Felietony

Producent sprzętu wyłączy ci go jeśli będzie chciał. Bo może

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

16

Pan Jan Kowalski kupił drona DJI Spark, bardzo się z niego cieszył. Jeśli nie uaktualni swojego sprzętu do 1 września, dron przestanie latać.

Na początku wyjaśnię, że nie neguję decyzji DJI w tym konkretnym przypadku. To dobrze, że firma chce zapewnić bezpieczeństwo zarówno użytkownikom swoich dronów, jak i osobom postronnym. Niepokojące jest jednak to, jak wiele ze swoim sprzętem może dziś zrobić producent. I nie tym, który leży w magazynie - tym sprzedanym klientowi.

Zaktualizuj drona do 1 września

Producent dronów - DJI zakomunikował użytkownikom modelu Spark, że mają czas do 1 września tego roku na zaktualizowanie oprogramowania swojego urządzenia. Jeśli tego nie zrobią, sprzęt zostanie zablokowany i nie będzie go można więcej używać. Nie wyjaśniono też czy użytkownik będzie mógł zaktualizować swojego drona po 1 września. Jestem jednak pewien, że jeśli oficjalnie by się nie dało, posiadacze Sparków szybko przygotowaliby nieoficjalną aktualizację.

Brzmi dziwnie, prawda? Na szczęście powód jest słuszny - otóż donoszono, że drony spadają, a winne jest oprogramowanie baterii Sparka.

DJI zdecydowało się na obowiązkową aktualizację oprogramowania celem podniesienie bezpieczeństwa lotów i zaufania do sprzętu - co jest naszym priorytetem.

- czytamy w oficjalnej informacji prasowej.

Zablokujemy, bo możemy

O ile w tym konkretnym przypadku działania firmy, mające na celu poprawienie bezpieczeństwa, są w porządku - to sama koncepcja blokowania urządzenia użytkownikowi już nie. Jestem ciekawy jaki byłby sądowy finał sprawy: klient z zablokowanym Sparkiem kontra DJI. Dron kosztuje ponad 2,5 tysiąca złotych i nie jest to tani gadżet, który wyrzuca się do kosza i kupuje nowy, gdy coś z nim nie gra.

Sytuacja jest trochę podobna do gier wymagających podłączenia do sieci. Oczywiście uogólniam - chodzi mi o zależność działania gry/gadżetu od połączenia z siecią, a ostatecznie z serwerami producenta. Na komputerze bez dostępu do internetu nie włączymy kupionej gry, bez aktualizacji oprogramowania nie uruchomimy kupionego drona. Oczywiście nie wierzę, że którykolwiek z producentów jakiegokolwiek sprzętu ryzykowałby blokowanie urządzenia bez konkretnego powodu - ale sami zobaczcie, jak duże możliwości posiadają. I mówię tu o urządzeniach, które zostały już sprzedane i teoretycznie są naszą własnością. Teoretycznie, bo skoro wydałem 2,5k zł na drona, a producent może mi go po prostu unieruchomić, to co w zasadzie kupiłem?

Odezwał się do mnie ostatnio znajomy posiadający telewizor LG z pytaniem, jaką smart przystawkę powinien kupić. Wydawało mi się, że korzysta z inteligentnych funkcji swojego telewizora, nie do końca widziałem więc sens pytania. Okazało się, że ów znajomy nie ma już możliwości uruchomienia YouTube, przez co główna funkcja smart jego telewizora zniknęła. Poleciłem Chromecasta, ale doskonale rozumiem zawód - sam przeżyłem podobny na smart-plaźmie Samsunga. Nie obwiniam tu oczywiście producentów urządzeń, bo sprawa jest bardziej skomplikowana i związana z kodem serwisu - ale na pudełkach są logosy YT sugerujące, że telewizor zawsze będzie uruchamiał serwis z filmami. I tu też sieciowa aktualizacja ogranicza funkcje urządzenia. Porównanie z dronem słabe, ale zasada działania podobna.

To samo może przecież któregoś dnia stać się również z samochodami, a to już przecież wydatki zdecydowanie większe niż dron czy telewizor. Co do zasady aktualizacje urządzeń to rzecz pożądana i powinna poprawiać ich działanie - ale chociażby świat gier udowadnia, że może być zupełnie inaczej. I tu też nie do końca wiadomo do kogo mieć pretensję - do producenta, że popsuł grę, czy do siebie że w ogóle pomyśleliśmy o aktualizacji. A zamieszanie wokół nowych wersji iOS, które potrafią czasem zbrickować telefon lub tablet?

To, że producent urządzenia może je zdalnie wyłączyć wiemy od lat. Przykład? Tak zwane Ban Hammery spadające swego czasu na użytkowników konsol Xbox 360, którzy zdecydowali się na przerobienie swoich konsol celem uruchamiania pirackich wersji gier. Tam jednak naruszone były zasady korzystania z urządzenia, pojawiała się też kwestia praw autorskich i kopii oprogramowania.

Czyli co, najlepiej kiedy sprzęt jest offline? To jednak kłóci się z pieśnią przyszłości, którą bez wątpienia jest internet rzeczy. Co sądzicie?

źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu