Google

Prawo do bycia zapomnianym również w globalnej wersji Google'a. Wbrew pozorom to bardzo logiczne

Tomasz Popielarczyk
Prawo do bycia zapomnianym również w globalnej wersji Google'a. Wbrew pozorom to bardzo logiczne
9

Google dał palec, a oni chcą całą rękę. Cóż, można się było spodziewać, że uchwalenie prawa do bycia zapomnianym w Europie nie wystarczy włodarzom z Brukseli na długo. Parlament Europejski chce, żeby zostało ono rozszerzone na cały świat. Krótko mówiąc, linki zgłoszone do usunięcia przez obywateli U...

Google dał palec, a oni chcą całą rękę. Cóż, można się było spodziewać, że uchwalenie prawa do bycia zapomnianym w Europie nie wystarczy włodarzom z Brukseli na długo. Parlament Europejski chce, żeby zostało ono rozszerzone na cały świat. Krótko mówiąc, linki zgłoszone do usunięcia przez obywateli UE mają być niedostępne na całym świecie, a nie tylko w lokalnych wersjach wyszukiwarki.

Zdaniem władz UE obejście obecnych ograniczeń i uzyskanie dostępu do zablokowanych w wyszukiwarce linków jest bardzo proste. Zbyt proste. Cały mechanizm działa bowiem wyłącznie w lokalnej wersji wyszukiwarki. Krótko mówiąc, użytkownicy korzystający z globalnej wersji Google dostępnej pod domeną .com mogą oglądać wszystko bez blokad. Dotyczy to zarówno tych, którzy mieszkają gdzieś daleko w Brazylii jak i naszego sąsiada z dołu, który łatwo może się przełączyć na inną wersję wyszukiwarki. I to szczególnie ta druga kwestia boli parlamentarzystów z Brukseli.

Ma to pewien sens, ale raczej nie spodziewałbym się, że Google posłusznie zablokuje kolejne linki w wynikach wyszukiwania i tym razem zrobi to na całym świecie. Dla koncernu byłoby to skrajnie niekorzystne rozwiązanie. Rzecznik prasowy przyznaje, że władze europejskie jeszcze niczego oficjalnie nie zażądały, a więc nie może się odnieść do całej sprawy. Jeżeli jednak tylko pojawią się nowe dyspozycje, będą one wnikliwie analizowane.

A jest co analizować, bo Google ma kilka wyjść z tej sytuacji. Może zablokować na terenie Europy swoją wyszukiwarkę z końcówką .com i oferować wyłącznie lokalne wersje indeksów. Wówczas Europa powinna być zadowolona. Może też wykorzystać lokalizację użytkowników i na tej podstawie wprowadzić dodatkowe filtrowanie wyników do wyszukiwarki google.com - internauta z Gwatemali zobaczy tutaj wszystko, a ten z Polski już tylko to, na co zezwala prawo.

Pozostaje pytanie, czy pójście na kompromis nie będzie punktem wyjścia do kolejnych problemów. Może się bowiem okazać, że UE zechce też zablokować wyniki z danymi osobowymi obywateli na całym świecie. Podejrzewam jednak, że tak się nie stanie, bo byłoby to już dość absurdalnym zarzutem. Dlaczego utrudniać życie mieszkańcom Wietnamu (jakby mieli mało swoich własnych problemów...), skoro dane osobowe Europejczyków nie stanowią dla nich żadnej wartości? Niemniej warto brać takie rozwiązanie pod uwagę.

Google nie ma łatwo na Starym Kontynencie. Nie tak dawno pisałem o planach odseparowania wyszukiwarki od innych usług, a z początkiem przyszłego roku w Hiszpanii zacznie obowiązywać opłata za linkowanie z wykorzystaniem fragmentów treści. Wobec tych doniesień, problem z prawem do bycia zapomnianym wydaje się błahostką. Z perspektywy czasu widzę w tym prawie jednak pewne korzyści i chcę wierzyć, że dbanie o prywatność w Europie jest opłacalne i wartościowe.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu