Felietony

Jerzy Stuhr nie żyje. Nadchodzi "Shrek 5" - oto, co może stać się z dubbingiem Osła

Jakub Szczęsny
Jerzy Stuhr nie żyje. Nadchodzi "Shrek 5" - oto, co może stać się z dubbingiem Osła
17

Śmierć człowieka zasłużonego dla kultury kraju to zawsze wydarzenie smutne. Ba, śmierć zasadniczo jest wydarzeniem niewesołym - niezależnie od naszych wysiłków w kierunku oswojenia się z nią. Jerzy Stuhr ogromne zasługi dla polskiej kinematografii, polskiego dubbingu, teatru z pewnością ma. W tym tekście (i w komentarzach) chciałbym, żebyśmy pominęli tematy dotyczące kontrowersji z jego udziałem (jazda po alkoholu, opinia w branży, wypowiedzi o Polsce i Polakach), a skupili się na przyszłości piątej części "Shreka" i co ewentualnie może zrobić z tym świat technologii.

Traf chciał, że w ten sam dzień, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci, pojawiła się informacja o tym, że piąta część "Shreka" w kinach zamelduje się w 2026 roku. Od razu w mojej głowie pojawiła się myśl: "cholera, a co teraz zrobimy z głosem Osła?". Możliwości jest sporo i powiedzmy sobie jasno: nie jestem fanem lub antyfanem żadnej z nich. Lata w branży nauczyły mnie zdrowego, zdystansowanego entuzjazmu. Tym bardziej że mamy do czynienia z kwestią, która robiła się także o spór etyczny. Dlaczego? W rozwiązaniu kwestii braku kluczowego aktora głosowego może nam pomóc technologia.

Artyści mogą mówić o sobie, że budują sobie pomniki trwalsze, niż ze spiżu. Jedne mniej, drugie bardziej odporne na erozję, której docelową reprezentacją jest zapomnienie. Jerzy Stuhr pamiętany będzie bardzo, bardzo długo i to jest pewne. Algorytmy oparte na sztucznej inteligencji już nie tyle potrafią podkładać syntetyczne głosy pod materiały filmowe. Postęp w tym zakresie jest zaznaczony już szczególnie mocno: nic nie stoi na przeszkodzie, by nakarmić taki algorytm próbką głosu aktora, a następnie wygenerować dowolną ścieżkę dialogową. Istnieją pewne wątpliwości, czy AI będzie w stanie odtworzyć niewielkie, aczkolwiek superistotne niuanse, styl wypowiedzi aktorów głosowych. Nawet jeżeli nie potrafi tego teraz, za rok lub dwa być może algorytmy będą już tak potężne, że nie będzie to stanowiło dla nich problemów.

Myślą o możliwych rozwiązaniach (właściwie to o jednym, bo na tyle pozwolił mi we wpisie serwis społecznościowy) kwestii dubbingu Osła podzieliłem się na "Iksie" (wcześniej: Twitter). Nie liczyłem na szeroki odzew, ale ten się akurat pojawił. Zdania? Kompletnie podzielone. Byli tacy, którzy zdawali się być "za" i oni klikali "serduszka". W komentarzach pisali głównie ludzie, którzy mieli wątpliwości. Cytowali natomiast ludzie, którzy wręcz oburzali się na myśl o takim potraktowaniu głosu Stuhra — według niektórych to trochę tak, jakby na jego dorobek i legendę wykonać mało chwalebną czynność mikcji.

Znaleźli się i tacy, którzy dosłownie czerwienieli ze złości i pisali (parafrazując): "Wyp...cie, ale jak to, bez zgody rodziny? Zabierajcie tę swoją AI w pierony!", przy czym ja sam zaznaczyłem, że zgoda rodziny jest wymagana. Ludzie mają ogromny problem z czytaniem treści dłuższych, niż jeden akapit. Jestem pewien, że minimum 1/4 z Was nie doczyta tego tekstu nawet w połowie, a i tak zostawi komentarz, którego kwestię rozwiązuje zdanie napisane przeze mnie w nieprzeczytanej części materiału. I żeby nie było, to nie zarzut — to tylko luźna prognoza oparta na wieloletnich obserwacjach.

Co zrobić z wybitnymi? Uczynić ich nieśmiertelnymi, czy dać im umrzeć?

Ludzie mają tę przykrą przypadłość, że umierają. Przynajmniej na razie. Wśród nas są jednostki, które wyróżniają się na tle innych: lubiane, podziwiane, utalentowane, ciekawe. Wraz z pojawieniem się AI, która może wygenerować materiał wideo z wizerunkiem zmarłego aktora, czy wytworzyć przekonującą linię dialogową z użyciem głosu martwego artysty zyskujemy technologicznego "god mode'a" - tak, jakbyśmy "grali w życie na kodach" - tyle że w ramach ograniczenia do świata technologii. Biologicznie tych ludzi nie wskrzesimy, ale mogą oni żyć w tym, co jest cyfrowe.

Jako że cały czas kręcimy się wokół śmierci, do głosu dochodzi etyka. Zaprzęgnięcie algorytmów do uczynienia głosu, wizerunku, stylu grania artysty można poczytywać dwojako, w bardzo skrajny sposób - tak, jak w odpowiedziach na mojego tweeta. Uczynienie takiego człowieka "nieśmiertelnym" i wykorzystanie jego elementów talentu dzięki algorytmom można uznać jednakowo za najwyższą możliwą formę hołdu, jak i kompletne splugawienie jego dorobku. Sprawa wywołuje skrajne emocje i pobudza do zadawania pytań. Okazuje się, że zarówno etycznie, jak i nawet prawnie nie bardzo jesteśmy przygotowani na coraz bardziej rozkręcające się możliwości sztucznej inteligencji.

Synergia

Rojst: Millenium w mojej skromnej ocenie jest jedną z ciekawszych polskich produkcji ostatnich lat. Nie tylko w kontekście poziomu realizacji, historii, ale również wykorzystania nowych technologii. Posłużę się cytatem z Filipa Pławiaka - odtwórcy roli młodego Kierownika, którego starszą wersję "ograł" inny mistrz polskiego filmu i teatru Piotr Fronczewski. Wypowiedź ta pojawiła się w Meloradiu:

Wykorzystaliśmy sztuczną inteligencję. To, co słyszymy na ekranie, z ekranu, to jest miks mojego głosu z godzinami nagrań młodego Piotra Fronczewskiego, więc wszystko, co zagrałem na planie, każda kwestia, z tymi emocjami i intencjami, została zmiksowana z głosem pana Piotra.

Dlaczego posłużono się taką techniką? Twórcy obawiali się, że widzowie będą czuć zbyt dużą różnicę między charakterystycznym, doskonale znanym głosem Fronczewskiego, a tym Filipa Pławiaka. Aby wyeliminować to ryzyko, wykorzystano sztuczną inteligencję - obydwa głosy "zmiksowano". Co nam to daje w kontekście Shreka, Jerzego Stuhra i Osła? Możliwe byłoby użycie wygenerowanego przez AI głosu zmarłego aktora i skorzystanie z usług innego, który zająłby się nagraniem głosu "dokładnie tak, jak powinien to robić aktor głosowy". Na to natomiast nałożyć (lub zmiksować z tym drugim - jak kto woli) komputerowy głos na podstawie "wsadu", który wytrenował algorytm w imitowaniu konkretnej barwy i stylu wypowiedzi nieżyjącego artysty.

Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której - dajmy na to - Maciej Stuhr przejmuje rolę aktora dubbingowego dla Osła, ale w dalszej produkcji jego głos miksowany jest z głosem jego ojca. W "Rojście" realia były nieco inne, ale wyszło naprawdę dobrze. Nie wiem, czy tutaj zadziałałoby to tak samo dobrze, czy lepiej, a może gorzej. Taka szansa jednak istnieje.

Nieśmiertelność dzięki AI nie jest niczym nowym

Łotr Jeden był w mojej ocenie jednym z lepszych i przyjemniejszych filmów z uniwersum "Gwiezdnych Wojen". Wy zapewne o tym wiecie, ale wiele osób nie wie o tym, że postacie Tarkina i Lei dograno tam za pomocą... deepfake'ów. Tak, tych samych, które dają osobom tworzącym memy zupełnie nowe narzędzia do wyśmiewania rzeczywistości. I tak, też tych samych, których używa się do oszustw w Internecie — z użyciem wizerunków i głosów sławnych, a czasami i zwykłych osób. Jednym z bardziej jaskrawych przykładów wykorzystania AI w działaniach cyberprzestępczych był ten z USA, gdy użyto głosu młodej dziewczyny, by uwiarygodnić fałszywe porwanie jej i otrzymanie okupu od rodziny. Przestępcy zadbali o to, by matka dziewczyny usłyszała ją w słuchawce i nawet mogła z nią porozmawiać. Efekt był tak mocny, że rodzina rozważała zapłacenie okupu.

Show-business, rynek artystyczny do AI podchodzi natomiast co najmniej jak pies do jeża. W ostatnim czasie, również w Polsce, jest to relacja kompletnie antagonistyczna. Aktorzy, twórcy, artyści uważają, że sztuczna inteligencja i algorytmy są w stanie zabrać im pracę, odrzeć kulturę z indywidualności i prawdziwej kreatywności. Zapytałbym tak zupełnie przewrotnie: "kto ustala, czym jest prawdziwa kreatywność i kto lub co ma prawo do indywidualności?". I wcale nie po to, by podjudzać artystów, a zwrócić uwagę na istotny fakt. Sztuczna inteligencja będzie rozwijać się tak, czy siak. I też - tak, czy siak - będzie ona rozpychać się w różnych dziedzinach życia. Pytanie tylko, na ile jej pozwolimy. Niechęć, wrogość i obawy są wspierane przez zaskakująco opieszałą postawę legislatorów względem konstrukcji prawa, które mówiłoby jasno: co wolno, a czego nie z użyciem algorytmów i AI.

Nawet ostatnie protesty mediów, w ramach których urządziliście sobie - Drodzy Komentatorzy - festiwal skakania po mediach w glanach, ujawniły niezrozumienie interesów twórców i ograniczoną chęć osób odpowiedzialnych za uchwalanie prawa do stawania po stronie interesów mniejszych względem dużych. Daliście upust swoim negatywnym emocjom względem mediów i po części macie nawet rację. Ale - nienawidzicie nas, a i tak do nas przychodzicie. Zarzucacie nam modulowanie nastrojów, ale i tak uczestniczycie w smutnym, manipulacyjnym pochodzie. Artystów, celebrytów też nie lubicie, naigrywacie się z ich porażek, skandali, głupoty - a i tak o nich czytanie, oglądacie ich. Trudny jest związek jakiegokolwiek twórcy z publicznością, a sympatia ludu na pstrym koniu jeździ.

Niech wyznacznikiem będzie świadoma zgoda

Czy chciałbym, żeby ktoś wygenerował głos mojego ojca i używał go? Czy ja bym to zrobił, na przykład po to, by poczuć się lepiej po jego śmierci? Nie. To moja decyzja. Nie był nikim sławnym, jego chorobę i śmierć "odchorowałem", pewnie dlatego bym sobie tego nie życzył. Ale, czy gdyby był on sławnym aktorem, choćby dubbingowym — czy podjąłbym tę samą decyzję? Nie wiem. Możliwe, że ze względu właśnie na wiernych fanów, pozwoliłbym mu być nieśmiertelnym — dla dobra kultury. Ale ostatecznej deklaracji ode mnie nie otrzymacie.

Aktorzy, artyści powinni myśleć w kontekście swojej śmierci nie tylko o tym, gdzie zostaną pochowani, jak zostanie potraktowane ich ciało. Sądzę, że to moment, w którym powinni oni podejmować decyzje także odnośnie ich wizerunków, głosów, dzieł po śmierci: czy mogą one zostać wykorzystane przez algorytmy oparte na AI. Trend na tego typu rzeczy mógłby mieć niesamowite implikacje. Wyobraźcie sobie, że rozwiązani już niestety Daft Punk (znany Wam pewnie duet znany z doskonałej muzyki elektronicznej) wraz z wytwórnią wydają nową płytę - tyle, że jej realnym "autorem" jest algorytm. Pink Floyd w składzie z Watersem wrzucają do Spotify nowy album. Oscar Peterson z jego legendarnym trio znów w zadumie pobrzdąkuje w nowych utworach. Powiecie mi pewnie: "AI nie jest jeszcze tak dobra!". Ale będzie. Utopiono w niej tak dużo pieniędzy nie dlatego, że będzie ona namiastką tego, co tworzymy. Będzie tego godnym zastępstwem.

A może po prostu powinniśmy dać artystom, ich talentom, indywidualnościom... umrzeć? Tak samo, jak godzimy się z umieraniem w ogóle, należy pogodzić się z kresem epok jednostek wybitnych i przejść do innych? W tym dyskursie jest tak, że każdy, kto ma dobry argument - ma po części rację. Nie ma możliwości, by ktoś swoją racją przykrywał postawy całej reszty. Może potrzebna jest nam granica, której algorytmy nie powinny przekraczać i wspomniany wyżej "god mode" powinien być jedną z nich?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu