Praca w IT

Klniesz w pracy? Tym lepiej dla Ciebie

Jakub Szczęsny
Klniesz w pracy? Tym lepiej dla Ciebie
8

Przeklinanie należy do czynności, które uchodzą w mniej formalnych stosunkach oraz relacjach, w których ludzie dobrze się znają i jednocześnie tolerują takie zachowania. Oczywiście, przeklinanie nie zawsze uchodzi i praca wydaje się nam jednym z takich miejsc, w których nie warto rzucać "mięsem". A co, jeśli istnieją argumenty za tym, by jednak sobie na to pozwalać?

Nad tym jak na razie zastanawiają się Amerykanie i głównym powodem, dla którego nie przeklinamy (zbyt często) w pracy jest fakt, iż używanie wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne stanowi pewne kulturowe tabu. Wyobrażam sobie oburzenie wielu z Was, gdybym w tym miejscu użył niewygwiazdkowanego, niebędącego cytatem przekleństwa. Słusznie uważacie, że media powinny być w miarę wolne od takich środków i jeżeli w pracy sobie pozwalam na przekleństwa (chodzi o Antyweb), to jest to głównie Slack. Bo, wiecie - prościej jest napisać czasami: "o k...a!" niż "ależ to jest interesujące!". Najpopularniejsze polskie przekleństwo jest w stanie powiedzieć więcej niż tysiąc słów.

Czytaj więcej: Praca zdalna i jej paskudne... mankamenty

Szczęśliwi ci, którzy pracują zdalnie! Do niedawna pracowałem tylko w taki sposób i bez żalu mogłem pozwolić sobie na to, by po prostu poprzeklinać w miejscu pracy (o ile nie była to kawiarnia, albo jakieś inne miejsce publiczne). Czasami są takie sytuacje, w których po prostu wypada skorzystać z mocniej nacechowanych okrzyków i... zdaje się to być zdrowe - z tego samego powodu, dla którego bardzo często po uderzeniu się w dowolną część ciała wolimy rozładować napięcie przeklinając. Naukowcy udowodnili, że przekleństwa pozwalają nam cieszyć się wyższą odpornością na ból, a także chronią nas przed cierpieniami psychicznymi (stresem). Ba, osoby, które często przeklinają, mają z reguły wydajniejsze krążenie, podniesione endorfiny oraz lepiej radzą sobie z nieoczekiwanymi sytuacjami.

Nie tylko ludzie przeklinają

Szympansy potrafią przeklinać - w toku jednego z badań udowodniono, że ci naczelni posługując się językiem migowym, wyraz "brudny" wykorzystywały tak, jak my przekleństwa - czyli w sytuacjach, w których dochodzi do wysokiego napięcia. Szympans uderzył się w palec? Wykonywał gest, który oznaczał "brudny", po to, aby rozładować negatywne emocje związane z tym incydentem. Szympans nie robiłby tego, gdyby to nie pomagało: ludzie również nie klęliby, gdyby nie przynosiło im to ulgi.

Ale co, poza samą "ulgą" może dać nam korzystanie z wulgarnych wyrazów? Pracownicy, którzy często przeklinają, są bardziej odporni na stres, mają lepsze wyniki, lepiej sprzedają, lepiej wychodzą im również negocjacje. Oczywiście, nie należy tutaj myśleć o takich sytuacjach, w których członek działu sprzedaży ostrzeliwuje klienta wulgaryzmami i dzięki temu notuje lepsze wskaźniki efektywności. Przeklinać też trzeba "umieć" - i wcale nie chodzi tutaj o dobór "brzydkiego" słownictwa, a o sytuacje, w których można sobie na to pozwolić. Chcielibyście otrzymać telefon od konsultanta i wysłuchać pełnej "łaciny" tyrady po drugiej stronie słuchawki? Kupilibyście cokolwiek od człowieka, który w ten sposób podszedł do tematu?

Jak to jest z tym przeklinaniem?

Z moich obserwacji wynika, że miejsca pracy, w których panują luźniejsze stosunki, są również takimi, w których przeklina się częściej - jednak, gdy chodzi o typowo profesjonalne czynności, pracownicy stronią od korzystania z "łaciny". Jeśli już sypią mięsem, to głównie między sobą, by poradzić sobie z "trudami dnia codziennego". Wspólny papieros, wspólna pogawędka, niekoniecznie w dyplomatycznym stylu umacnia poczucie przynależności do grupy, solidarności. Pracownicy, którzy mają okazję wymienić się opiniami na temat aktualnej sytuacji, przy okazji pozwalający sobie na przeklinanie odrobinę się "resetują" i dalej są gotowi na wyzwania, które stawia im praca.

A skoro już mowa o własnych obserwacjach - jak to jest z moim przeklinaniem? Cóż, nie dotykałbym tego tematu, gdyby nie fakt, że mnie samemu zdarza się (nader często) rzucić mięsem. Oczywiście, w profesjonalnych sytuacjach należy założyć kaganiec i powstrzymać się od "łaciny", ale w mniej formalnych okolicznościach - czemu nie. Jeżeli tylko nikogo to nie razi, nie przeginamy i zachowujemy pewien umiar - nie ma w tym nic złego. A jak się okazuje, może przynieść sporo korzyści.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu