To mnie drażni.

W Polsce z prywatnością nie jest źle - zobaczcie, co dzieje się w Wielkiej Brytanii

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Narzekamy na to, że możemy mieć wątpliwości co do tego, czy nie jesteśmy inwigilowani. Tymczasem echa sprawy, w której wykazano, iż brytyjskie służby ...

Narzekamy na to, że możemy mieć wątpliwości co do tego, czy nie jesteśmy inwigilowani. Tymczasem echa sprawy, w której wykazano, iż brytyjskie służby pozwalają sobie na inwigilowanie niewinnych niczemu obywateli nie cichną. Po tym, co wyczytano w dokumentach zawierających - jak to określono - "masowe dane osobiste" wynika, iż inwigilowano wielu obywateli, którzy nie mieli żadnego związku z terroryzmem, sprawami karnymi, czy też nie podejrzewano ich o jakiekolwiek niewłaściwie działania.

Reklama

Co ciekawe, dokumenty zawierają tak newralgiczne informacje, jak korespondencje z prawnikami, lekarzami, a ponadto - wśród nich znajdują się również dane finansowe oraz poczynania biznesowe. Co więcej, dane są już tak obszerne, że dotyczą również osób, które już dawno zmarły. Między innymi MI6 zbierało te dane od około 2001 roku, zatem zasoby są naprawdę pokaźne. Intencją agencji wywiadowczych jest stanie na straży prawomocności obowiązującego systemu (jak zwykle zresztą), a także pilnowanie, by nikomu nie przyszło do głowy robić nic niewłaściwego. Oczywiście, jako forma prewencji, posiadanie takich danych może okazać się być pomocne. Jednak skala tego procederu, oraz sam fakt, iż śledzono poczynania osób całkowicie niewinnych wskazują na mało konwencjonalne działanie. Tak, Brytyjczycy są masowo inwigilowani. I wcale nie muszą zrobić nic złego, by trafić do "koszyka" osób będących pod obserwacją.

Zbieranie takich informacji służy wielu rzeczom - bardzo istotnym z punktu widzenia rządu. Należy utrzymać w ryzach bogate i kapryśne społeczeństwo, wypada badać nastroje wewnątrz i przy okazji sprawdzać, czy ludzie nie zamierzają zrobić coś przeciw obowiązującemu systemowi. 15 lat permanentnej inwigilacji, sprawdzanie korespondencji, grzebanie w danych medycznych - to nie jest normalna sytuacja. Kraj, który uchodzi za "wolny" okazuje się być siedliskiem najgorszych możliwych, orwellowskich koszmarów.

Prywatność dzisiaj to ułuda. Ale czego myśmy się spodziewali?

Zawsze uczono mnie, że najdroższa na świecie jest informacja. Jako nośnik wiedzy oraz katalizator odpowiedniego działania. Służby korzystają z tej samej mądrości i również mają w tym swój cel. Teraz, rzecz jasna mają ułatwione zadanie dzięki temu, że w Internecie można znaleźć tak wiele informacji o nas, że wcale nie trzeba sięgać bardzo głęboko. Wprawny obserwator z profilu na Facebooku może wychwycić naprawdę sporo. I to nie jest ogromny problem. A służby, jak będą chciały, to dokopią się do wszystkiego. Pytanie tylko, o czym nie wiemy jeszcze my... i czego nie wiedzą jeszcze Brytyjczycy. Jeżeli komuś jest na rękę zbieranie informacji na temat obywateli, i tak to zrobi. Bo przecież może. A zasłonić się będzie można zawsze "wyższym dobrem". O ile wyznacznikiem wyższego dobra jest gwałcenie wyższego dobra, jakimi są wolność i prawo do prywatności. Wróćmy jednak do nagłówka wyżej... czego myśmy się spodziewali?

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama