tym momencie na horyzoncie pokazuje się Qualcomm, który chciałby przejąć jeśli nie całość to przynajmniej część Intela. Już od kilku miesięcy pojawiają się pomysły aby Intel podzielił się na dwie spółki, jedną odpowiedzialną za projektowanie procesorów, a druga za ich produkcje. Nadal miałyby one być pod nadzorem jednego CEO, ale ich działanie byłoby niezależne. Trudno powiedzieć czy Qualcomm chciałby i przede wszystkim czy jest w stanie przejąć całego Intela. Owszem ma obecnie dwukrotnie większą kapitalizację (188 mld vs 93 mld USD u Intela), ale nie jest to jakaś porażająca różnica.
W dodatku Qualcomm miałby pewnie problem z organami antymonopolowymi. Spółka w ostatnim czasie wreszcie mocniej weszła na rynek PC z procesorami Snapdragon, które okazują się całkiem przyzwoicie współpracować z systemem Windows 11. Przejęcie Intela dałoby im znacznie większy udział w tym rynku, co pewnie nie wszystkim instytucjom by się spodobało. Trzeba jednak przyznać, że byłby to niezły chichot losu, jeśli twórcę procesorów x86 przejęłaby firma, która dorobiła się swojej pozycji na produkcji układów bazujących na architekturze ARM (i oczywiście modemów GSM). Prawdopodobieństwo przejęcia wydaje mi się jednak obecnie niewielkie, ale nie zdziwiłbym się gdyby Intel w najbliższym czasie zyskał dużego inwestora, bo firma potrzebuje kapitału jeśli ma technologicznie dogonić TSMC.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu