Praca w IT

Przymus powrotu z pracy zdalnej? Najgorsze, co może zrobić pracodawca

Jakub Szczęsny
Przymus powrotu z pracy zdalnej? Najgorsze, co może zrobić pracodawca
9

Gdy widzę to, co robi Elon Musk - czynię sobie soczyste facepalmy. Praca zdalna nie jest zła: jeżeli ktoś czuje, że chce tak pracować - nie wolno mu tego bronić. Byleby tylko "dowoził", realizował zadania i spełniał określone cele. Wtedy nie powinno być problemu. A tymczasem, wokół siebie - widzę...

Gdy widzę to, co robi Elon Musk - czynię sobie soczyste facepalmy. Praca zdalna nie jest zła: jeżeli ktoś czuje, że chce tak pracować - nie wolno mu tego bronić. Byleby tylko "dowoził", realizował zadania i spełniał określone cele. Wtedy nie powinno być problemu.

A tymczasem, wokół siebie - widzę pewien trend na podkopywanie pracy zdalnej. Ta odrobinę "urosła" w trakcie zawirowań okołocovidowych i stała się niemal powszechnie obowiązującym sposobem realizacji zadań zawodowych. Oczywiście tam, gdzie się da: pracownik produkcji przecież nie wytworzy czegoś będąc w domu, pozbawionym dostępu do maszyny w fabryce. Jednak tam, gdzie da się to robić - udowodniono, że przy odpowiednich procesach, może to działać bezproblemowo.

Wielki powrót do biur to jak dla mnie rzecz nie tyle głupia, co niepotrzebna. Firmy, które wymagają kontroli nad pracownikami, poprzez często niewyżytych managerów widzących świat tylko tak blisko, jak blisko jest ich czubek nosa - to według mnie nowotwór, który niestety ma tendencję do rozrastania się. Już w ogóle koncepcja wielkiego powrotu do biur w Twitterze nieco mnie niepokoi. Choć rozumiem: przedsiębiorstwo boryka się z ogromem nikomu niepotrzebnej, jałowej pracy. Oraz z lenistwem samych pracowników, którzy mają skrzywiony obraz rzeczywistości. To nic dobrego i warto z tym walczyć. Nie jestem jednak pewien, czy Musk jest do tego odpowiednim człowiekiem.

Praca zdalna - czyli zewsząd.

Biuro nie jest jedynym środowiskiem pracy, w którym można osiągać dobre wyniki. Znam zespoły, w których jeden człowiek operuje z Bali, inny siedzi u siebie w pracowni, a trzeci co dzień pojawia się w biurze, bo tam jest dobra kawa. W mojej drugiej firmie, chyba tylko dziewczyny od dokumentów są w siedzibie i tam zajmują się mało wdzięczną, papierkową robotą. Ale one tam muszą być. Reszta nie - spokojnie realizuje swoje zadania i nawet nikt nie chciałby, żeby wszyscy nagle zwalali się do biur. Bo i po co?

Utrzymanie biura kosztuje. Trzeba je ogrzać, zasilić, zapewnić odpowiednie narzędzia. To znowu kosztuje nas emisję CO2 do atmosfery, prawda? Siedząc w domu lub gdziekolwiek indziej, zużywa się mniej tych zasobów. Nawet nie wiecie, jak bardzo mnie śmieszy to, że w komunikacji marketingowej jakieś przedsiębiorstwo twierdzi, że jest "carbon neutral", ale zmusza pracowników do powrotów. To przecież jest durne jak paczka gwoździ. Absolutnie idiotyczne wręcz.

Nie wolno jednak zapominać o tym, że są pracownicy którzy bez biura nie żyją. Ja jestem zmuszony do pracy zdalnej, ale... w open space'ie. Wtedy jestem bardziej produktywny, nie miesza mi się czas wolny z czasem na pracę. Dokumenty firmowe mam właśnie tam, a w domu nic ani nikt nie przypomina mi o obowiązkach. Tak powinno być i nie zamierzam tego zmieniać.

Z lubością obserwuję ruchy protestacyjne, między innymi pracowników Twittera, którzy mają gdzieś powroty do biur oraz pracę ponad miarę, w dziwnych godzinach, w oparach niskiej kultury organizacyjnej. Praca nie jest od tego, żeby nam wyrósł od niej garb. Pracujemy po to, żeby żyć. Ale nie żyjemy po to, żeby pracować.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu