Współczesny cyfrowy świat jest niezwykle szybki. Co rusz na rynku pojawiają się nowe aplikacje — jedne giną w mgnieniu oka, innym udaje się wygryźć starych graczy. A gdzie trafiają ci, których nie ma już wśród nas? Na cmentarzysko usług i aplikacji...
Kiedyś było lepiej...
Wszyscy lubimy sobie czasem usiąść i powspominać usługi, których teraz już nie ma — albo mają tak marginalne znaczenie, że właściwie nikt z nich już nie korzysta. To codzienność wielu starych wyjadaczy, których pierwszą aplikacją uruchamianą po odpaleniu komputera było Gadu-Gadu. Teraz nawet jeśli usługa działa, to sam nie bardzo miałbym z kim tam poGGadać, bo sporo z mojej listy kontaktów się wykruszyło — z mojego życia i... życia komunikatora. Wybrali Hangouts, Messengera, Telegram i spółkę. Są także te, do których zawsze wracam z sentymentem, chociaż mogę je podejrzeć wyłącznie w WebArchives — wśród nich m.in. polski serwis mikroblogowy Blip. Całkiem przypadkiem trafiłem jednak na stronę, która spisuje aplikacje i usługi, które zniknęły już z rynku — i przeglądając jej zasoby ogarnęła mnie duża nostalgia!
Cmentarzysko nieczynnych usług i wymarłych aplikacji
Product Graveyard to niepozornie wyglądający serwis, którego ambicją jest stworzenie pełnej bazy danych opartej na programach i usługach, które stały się już pieśnią przeszłości. Niestety — tylko najpopularniejsze z nich mogą liczyć na naprawdę dobry memoriał, w ramach którego poczytamy coś więcej na temat produktu. W tym ładnie wyszczególnione zasługi, za które będziemy o nim pamiętać; co nieco o przyczynach niepowodzenia; jak długo był dostępny czy w jakiej formie mogliśmy z niego skorzystać. One też poszczycić się mogą specjalną zakładką z alternatywami z których możemy wciąż skorzystać.
Główna część cmentarzyska podzielona została na kilka kategorii, które pozwolą łatwiej przeszukać tamtejszą bazę danych. I z sentymentem przeklikiwałem się przez dobrych kilkadziesiąt minut czytając o takich produktach jak Picasa, Pixate, Google Reader, RefME, Windows Live Messenger. Lync, Motiv czy Grooveshark. To kawał historii — a przede wszystkim są to platformy, z których sam aktywnie korzystałem przez wiele lat. Jasne — to nie jest tak, że zniknęły z rynku i zostawiły nas z niczym. Większość doczekała się dużo lepszych, sprawniej działających i bardziej rozbudowanych alternatyw. Ale jak już wspominałem — kiedyś było lepiej, więc pozwoliłem sobie na odrobinę zadumy.
To fajne i, co ważniejsze, potrzebne miejsce!
Niedziałające już usługi najczęściej kończą wyłącznie jako pakiet wspomnień w pamięci ich twórców i użytkowników, ci więksi szczęściarze mogą jeszcze liczyć na trochę wpisów wspominkowych tu i ówdzie. Ale tak na dobrą sprawę — na tym koniec. Dlatego Product Graveyard wydaje mi się świetnym pomysłem o dużych ambicjach. Stworzenie takiej kompleksowej bazy danych wymagać będzie ogromnego nakładu pracy, na szczęście administrację wesprzeć mogą także odwiedzający cmentarz goście. Wystarczy podesłać autopsję za pomocą udostępnionego tam formularza, a twórcy po zweryfikowaniu naszego raportu — dodadzą go do tamtejszej bazy danych. W niej wszystkie wpisy na cmentarzysku posegregowane są alfabetycznie, chociaż niemal wszystkie mogą liczyć tylko na jedno- dwuzdaniowe podsumowanie informacji o produkcie. Mam jednak nadzieję, że z czasem wszystkie zgromadzone tam usługi będą mogły liczyć na solidny memoriał i staną się potężną bazą informacji dla wszystkich!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu