Militaria

Proszę przeparkować reaktor atomowy! US Army i mobilne mikroreaktory

Krzysztof Kurdyła
Proszę przeparkować reaktor atomowy! US Army i mobilne mikroreaktory
Reklama

Raptem wczoraj wrzuciłem artykuł o tym, jak amerykańska armia próbuje rozwiązać problem dostarczanie energii żołnierzom w terenie, a dziś pojawiła się kolejna ciekawa informacje w tym temacie. Pentagon ogłosił, że zlecił budowę testowego mobilnego mikroreaktora atomowego.

Prąd a sprawa wojska

O ile wczorajszy artykuł dotyczył głównie problemu dostarczania prądu na pierwszą linię, to w tej sprawie amerykański Departament Obrony próbuje znaleźć efektywne rozwiązanie dla swojego zaplecza. Ostatecznie te wszystkie baterie i magazyny energii też trzeba będzie z czegoś ładować, a nie koniecznie armia musi mieć łatwy dostęp do odpowiedniej infrastruktury.

Reklama

Ponieważ na rynku pojawia się coraz więcej projektów małych reaktorów jądrowych IV generacji, nic dziwnego, że to właśnie w tę stronę chcą pójść wojskowi. Długi czas działania, brak konieczności dostarczania paliwa, niewielki ślad węglowy... wszystko to współgra z potrzebami Amerykanów. Na podobny pomysł, ponoć udanie, wpadli zresztą jakiś czas temu Chińczycy.

Armia określiła już warunki brzegowe docelowej konstrukcji. Mikroreaktor ma mieć możliwość działania przez trzy lata i generować od 1 do 5 MW energii elektrycznej. Ma być też mobilny i możliwy do zamontowania na jednej z wojskowych platform ciężarowych.

W ramach projektu Pele wybrano należące do Departamentu ds. Energii laboratorium Idaho National Labs, które jako pierwsze ma zadanie zbudować i przetestować takie rozwiązanie. Jest to bardzo doświadczony podmiot, to przygotowany przez nich moduł MMRTG zasila marsjańskiego łazika Perseverance. Na swoją kolej czeka też kilka firm prywatnych, spośród których w najbliższym czasie jedna otrzyma takie samo zlecenie.

Iść z prądem

Działania US Army wyraźnie pokazują, że logistycy zdają sobie sprawę, jak poważne wyzwania stoją przed nimi w związku z tak głęboką elektryfikacją, jaka została zaplanowana. A przecież wojsko nie dość, że rozbudowuje swoje systemy świadomości sytuacyjnej i komunikacji, wyposażone już dziś w tysiące urządzeń, sensorów i komputerów, stara się ograniczyć ślad węglowy przy pomocy pojazdów elektrycznych, to jeszcze wprowadza na uzbrojenie nowe, bardzo prądożerne rodzaje broni, takie jak wysokoenergetyczne lasery czy broń mikrofalowa.

Gdyby jednak mikroreaktory udowodniły swoją przydatność, i umożliwiły elektryfikację także cięższego sprzętu, to wywróciłoby logistykę wojskową do góry nogami. Co prawda czas ładowania dzisiejszych baterii wciąż jest problematyczny, ale ograniczenie zapotrzebowania na dowóz i dystrybucję paliw płynnych mógłby to wynagrodzić z nawiązką. US Army zużywa 2,6 miliona litrów paliwa dziennie...

Można sobie wyobrazić, że w przyszłości pojawią się brygadowe, dywizyjne mobilne reaktory, zapewniające pojazdom i urządzeniom danego związku taktycznego energię nawet na kilka lat. Oczywiście pozostają pytania o bezpieczeństwo radiologiczne takich konstrukcji w razie ich zniszczenia, ale wydaje się, że przy niewielkiej ilości materiałów rozszczepialnych w mikroreaktorach da się to sensownie zabezpieczyć.

To wszystko oczywiście dopiero nadejdzie, reaktory które budowane będą obecnie, jeśli wejdą do służby, byłyby używane do zasilania baz czy punktów koncentracji na głębokich tyłach armii. Swoją drogą, ciekawe jak na ten rysujący się już dziś trend zareaguje Bundeswehra, będąca pod cywilną kontrolą antyatomowych szaleńców. Tak czy inaczej, także w armii głęboka elektryfikacja bez atomu będzie trudna albo wręcz niemożliwa.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama