Felietony

Upadek gazet codziennych jest faktem. Warto mu się przyjrzeć z bliska

Mirosław Mazanec
Upadek gazet codziennych jest faktem. Warto mu się przyjrzeć z bliska
11

Na naszych oczach rozgrywa się właśnie agonia starego medialnego świata. Ale dramatu nie ma. To tylko zmiana formy.

Zamknięcie przez koncern Ringier Axel Springer Polska (RASP) papierowej wersji Auto Świata. Ograniczenie częstotliwości ukazywania się Przeglądu Sportowego do dwóch razy w tygodniu. Zwolnienie 8 proc. pracowników etatowych (o tych na innych formach zatrudnienia jakoś nikt nie wspomina). Taka wiadomość wstrząsnęła ostatnio medialnym światkiem. O wszystkim pisał już Grzegorz Marczak. Ale to doskonała okazja do tego, by przyjrzeć się temu co zostało jeszcze z prasy drukowanej. I zobaczyć, jak bardzo jej już nie ma.

Tylko dla… starszych

To będzie wpis dość osobisty, bo lwią część swojego zawodowego życia spędziłem w gazetach. Z tego najlepsze lata w tytule, który już dawno temu zniknął z rynku, czyli w Życiu Warszawy. Pamiętam czasy, gdy dziennie sprzedawało się 100 tys. egzemplarzy. Tak, 100 tys. Ale to było dawno temu. Jedynym tytułem któremu udaje się jeszcze przekroczyć tą magiczną granicę  jest ogólnopolski Fakt. Nomen omen należący do koncernu RASP. Super Expres już spadł poniżej, o kolejnych, poważnych tytułach czyli Gazecie Wyborczej, Rzeczpospolitej, Pulsie Biznesu czy Dzienniku Gazecie Prawnej nie wspominając.

źródło unsplash

Mówiąc brutalnie – czytanie w papierze jest po prostu domeną osób starszych. Siła przyzwyczajenia seniorów trzyma jeszcze przy życiu kilka gazet. Dla kolejnych pokoleń papier to przeżytek. Relikt przeszłości bez znaczenia.

Dlaczego tak się stało? Po części pewnie dlatego, że taka jest kolej rzeczy. Pisząc nieco żartobliwie trudno sobie przecież wyobrazić, byśmy korzystali nadal z kamiennych tablic jak nasi przodkowie wieki temu. Dla zrozumienia tej historii najważniejsze jest to, że na przestrzeni lat zmienia się forma. Ale treść – już nie. Zawsze chodzi o przekaz informacji. A że teraz wszystko dzieje się szybciej, szybciej zachodzą zmiany.

Sieć przeorała wszystko

Ci którzy zrozumieli to wcześniej, od dawna są już w Internecie. Zdążyli urosnąć, okrzepnąć, kupić mniejszych albo sprzedać się gigantom, którzy rozrastają się przez akwizycję a nie tworzenie czegoś od podstaw. Szkoda im na to czasu.

Za to problem mają te wydawnictwa, które podstawę swojego biznesu opierały w przeważającej części na papierze. Nie zauważały, albo nie chciały zauważyć, że model zarabiania się zmienia. Teraz próbują to nadrobić, ale przeniesienie się do sieci to dla nich głównie wysiłek… mentalny. Przemeblowanie całego myślenia o informacjach, w którym tkwiło się od lat. Czyli rzecz niesłychanie ciężka do przepracowania. Zresztą nie tylko muszą zmienić swoją postawę, ale zadbać też by zrobili to jej dotychczasowi użytkownicy. I jeszcze by być atrakcyjnym dla internautów, tak by przyciągnąć ich do swojego produktu. Czyli raczej trudna sprawa.

Pandemia okazała się katalizatorem zmian

Oczywiście wydawnictwa wiedziały od lat o tym, że będą musiały się zmierzyć z problemem. Ale odkładały to jak mogły. Wszystko przyspieszyła pandemia. Emeryci zamknięci w domu nie chodzili przecież do kiosków. Zresztą tych też jest coraz mniej. W mojej okolicy najpierw sprzedawano w nich sushi, teraz warzywa, tanie i świeże, więc zmianę sobie chwalę.

źródło unsplash

Do tego znacząco wzrosły koszty druku. W górę poszły również koszty transportu. Dowiezienie paru egzemplarzy gazety, na której wydawca zarobi kilka groszy, po prostu mija się z celem. Dlatego często gęsto gazet o mniejszym nakładzie po prostu w różnych miejscach nie ma. I koło się zamyka, bo jak czegoś nie ma to nikt tego nie kupi… Ostatnim ciosem dla branży jest drastyczna podwyżka cen papieru. To wszystko sprawia, że wydawanie gazet po prostu przestało się opłacać, bo kto kupi drogą reklamę w medium o tak minimalnym na dzisiejsze czasy zasięgu?

Informacja ma się dobrze

Internet jest dla wydawców jedyną drogą i wielu zrozumiało to już dawno. Rolę prasy codziennej pełnią teraz portale horyzontalne, gdzie mamy wszystko. Co również oznacza, że bardzo często nie mamy nic, opakowane w efektowny złoty papierek. Ale jest przecież cała masa portali specjalistycznych. Miłośnicy nowych technologii mogą przebierać w ofercie. Podobnie miłośnicy psów, kotów samochodów itp. Mamy świetne kanały na YouTube, podcasty, tematyczne radia internetowe, przykłady można mnożyć.

Informacja więc ma się dobrze i nie zginie – zawsze będzie potrzebna. Na naszych oczach odbywa się zmiana formy jej dostarczania. Jedni na tym tracą, inni zyskują. W sumie, patrząc na wszystko w szerszej perspektywie, nie dzieje się nic, czego świat by wcześniej widział. Dziwi jednak to, że tak dużo osób nie potrafiło tego przewidzieć i teraz jest zmianami zaskoczone.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu