Po pół roku używania Windowsa 11 wróciłem do 10. Oto, co najbardziej "boli mnie" w starszym systemie Windows.
Jak pewnie wiecie z wpisu, który popełniłem niedawno, zostałem przez swoją własną nieuwagę nieco zmuszony do czystej instalacji systemu. Z powodów, które opisałem, nie mogłem zainstalować na swoim komputerze Windowsa 11, a z racji na to, że potrzebowałem go do pracy, wybór mógł być tylko jeden - instalujemy Windowsa 10. Wydawałoby się, że skoro na Windzie w tej wersji pracowałem przez lata, to z powrotem nie będzie problemów. Jednak 11 używałem już ponad pół roku i muszę przyznać - mocno przywykłem do jej układu i niektórych elementów, więc powrót do 10 był może nie trudniejszy (bo umówmy się, te systemu nie różnią się tak bardzo) ale zdecydowanie mniej przyjemny niż mógłbym się spodziewać.
Co najbardziej rzuciło mi się w oczy przy rollbacku do Windows 10?
Przede wszystkim chciałbym tu zaznaczyć jedno - pomimo tego, że przesiadka była spowodowana wysypaniem się 11, dalej jestem zdania, że jest to bardzo udana zmiana względem 10, co potwierdzają moje doświadczenia kiedy musiałem wrócić do poprzedniej wersji OS. Pierwszą znacząco zauważalną zmianą jest oczywiście Menu Start, które wróciło do swojego poprzedniego miejsca. I muszę przyznać, że dopiero teraz zacząłem doceniać to, o ile wygodniejsze było dla mnie Menu z 11. Już wtedy to podkreślałem, ale teraz widać wyraźnie, że pomysł na takie rozmieszczenie ikon i niedawno otwieranych plików trafiał bardzo dobrze w moje pojęcie produktywności. Zdecydowanie szybciej i wygodniej pracowało mi się na Menu z 11 i powrót do tego z 10 jest po prostu upierdliwy, nie mówiąc już o tym, że przywykłem do szukania go na środku paska zadań.
Kolejną kwestią jest oczywiście wygląd samego systemu. Pomimo, że większość ikon została taka sama, muszę przyznać, że po pół roku z Windowsem 11, niespójność interfejsu 10 boli tak ze dwa razy bardziej. Nie jest to system brzydki, ale brak trybu ciemnego który obejmowałby wszystkie okna, niespójne menu kontekstowe czy diametralne różnice w UI nawet wewnątrz aplikacji systemowych nie sprawiają dobrego wrażenia. Windows 11 pod tym względem radzi sobie znacznie lepiej i po prostu - wygląda bardziej elegancko. Po powrocie do Dziesiątki białe ramki takich programów jak Signal Desktop czy 15 różnych wersji menu kontekstowego po prostu rzuca się w oczy.
Kolejną kwestią jest ułożenie i grupowanie okien. Owszem, W Windowsie 10 możemy sprawić, by aplikacja zajmowała pół, bądź ćwierć ekranu, natomiast bardzo brakuje opcji pamiętania przez system tych ustawień. W Windowsie 11 możemy po zminimalizowaniu przywrócić do pulpitu jedną aplikację, bądź np. 3, jeżeli mamy je ułożone obok siebie za pomocą narzędzia grupowania. Mały detal, ale niezwykle przydatny, jeżeli często pracuje się na dużej liczbie okien.
Czy są jakieś pozytywy po powrocie do Windowsa 10?
Oczywiście, że są! Mój komputer działa i jestem w stanie na nim pracować, co, jakby nie patrzeć, jest sporym pozytywem. A trochę poważniej - Windows 11 miał według mnie jedną bardzo poważną wadę, która mocno przeszkadzała mi przez cały czas użytkowania, a mianowicie - brak możliwości przeciągania plików na ikonę aktywnych programów na pasku zadań by je w nim otworzyć. Nie był to jakiś bardzo duży problem, ale lata przyzwyczajeń zrobiły swoje i przyznam się, że nie rozumiem skąd decyzja Microsoftu o usunięciu tej przydatnej funkcji.
Do Windowsa 11 póki co nie wracam. 10 będzie otrzymywać wsparcie do 2025 r. a ja póki co jestem nieco zniechęcony i nie mam ochoty na kolejną reinstalację systemu w razie problemów. Jestem natomiast ciekawy waszej opinii. Na pewno nie ja jeden zrobiłem rollback do poprzedniej wersji Windowsa. Jeżeli ktoś z czytających miał podobnie - chętnie przeczytam co spowodowało, że wrócił do starszego systemu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu