Twórcy na YouTube dostaną teraz więcej wolności. Przeklinanie nie spowoduje utraty monetyzacji.
Przeklinaj na YouTube i zarabiaj na tym kasę. Ktoś tu balansuje na cienkiej granicy...
Czy tego chcemy czy nie, dziś każdy może być twórcą w internecie. Z jednej strony to dobrze, ponieważ dzięki temu zyskaliśmy wiele kanałów na YouTube, bez których nie powstałyby bardzo wartościowe treści. Chyba bowiem każdy z nas ma swojego ulubionego "niszowego" youtubera, który zajmuje się interesującymi nas treściami. Jednocześnie - polityka otwartych drzwi dla każdego powoduje, że chęć sławy i zdobycia widowni motywuje do założenia tam konta przez osoby, które, ujmując to grzecznie, nie do końca powinny zajmować się rozrywką. Do tej grupy z pewnością zaliczają się patoinfluencerzy, a że większość zysku YouTube pochodzi z reklam, firma aktywnie próbuje zapewnić swoich klientów, że ich reklamy nie będą wyświetlały się koło takich materiałów. Stąd też ostatnie lata na platformie to walka twórców z algorytmem monetyzacji, który działa... wątpliwie, często demonetyzując materiały wideo z byle jakiego powodu.
Teraz się to zmieni, YouTube luzuje zasady. Ale czy słusznie?
Polecamy na Geekweek: Zastrzyk gwiazd na nadwagę - pyk i chudniesz! Kiedy w Polsce?
Jak wynika z danych dostaczonych przez samą platformę, teraz zasady monetyzacji na YouTube ulegają zmianie, głównie w kwestii używania wyrazów ogólnie uznanych za obraźliwe. Przede wszystkim dotyczy to słabszych przekleństw, które wcześniej powodowały demonetyzacje filmu (także jeżeli były użyte w muzyce lecącej w tle), jednak teraz ich zastosowanie będzie dozwolone i nie będzie podstawą do utraty zarobków na filmie. Drugą kategorią są mocniejsze przekleństwa, które dalej będą podstawą do utraty zarobków, ale tylko, jeżeli będą użyte na samym początku filmu, bądź będą często używane w trakcie jego trwania.
I... ciężko jest nie przyjąć stanowiska, że jest to decyzja podyktowana tym, co mówi społeczność. W ostatnich latach wiele osób związanych z YouTube'm wskazywało, bezpośrednio bądź nie, że w swoich filmach stosuje daleko idącą autocenzurę mającą na celu uniknięcie demonetyzacji. Mam tu na myśli chociażby sytuacje, w których nazwa "Covid-19" była na YouTubie bardziej unikana niż imię Voldemort w Harrym Potterze. W tym aspekcie "poluzowanie" zasad pozwoli większej liczbie twórców swobodniej wypowiadać się na pewne tematy. Jednocześnie jednak, jest to stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Wszystko przez to, że to, co dla jednych jest "nieszkodliwe" dla innych może być patologią i nie ma jednej, jasno wytyczonej granicy co jest w tym aspekcie dobre, a co złe.
Dlatego właśnie nieco luźniejsze zasady mogą zostać wzięte za przyzwolenie na publikowanie bardziej wulgarnych treści, co, w oczach wielu, może być uznane za zmianę na gorsze. Oczywiście, wątpię, by taki był cel YouTube'a, a sam jestem za dawaniem twórcom większej wolności, ale widząc, jaki mamy klimat i jakie kanały stają się popularne, już dawno straciłem nadzieję na to, że rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich zostanie w tym aspekcie osiągnięte.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu