Miałem okazję rozmawiać ze znajomym, który jest rodowitym anglikiem - raz na jakiś czas wymieniamy się ze sobą wiadomościami lub dzwonimy do siebie na Messengerze. 3 poprzednie spędziliśmy na omawianiu pandemii, jednak ostatnia spoczęła na innym temacie. Chłopak był wtedy w trakcie szukania auta dla siebie - używanego. Gdy powiedziałem mu o tym, że w Polsce panuje kult cofania liczników, był zdziwiony. "Po co?" - było najważniejszym pytaniem.
A ja nie byłem w stanie mu odpowiedzieć jednoznacznie: "dlaczego". Bo ani nie jestem właścicielem komisu, ani człowiekiem, dla którego "przebieg is a king". W tekście zobaczycie dlaczego - podrzucę Wam bardzo wymowne zdjęcie.
Zapytałem u źródła: człowiek pracujący w komisie
Właściciel tego komisu to ponoć "gbur i kombinator". Nie rozmawia z klientami - zajmuje się głównie sprowadzaniem kolejnych aut z zagranicy - Niemcy, Holandia, Belgia, Szwajcaria, Francja. Jak trafi się jakaś ciekawa okazja, która ma szanse szybko "zejść", zgarnia pojazd do Polski. Prezentacją aut, umieszczaniem ogłoszeń i koordynacją "picowania" czterech kółek zajmuje się około trzydziestoletni facet. Przemiły - to bardzo istotne w trakcie kontaktu z klientem. Wszak pojazdy w Polsce bardzo często się kupuje emocjami, a nie rozumem. I to ponoć jest istotny problem.
Typowy klient naszego komisu chce kupić możliwie jak najlepsze auto za jak najmniejszą cenę. W przeważającej większości są to osoby, które albo na autach się nie znają, albo wydaje im się, że się znają. Niestety, cały czas wielu klientów kieruje się przebiegiem.
Rozmówca, który z wiadomych względów pragnie pozostać anonimowy wskazuje tym samym, że za patologię związaną z cofaniem przebiegów pośrednio odpowiadają klienci. To trochę jak z sytuacją w mediach. Dlaczego w bardzo popularnych gazetach, czy stronach internetowych obserwuje się tyle "śmieciowych" materiałów? Nie chodzi o "libację na skwerku", ale o takie rzeczy jak "celebryta XYZ przyłapany w samych gaciach tu i tam". Bo... tego chcą ludzie. Niektóre media tykają mało wymagających tematów lub trywializują przekaz ze względu na odbiorcę. Niestety, dużo w tym jest prawdy. Lepiej jest na pewno w miejscach, które operują w jakiejś niszy. Chociaż nie zawsze.
Czytaj również: Audi e-tron bez tajemnic, elektryczny i komfortowy SUV
W trakcie niedługiej rozmowy dowiedziałem się, że klientami rządzą często bardzo niskie pobudki. Ha, dorwało się Audi w "full opcji", z przebiegiem takim, że sąsiadowi od Passata oko zbieleje. Albo inaczej: sąsiada szlag trafi. Autko igiełka, 160 tys. kilometrów przebiegu - mimo, że dwunastolatek. Ale pojazd jak się marzy. Cóż z tego, że przebieg cofnięto przynajmniej o 100 000 kilometrów, na co wskazuje "na oko" chociażby nieco sfatygowana kierownica?
Auto-elektronik prawdę Ci powie
W zdecydowanej większości "cofanie licznika" odbywa się po łebkach. Bo nieuczciwy komis / sprzedawca (są również uczciwi, warto zauważyć) uważa, że wystarczy zmodyfikować tę wartość, która wyświetla się na desce rozdzielczej. Ale... dzięki temu, że w samochodach na początku millenium bardzo upowszechnieniu się magistrali CAN (która spina ze sobą różne moduły w samochodzie - odpowiadające m. in. za bezpieczeństwo, hamulce, komfort, itd.), zwiększyła się lista "miejsc", w których przebieg można "odnaleźć". I zdarza się czasami, że to, co wyświetla się w okolicy zegarów ma niewiele wspólnego z tym, co zarejestrował samochód w trakcie swojego życia.
W niektórych autach błędy w modułach zapisują się "permanentnie" i na nic nie zda się wypięcie klemy od akumulatora. Aby je usunąć, należy skorzystać ze specjalistycznego oprogramowania dedykowanego konkretnej marce (w Volvo VIDA/DICE chociażby). Ale pewnych rzeczy nie da się w łatwy sposób usunąć - przebieg można ustalić na przykład na podstawie roboczogodzin zapisanych w module sterowania silnikiem. Nawet, jeżeli auto często stało w korkach (a to też niedobrze dla auta - samochody dużo lepiej czują się "na trasie").
Właśnie - dochodzimy do punktu, w którym przebieg przebiegowi równy nie będzie. Co jeżeli auto pokonało 200 tys. kilometrów jeżdżąc tylko po mieście? Na pewno ten sam silnik będzie bardziej wyeksploatowany (przy założeniu, że obydwa egzemplarze były serwisowane tak samo) niż ten, który śmigał tylko po autostradach.
Pasjonaci marek na mniej polegają na przebiegu
Owszem, każdy ma jakieś oczekiwania wobec auta. Wśród pasjonatów marek - ale takich świadomych tego, ile potrafią znieść konkretne maszyny, co się liczy, co może się zepsuć i co jest istotne, przebieg ma mniejsze znaczenie. Dużo ważniejsze jest to, by pojazd miał udokumentowaną historię serwisową. Czy olej był zmieniany zgodnie ze sztuką, w jakiej kondycji jest silnik, skrzynia biegów. Jak wygląda blacharka i czy wnętrze jest zadbane.
Obiecałem Wam zdjęcie - jest zdjęcie. To jest, Drodzy Państwo przebieg auta, którym poruszam się na co dzień. Tak, 421 tysięcy kilometrów i zastanawiam się, czy czasami nie był to przebieg "cofnięty". W każdym razie silnik jest w dobrym stanie, trzyma kompresję na cylindrach. Ostrzej traktowany lubi wypić trochę oleju, a skrzynia automatyczna nie wykazuje objawów uszkodzenia. Owszem, czuć czasami 20 lat na karku, ale w dalszym ciągu pojazdem podróżuje się przyjemnie. Dla mnie liczy się to, że doskonale znam ten pojazd, wiem w jakim jest stanie i co może się ewentualnie zepsuć. Najbardziej bolałaby pewnie skrzynia.
Obserwując sytuację na Zachodzie: tam mało kto zwraca uwagę na przebieg samochodu. Nie panuje tam w żadnym przypadku "kult cofania liczników". Rzetelne informacje o pojeździe są znacznie bardziej cenione - ale bierzmy pod uwagę fakt, iż państwa na zachód od Polski są z reguły bogatsze. A tam klienci po prostu mają pieniądze na auta i z tych pieniędzy swobodnie korzystają. Zresztą, wystarczy spojrzeć na zagraniczne serwisy sprzedażowe - te same auta z tych samych lat często legitymują się znacznie wyższymi średnimi przebiegami niż pojazdy oferowane w Polsce.
Czytaj również: Tesla nie pozwoli zostawić dziecka w nagrzanym samochodzie
Ale chwila, przecież cofanie liczników jest w Polsce surowo karane...?
Pewnie, posypały się kary za cofanie liczników. Znam nawet jednego człowieka, któremu przebieg w aucie "nie zgadzał się" po kupnie z tym, co zarejestrowano w CEPiK (musiał złożyć wyjaśnienia, a reszta już w gestii sprzedawcy). Jednak w porównaniu do skali zjawiska, wykrywalność takich kombinacji, a co za tym idzie - ilość nakładanych kar jest i tak niska. W takich warunkach trudno będzie nam walczyć z tym procederem - tym bardziej, że w dalszym ciągu działa spirala, w której funkcjonują i kupujący i sprzedający. Temu pierwszemu zależy na jak najlepszym samochodzie za jak najniższą cenę. Temu drugiemu zaś na tym, by dobrze pojazd sprzedać. Mentalność musi zmienić się po obu stronach.
Życzę Wam samych dobrych zakupów i bezpiecznej, bezawaryjnej jazdy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu