Czas, kiedy operatorzy subsydiowali telefony w abonamencie, skończył się ponad dekadę temu. Dziś dowiedziałem się jednak z protestu branży telekomunikacyjnej, iż nadal to robią. Coś mnie ominęło?
Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej (KIKE), Związek Telewizji Kablowych oraz Związek Pracodawców Mediów Elektronicznych i Telekomunikacji (Mediakom), wystosowały wczoraj pismo do Donalda Tuska, w którym to protestują przeciwko zapisom nowego Prawa Komunikacji Elektronicznej, uchwalonego w zeszłym tygodniu przez sejm.
Pismo te w całości, wraz z załącznikami postulatów branży, dostępne jest na tej stronie. Operatorzy protestują głównie w temacie podwyższenia rocznej opłaty telekomunikacyjnej o 500% i zbyt rygorystycznych warunków wprowadzania klauzul waloryzacyjnych w umowach z klientami - więcej o tym w tym wpisie.
Całość protestu można streścić tym fragmentem pisma przewodniego:
Zlekceważony został głos polskich przedsiębiorców, stanowiących sól polskiej ziemi. Czy jeżeli 100% przedsiębiorców - od mikro, przez małe, średnie i duże polskie przedsiębiorstwa, których jest kilkaset, a kończąc na wielkich międzynarodowych koncernach - jednym głosem wnosi o dokonanie korekt w procedowanym prawie, które w najmniejszym stopniu nie są sprzeczne z wdrażanymi dyrektywami Unii Europejskiej, to czy ci przedsiębiorcy mogą się mylić? Czy też rację ma jeden urzędnik o niewytłumaczalnie dużych wpływach (prezes UOKiK - przyp. red.), który pod sztandarem wartości konsumenckich „broni” polskiego abonenta i niszczy ważną gałąź gospodarki dostarczającej najlepszy na świecie bukiet usług w postaci usług głosowych, wideo i transmisji danych? Za najlepsze pieniądze na świecie.
Mnie jednak zainteresował jeden z pobocznym postulatów (załącznik nr 2), w którym operatorzy chcą wydłużenia z 7-dniowego vacatio legis do półrocznego, w temacie zakazu zawierania umów dłuższych niż 24 miesiące. Ten zakaz już od dawna funkcjonuje w prawie telekomunikacyjnym w naszym kraju, ale w nowych przepisach ma zostać rozciągnięty też na aneksy przedłużeniowe:
Zaledwie 7-dniowe vacatio legis dla zakazu zawierania umów dłuższych niż 24 miesiące (art. 301 ust. 1 PKE) jest uzasadniane bardzo ważnym interesem konsumentów związanym z funkcjonowaniem na rynku umów na 36 czy 48 miesięcy. Autorzy projektu nie poczynili jednak jakichkolwiek ustaleń co do skali i dotkliwości rzekomego problemu społecznego. Tymczasem już w chwili obecnej art. 56 ust. 4a ustawy Prawo telekomunikacyjne ustanawia
24 miesięczny limit odnośnie początkowego okresu obowiązywania umowy, stąd też projektowane przepisy jedynie rozszerzają to ograniczenie w odniesieniu do aneksów przedłużających umowę na kolejny okres zobowiązania.
Można zapytać, czego się czepiam? Wszak chodzi tylko o wydłużenie vacatio legis, nie samą zmianę przepisów. Otóż, zgrzyt spowodowało, opisanie niżej tego, jak obecnie wyglądają te aneksy przedłużeniowe:
Polski rynek telekomunikacyjny cechuje się wysoką konkurencyjnością, w związku z czym zarówno początkowe umowy, jak też aneksy, są powszechnie oferowane na okres 24 miesięcy (lub krótszy). Umowy na 36 lub 48 miesięcy oferowane są zasadniczo wyłącznie w przypadku, w którym zawarcie aneksu połączone jest z zakupem urządzenia za przysłowiową złotówkę (tj. w modelu subsydiowanym, z ulgą wynikającą z art. 56 ust. 6 ustawy Prawo
telekomunikacyjne). W takim przypadku dłuższy okres zobowiązania jest rozwiązaniem prokonsumenckim, ponieważ umożliwia obniżenie kwoty abonamentu związanej z zakupem subsydiowanego urządzenia. Funkcjonowanie tego modelu nie ogranicza przy tym wolności wyboru konsumentów, ponieważ mają możliwość zakupu urządzenia również w ofercie ratalnej, którą oferują zarówno operatorzy, jak też sklepy z elektroniką.
Wyszczególniłem wyżej przeczące sobie fragmenty tego opisu. Po pierwsze, nie ma już urządzeń za „przysłowiową złotówkę” (pomijając już to błędne określenie, bo nie ma przysłowia ze złotówką w tle), chyba że autorzy mają na myśli opłatę na start, co byłoby tu sporym nadużyciem. Po drugie - rozwiązanie prokonsumenckie? Obniżenie kwoty abonamentu??
Dwa razy w ostatnich prawie 5 latach przedłużałem umowę na internet stacjonarny+telewizja+abonamenty komórkowy. Ostatni raz w styczniu, ale na szczęście już się nie dałem nabrać i zdecydowałem się na umowę na czas nieokreślony, bo jedna z propozycji które dostałem… nie chcę tu używać tych słów.
Niemniej wiecie, jak wyglądają teraz takie aneksy przedłużeniowe na kolejne 24 miesiące? Za internet stacjonarny z limitem prędkości 300 Mb/s (w zupełności mi wystarcza) i abonament komórkowy z limitem 30 GB (w zupełności wystarcza), dostałem propozycję szybszego internetu stacjonarnego i setki gigabajtów w telefonie za 30 zł miesięcznie więcej.
Ok, może ktoś potrzebowałby, ale słuchajcie dalej… Pod warunkiem wzięcia telefonu o wartości 500 zł (którego nie potrzebowałem). Za ile? Oczywiście za tą „przysłowiową złotówkę”, ale na start, a później w 24 ratach za kolejne 30 zł miesięcznie.
To jest to działanie prokonsumenckie, urządzenie za złotówkę i obniżenie abonamentu? Ja podziękowałem. OK, płacę teraz 20 zł więcej za to samo co miałem, ale już na umowie na czas nieokreślony. Mam spokój, polecam.
Na koniec,- znamienne jest też tłumaczenie, dlaczego według operatorów 7-dniowe vacatio legis jest za krótkie. W jednym z podpunktów wymieniana jest: zmiana prowizji dla agentów (zależne od rodzaju opcji taryfowej). I bardzo dobrze, bo ten mechanizm przyznawania prowizji, który widać na moim przykładzie, jest jak najbardziej do jak najszybszej zmiany.
Stock Image from Depositphotos.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu