Internet, ze wszystkich jego zalet, pozostaje również źródłem sytuacji humorystycznych i zwyczajnych szaleństw. Pewnych rzeczy nie uświadczymy w „real...
Internet, ze wszystkich jego zalet, pozostaje również źródłem sytuacji humorystycznych i zwyczajnych szaleństw. Pewnych rzeczy nie uświadczymy w „realu”, a bez nich uśmiechów na naszych twarzach byłoby odrobinę mniej. Podejrzewam, żę większości z Was poniedziałkowy humor może poprawić projekt „Sałatka Ziemniaczana”, który podbija Kickstartera.
Czy chodzi o wyhodowanie specjalnego ziemniaka, który pomoże rozwiązać problem głodu na świecie? Może to projekt skomponowania sałatki idealnej, która wpasowałaby się w gusta ludzi na całym świecie? Przestańcie snuć domysły – haczykiem jest w tym przypadku... brak haczyka. Zack Danger po prostu zbiera pieniądze na sałatkę ziemniaczaną. Taką zwykłą.
Potrzebował dziesięciu dolarów, ale absurdalność pomysłu sprawiła, że szybko jego zasięg stał się wirusowy, a stąd już niedaleka droga do tego, żeby rozbawieni ludzie zaczęli masowo płacać pieniądze. W momencie pisania tego artykułu na rzecz stworzenia sałatki ziemniaczanej wpłacono już 8 074 dolary. Impossible is nothing.
Równie zabawne co sama idea są kamienie milowe, które dodał Danger. Po przekroczeniu tysiąca dolarów postanowił, że będzie transmitował robienie sałatki na żywo, a kiedy wpłacono ponad trzy tysiące, zadeklarował się wynająć obiekt, w którym będzie serwował sałatkę wszystkim wspierającym, którzy wspomogli go kwotą przekraczającą dziesięć dolarów.
Crowdfunding, albo jak kto woli, crowdclowning, potrafi zachwycić, ale potrafi i rozbawić. Mnie na równi z samą ideą, bawią komentarze, że „te pieniądze lepiej było by oddać potrzebującym”. Idąc tym tropem zachowajmy śmiertelną powagę, aż do śmierci. Ascetyczne fundacje charytatywne, kary i pogarda dla marnowania pieniądza, jedzenia, środków i sił. Najlepiej w ogóle przestańmy się śmiać z czegokolwiek, bo ludzie na całym świecie umierają z powodu głodu, chorób i wojen. Mi projekt sałatki ziemniaczanej się podoba – jest świetną satyrą na rozplenienie się w świecie finansowania społecznościowego „żebroprojektów”, które irytują mnie od momentu, w którym pierwszy raz o crowdfundingu usłyszałem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu