Komputery i laptopy

Prawdziwa maszyna do grania i pracy. Jakie ma wady?

Konrad Kozłowski
Prawdziwa maszyna do grania i pracy. Jakie ma wady?
Reklama

Idealny laptop do pracy i do grania? Bierzemy na warsztat model Asusa z linii ProArt.

Moje wymagania wobec laptopa są jasne. Jako osoba polegająca na tym sprzęcie, pracująca z multimediami, potrzebuję mocy do obróbki treści, a jako gracz, no cóż, chcę, żeby najnowsze tytuły wyglądały i działały dobrze. To nie jest łatwe do pogodzenia w jednym urządzeniu, ale ProArt P16 H7606WP obiecywał wiele. Czy dotrzymał słowa? Przekonajmy się.

Reklama

Asus ProArt P16 H7606WP - test laptopa

Już po wyjęciu z pudełka ProArt P16 robi wrażenie. Smukła, aluminiowa obudowa jest nie tylko elegancka, ale i wyjątkowo solidna. Laptop spełnia normę MIL-STD 810H, więc nie trzeba się martwić o wytrzymałość podczas pracy w terenie czy na planie zdjęciowym. Mimo 16-calowego ekranu i potężnych podzespołów waży zaledwie 1,85 kg – to naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę jego możliwości. Matowe wykończenie obudowy skutecznie chroni przed odciskami palców, a zawias pozwala na otwarcie pokrywy jedną ręką, co doceniam przy szybkim rozstawianiu stanowiska pracy.

Przejdźmy do elementu, który dla mnie jest absolutnym sercem każdego laptopa do pracy kreatywnej: ekranu. I tutaj ProArt P16 naprawdę błyszczy, choć niestety też dosłownie. Ten 16-calowy panel OLED o rozdzielczości 3840 x 2400 pikseli w proporcjach 16:10 to po prostu wizualna uczta. Kolory są tak żywe i nasycone, a czerń tak absolutnie głęboka, że zdjęcia i filmy wyglądają na nim jak nigdzie indziej. Pełne pokrycie przestrzeni barw DCI-P3 i certyfikat VESA DisplayHDR True Black 500 to nie tylko marketingowe slogany – to gwarancja, że to, co widzę na ekranie, jest wiernie odwzorowane. To kluczowe, kiedy pracuję nad kolorami czy retuszem. Minimalistyczne ramki sprawiają, że obraz zajmuje prawie całą powierzchnię. Ekran jest dotykowy i obsługuje do 4096 poziomów nacisku z rysikiem Asus Stylus, co jest fajnym bonusem, choć szkoda, że samego rysika nie ma w zestawie, ale dotykowy panel w laptopie zawsze uważam za dużą zaletę (przyspiesza wiele czynności), więc chciałbym, żeby wszystkie komputery go posiadały. Jedyny minus to błyszcząca powłoka – w jasnym świetle odbicia potrafią być uciążliwe, ale w studiu czy wieczorem ekran zachwyca.

Wydajność laptopa

Testowana konfiguracja to topowy zestaw: AMD Ryzen AI 9 HX 370 (12 rdzeni, 24 wątki), 64 GB RAM LPDDR5X i karta NVIDIA GeForce RTX 5070 Laptop GPU. Praca w Lightroomie? Nawet przy katalogach liczących tysiące RAW-ów wszystko działa płynnie, a eksport zdjęć jest błyskawiczny. Photoshop? Nawet wielowarstwowe pliki PSD czy zaawansowane operacje na maskach nie są wyzwaniem. Premiere Pro? Montaż i grading 4K, praca z efektami, eksport – laptop nie zwalnia nawet na chwilę. Widać, że GeForce RTX 5070 daje tutaj przewagę nad starszymi kartami, szczególnie przy zadaniach AI i renderowaniu. Podgląd w czasie rzeczywistym, nawet z zastosowaniem wielu efektów, jest płynny, co pozwala skupić się na działaniu, a nie na oczekiwaniu na renderowanie.

Eksportowanie gotowych projektów, choć oczywiście zajmuje czas, jest zauważalnie szybsze niż na moim poprzednim sprzęcie, a to przekłada się na realne oszczędności czasu. NPU odciąża CPU i GPU podczas zadań związanych ze sztuczną inteligencją, a narzędzia takie jak MuseTree czy StoryCube pomagają w zarządzaniu multimediami i generowaniu inspiracji. Adaptive Dimming i Adaptive Lock automatycznie dostosowują podświetlenie i blokują laptopa, gdy odchodzę od biurka. Ogólnie rzecz biorąc, całe to "epatowanie AI" jest trochę na wyrost. Choć potencjał jest, w codziennej pracy nie odczuwam, by AI fundamentalnie zmieniło moje procesy robocze. To raczej ewolucja niż rewolucja.

W codziennym użytkowaniu, przy lżejszych zadaniach, laptop jest zaskakująco cichy. W trybie "Whisper" w aplikacji ProArt Creator Hub wentylatory są ledwo słyszalne, co pozwala na spokojną pracę w ciszy. Jednak kiedy obciążam go na maksimum – czy to renderingiem, czy długą sesją gamingową – wentylatory wchodzą na wyższe obroty i stają się wyraźnie słyszalne. To nie jest dyskomfort, ale osoby przyzwyczajone do niemal absolutnej ciszy niektórych komputerów mogą być zawiedzione. Laptop nagrzewa się, szczególnie w górnej części obudowy, ale nie do stopnia, który byłby nieprzyjemny. Od spodu ciepło jest bardziej odczuwalne, co wskazuje na skuteczne odprowadzanie gorąca.

Klawiatura, touchpad i... coś jeszcze

Klawiatura jest bardzo dobra. Skok klawiszy 1,7 mm mi odpowiada, zapewniając przyjemne odczucia podczas pisania, a podświetlenie klawiszy jest oczywiście standardem. Jedynym, ale naprawdę irytującym elementem, jest przycisk Copilot umieszczony zaraz obok prawego klawisza Alt. Ileż razy przypadkowo go nacisnąłem. To drobiazg, ale potrafi wybić z rytmu. Prawdziwą gwiazdą jest natomiast touchpad. Jest on duży, precyzyjny i świetnie rozpoznaje gesty. Tym, co wyróżnia ProArta P16, to zintegrowany DialPad. To cyfrowe kółko na touchpadzie, które działa jak fizyczne pokrętło, ale w wirtualnej przestrzeni. W aplikacjach Adobe Creative Cloud, takich jak Lightroom czy Photoshop można nim błyskawicznie zmieniać rozmiar pędzla, twardość, krycie, a w edycji wideo regulować głośność czy precyzyjnie przewijać linię czasu. Na początku byłem sceptyczny, ale po kilku dniach ćwiczeń, nabierałem wprawy. To nie jest "game changer", który zrewolucjonizuje sposób pracy, ani rozwiązanie, do którego przywyknie każdy. Znalazłem dla niego pewne zastosowania i to pomaga.

Zestaw portów jest naprawdę bogaty, co jest kluczowe dla kogoś, kto pracuje z różnymi urządzeniami peryferyjnymi, akcesoriami i dodatkami. Mamy tu dwa porty USB-C (jeden z obsługą USB 4.0 Gen 3 z przepustowością 40 Gb/s, co jest świetne dla szybkich dysków zewnętrznych), dwa pełnowymiarowe USB-A 3.2 Gen 2, pełnowymiarowe HDMI 2.1 FRL i gniazdo audio. Ale prawdziwą perełką jest czytnik kart SD Express 7.0, o którym coraz większa liczba producentów zapomina. To absolutny must-have dla każdego, kto regularnie pracuje z dużymi plikami z kart pamięci. Jedyne, czego brakuje, to portu Ethernet, ale Wi-Fi 7 to rekompensuje. Laptop ma, niestety, autorski port ładowania (200 W), co wiąże się z dość dużą i ciężką ładowarką. Chociaż można go ładować przez USB-C, to niestety wolniej.

Reklama

Praca w terenie, czyli bateria

Bateria 90 Wh pozwala na 8-10 godzin pracy przy umiarkowanym obciążeniu – to więcej, niż się spodziewałem po tak wydajnym sprzęcie. Oglądanie filmów czy przeglądanie zdjęć to 5-6 godzin na maksymalnej jasności, a przy renderingu czy eksporcie wideo czas skraca się do 3-4 godzin. System sześciu głośników gra czysto, głośno i zaskakująco przestrzennie – do montażu wideo czy prezentacji w terenie wystarcza w zupełności. Kamera 1080p z IR i Windows Hello działa sprawnie, choć nie jest to poziom topowych webcamów. Choć ProArt P16 to sprzęt dla twórców, nie mogłem odmówić sobie kilku sesji w ulubione gry. NVIDIA GeForce RTX 5070 Laptop GPU pozwala na płynną rozgrywkę w 1080p i 1440p, a nawet w 4K po lekkim obniżeniu detali. Szkoda, że ekran ma tylko 60 Hz – do pracy to wystarcza, ale dla graczy przydałoby się więcej.

Plusy vs. minusy Asus ProArt P16 H7606WP

Wydajność, ekran OLED, bardzo dobry touchpad, czytnik kart SD i duża mobilność – to wszystko sprawia, że można pracować sprawnie i komfortowo zarówno w studiu, jak i w terenie. Wysoka cena (około 15 tys. złotych), głośniejsza praca wentylatorów przy mocniejszym obłożeniu i błyszcząca matryca to te poważniejsze wady, o których warto wiedzieć.

Reklama
Asus ProArt P16 H7606WP
plusy
  • Bardzo wysoka wydajność
  • Świetny ekran OLED
  • Solidna, lekka obudowa
  • Dużo portów, w tym czytnik SD
  • Dobry touchpad z DialPad
  • Długi czas pracy na baterii
minusy
  • Bardzo wysoka cena
  • Błyszcząca matryca
  • Głośne wentylatory pod obciążeniem
  • Ekran tylko 60 Hz

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama