Jestem po lekturze artykułu dotyczącego uczenia dzieci programowania. Początek edukacji, uczniowie w wieku 6 lat spędzają piątkowe popołudnia poznając...
Programowanie w polskich szkołach musi stać się obowiązkowe
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Jestem po lekturze artykułu dotyczącego uczenia dzieci programowania. Początek edukacji, uczniowie w wieku 6 lat spędzają piątkowe popołudnia poznając arkana kodowania. Po co? by lepiej wystartować w przyszłość. Kiedyś pisałem, że i u nas przydałyby się takie lekcje. Teraz stwierdzam, że to nie jest kwestia "powinniśmy", ale "musimy". Zbagatelizowanie sprawy może się źle skończyć.
Kilka lat temu pisałem o estońskim systemie nauczania, w który odgórnie włączono naukę programowania. Uznałem ten ruch za bardzo dobry i stwierdziłem, że coś takiego i nam by się przydało. Od 2012 roku minęło już trochę czasu i jakoś nie przypominam sobie większej dyskusji na ten temat. Oczywiście mogę się mylić, więc poprawcie mnie proszę, jeśli przeoczyłem ważne zmiany lub przynajmniej próbę ich wprowadzenia. Tymczasem napiszę, że u nas po staremu, a świat idzie do przodu.
Wspomniany we wstępie artykuł opisuje dzieci z Hongkongu - w piątkowe popołudnie stawiają się na kursie programowania. Najmłodsi mają sześć lat i trudno byłoby od nich wymagać realizacji zaawansowanych zadań. Na razie można mówić o nauce przez zabawę. Jednak z czasem poziom rośnie i w efekcie uczeń powinien być obeznany z zasadami programowania. Arcymistrzem pewnie nie będzie, ale odpowiednia baza jest. Nauka do tanich nie należy, lecz chętnych nie brakuje, bo to może być klucz do lepszej przyszłości.
Ten problem zauważają władze Hongkongu, które zamierzają uczynić programowanie obowiązkowym przedmiotem w szkole. Podobno w obecnej chwili nauczanie nowych technologii jest tam przestarzałe i dostrzeżono konieczność wprowadzenia zmian. Podobnie dzieje się w Australii czy Singapurze. W Europie też trwają przymiarki do wdrożenia nowego przedmiotu, przynajmniej podstaw programowania. Jeśli nie podejmuje się konkretnych działań, to trwają rozmowy na ten temat, zagadnienie jest analizowane.
Chciałbym, by i u nas zyskało ono właściwy status. Czas kampanii wyborczych jest do tego odpowiedni. To dotyczy całego systemu edukacji - powinno się o nim rozmawiać przed wyborami i nie można bagatelizować tej kwestii, bo stanowi ona jeden z fundamentów funkcjonowania państwa. A odnoszę wrażenie, że temat nie był poruszany przez kandydatów na prezydenta. Stawiam, że jesienią, przed wyborami parlamentarnymi też niewiele o nim usłyszymy. W ramach zamiennika pojawi się kilka innych kwestii, które będą mniej istotne.
Źle się stanie. To będzie szkoda, o której trzeba głośno mówić. Niektórzy stwierdzą pewnie, że wprowadzanie do programu nauczania obowiązkowego przedmiotu z programowania to błąd. Bo siatka lekcyjna i tak już napięta, bo wszyscy nie muszą być programistami, bo proponuję tu jeszcze większy wyścig szczurów i chcę odebrać komuś dzieciństwo. Przecież jak rodzice będą chcieli, by ich dziecko nauczyło się programowania, to znajdą mu prywatny kurs. W odpowiednim wieku samo dziecko może podjąć naukę takiego przedmiotu - po co kogoś uszczęśliwiać na siłę?
W odpowiedzi napiszę, że programowanie, odnajdywanie się w świecie nowych technologii, jest dzisiaj ważne, ale w kolejnych latach będzie arcyważne. Może się ono zrównać z nauką pisania i czytania. Technologiczni analfabeci będą mieli problem, by odnaleźć się w świecie przyszłości. Z czasem to przestanie być atut, a stanie się wymóg. I może się okazać, że Polacy muszą nadrabiać, gonić sąsiadów, by nie stać się krajem trzeciej kategorii. Zniknie atut taniej siły roboczej, o sukcesie będą decydować wiedza, nowe technologie i zaplecze specjalistów, a my będziemy się wówczas zastanawiać, czy warto uczyć ludzi programowania, przynajmniej podstaw. Prawdopodobny scenariusz? No właśnie...
Foto: programmer occupation - writing programming code on laptop via Shutterstock
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu